Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Droga bez powrotu

Zjazd Marcelo rozpoczął się dwa lata temu, kiedy Julen Lopetegui w trakcie przedsezonowych stwierdził, że w zespole potrzeba jeszcze jednego lewego obrońcy, który będzie łączył w sobie intensywność, energię i szybkość.

Foto: Droga bez powrotu
Fot. Getty Images

Bask dopiero co przejmował zespół i niewiele wiedział o planach działaczy na wzmocnienia. Szybko zarekomendowano mu spojrzenie w kierunku szkółki, gdzie na lewej stronie szalał Sergio Reguilón. Julen zabrał go na objazd po USA i prędko się do niego przekonał. Przed Hiszpanem było co prawda jeszcze sporo pracy w aspektach technicznych i taktycznych, jednak z każdym treningiem coraz bardziej wyróżniał się na tle starszego konkurenta.

Brazylijczyk poczuł się zagrożony. Po raz pierwszy brak taryfy ulgowej od trenera odczuł, gdy zmieniano go na Montilivi, gdzie kompletnie nie nadążał za atakującymi Girony. Lewy obrońca publicznie skarżył się potem na zmianę, a Lopetegui, nie chcąc zaogniać atmosfery, dawał mu kolejne szanse. Marcelo dostał wystarczająco dużo okazji, by złapać formę, ale mu się to nie udało. Od tamtych chwil mijają dwa lata, a swego czasu jeden z najlepszych lewych obrońców świata cały czas fizycznie leci w dół.

Zużycie materiału było widoczne, a Solari postanowił nie udawać ślepego. Argentyński szkoleniowiec zdecydował się na ostateczny krok i po prostu, wbrew preferencjom działaczy, posadził Marcelo na ławce. Nikt z początku nie wierzył, że nowy szkoleniowiec zdecyduje się na taki krok. Szukał on jednak ofensywnego futbolu na skrzydłach. Reguilón błyszczał coraz jaśniej, jego rywal zaś z każdym treningiem pogrążał się w marazmie. Tak oto Brazylijczyk stał się rezerwowym. Florentino nie był jednak w stanie uwierzyć, że to początek długotrwałego zjazdu. Wszystko tłumaczył sobie ogólnym wyczerpaniem kadry, która dopiero co zdobyła wiele tytułów i w której Marcelo pełnił jedną z kluczowych funkcji. Sternik Królewskich wierzył, że uda się go odzyskać. Solari nie miał jednak zamiaru patrzeć w przeszłość. Liczyła się dla niego tylko teraźniejszość.

Po powrocie Zidane'a, pytanie, co zrobić z Marcelo wróciło na tapet. Francuz nie widział go na treningach, ale nie przeszkadzało mu to w stwierdzeniu, że piłkarzowi nie okazywano należytego szacunku. Zizou dał się ponieść sentymentom i podziwowi w kierunku zawodnika, który tak bardzo mu pomógł w trakcie pierwszego etapu. Sam Brazylijczyk obiecał zaś, że poprawi się pod względem fizycznym, a w przerwie między sezonami chwalił się na Instagramie mięśniami brzucha i filmikami, na których trenuje na plaży ze swoim synem. Nie było jednak żadnych fotografii z siłowni. Pokazany światu brzuch musiał służyć za dowód świadczący przeciwko utraconej sylwetce i rzekomej nadwadze.

Skutki są jednak opłakane. Odkąd Zidane wrócił do klubu, zespół rozegrał 57 ligowych meczów. W 28 z nich Marcelo wychodził w podstawowym składzie. Jego bilans to 16 zwycięstw, 3 remisy i 9 porażek. Bez Brazylijczyka drużyna wygrała 20 spotkań, 9 zremisowała i ani jednego nie przegrała. Najgorsze nie są tu jednak statystyki, lecz same wrażenia z jego gry. Marcelo w żaden sposób nie gwarantuje już wysokiej intensywności. Już dawno zauważył to Lopetegui, Solari postawił kolejny krok, a Zidane rozejrzał się za silnym i wybuchowym lewym obrońcą, którym koniec końców okazał się Ferland Mendy.

Zidane wierzył, że z Valencią wreszcie uda mu się odzyskać dawnego Marcelo. Podobnie trener sądził zresztą przed potyczkami z Kadyksem i Szachtarem, gdzie miało być w teorii jeszcze łatwiej. 32-latek we wszystkich trzech wspomnianych spotkaniach wychodził w pierwszym składzie. We wszystkich trzech pokazał też, że ze starego Marcelo nie zostało już nic. Potwierdził jedynie, że nietrudno go obiec i jest zbyt miękki w stykowych sytuacjach. Wolniej też odzyskuje siły i brak mu dawnej przebojowości. Na Estadio Mestalla ograniczał się do posyłania niedokładnych wrzutek w pole karne. Na niektórych ujęciach widać też Sergio Ramosa, który wydaje się go podnosić na duchu. Do tego dochodzi opieszałość przy dobitce pierwszego karnego. Przez lata bywało tak, że Marcelo wybaczało się nieraz jakiś błąd, bo odpracowywał go z nawiązką w ataku. Dziś jednak zamiast błysku są jedynie niecelne dośrodkowania.

Zidane robił wszystko, by go odzyskać i na pewno jeszcze da mu kolejną szansę. Do końca sezonu daleko, a trener niezmiennie wierzy w swoje rotacje. Ani Zizou nie zauważył jednak w porę zjazdu lewego obrońcy, ani Florentino nie chciał go w porę wystawić na listę transferową. W obecnej sytuacji ekonomicznej dla finansów lepiej było sprzedać Reguilóna. Marcelo wiedział, że będzie głównie zmiennikiem Mendy'ego, ale z drugiej strony jest w Madrycie po prostu szczęśliwy.

Futbol w największej mierze bazuje jednak na dyspozycji dzisiaj, a Marcelo nie ma już ani szybkości, ani wytrzymałości po 15 latach w klubie. Jest sfatygowany. Cechy, które wytraca, są potrzebne zwłaszcza na jego pozycji, gdzie musisz mieć wystarczająco dużo pary, by przez cały mecz biegać od jednego pola karnego do drugiego. Trudno mu będzie obecnie dogonić młode gwiazdy europejskiej piłki, rozpędzające się do 35 kilometrów na godzinę. Marcelo może się oszczędzać, odpoczywać i dbać o siebie, ale najwidoczniej nie ma w genach piłkarskiej długowieczności, jak jego rodacy, Roberto Carlos czy Dani Alves.

Spokój z powoływaniem go dał sobie też Tite. Selekcjoner Brazylijczyków uważa, że Marcelo stracił szybkość przez częste urazy mięśniowe, zwłaszcza te z przestrzeni ostatniego roku. Wydaje się, że drogi powrotnej już nie ma, nawet jeśli Zidane i Florentino nie mogą lub też nie chcą tego widzieć.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!