„Gdy tu przychodziłem, naprawdę nie miałem pojęcia, czym jest Real Madryt”
Karim Benzema był bohaterem kolejnego odcinka programu Universo Valdano w telewizji Movistar+, w którym udzielił wywiadu Jorge Valdano. Przedstawiamy pierwszą część pełnego tłumaczenia tej rozmowy.
Fot. Getty Images
Udzielasz niewielu wywiadów, prawda?
Niewielu, ale więcej niż wcześniej. Dla mnie najważniejsze jest boisko.
Ważne też jest jednak, by ludzie trochę lepiej cię poznali, bo jesteś środkowym napastnikiem Realu Madryt od 11 lat. To czas, żebyśmy zobaczyli, kim jesteś.
[śmiech] Jasne, jasne, dlatego jestem tu dzisiaj z tobą.
Zaczniemy od twoich początków i dzieciństwa. Rodzice pochodzą z Algierii, a ty urodziłeś się w małym miasteczku, które potem wchłonął Lyon.
Nazywa się Bron.
Jak wyglądało wtedy twoje życie?
Normalnie, jak u wszystkich. Pierwszym sportem był futbol. Wszyscy dookoła jednej piłki, wiele dzieciaków, ulica, tyle. Minęło wiele czasu, ale pierwsze dotknięcia piłki wykonywałem tam.
Ulica dużo uczy?
Sądzę, że tak, przynajmniej na poziomie gry na 1-2 kontakty i ruchów, bo jest wiele osób i jedna piłka. Musisz uczyć się od innych, a ja miałem szczęście grać ze starszymi. Tam nauczyłem się grać na jeden kontakt, poruszać się i obserwować grę. I tego, żeby nie dostawać kopniaków! Futbol uliczny może dać ci trochę. Nie wszystko, ale trochę.
Masz dużo rodzeństwa.
Jest nas dziewiątka: czterech braci i pięć sióstr.
Żaden z braci nie został piłkarzem? Próbowali?
Próbowali i nie, bo lubią grać w piłkę, ale potem do tego dochodzi dużo poświęceń. Moim zdaniem moi dwaj bracia nie chcieli się tak poświęcać, ale obaj są świetni.
Obaj są napastnikami?
Obaj. Są trochę inni, mniejszy ma więcej jakości od starszego, ale na końcu decydowało poświęcenie, czyli opuszczenie rodziny, brak wyjść wieczorami, brak spotkań z przyjaciółmi... Musisz myśleć tylko o piłce i to jest ta różnica.
Ty wychowywałeś się we Francji, ale twoja rodzina zachowała swoje tradycje z Algierii? Co wyniosłeś z domu?
Rodzice wpoili mi, by zawsze szanować ludzi. Jeśli mam przed sobą starszego chłopaka czy dziewczynę, nie ma znaczenia, mam milczeć i słuchać, po prostu. To wpajają mi od małego aż do teraz. Pochodzę z dużej rodziny, ale jesteśmy normalni jak wszyscy. Nie jest tylko tak, że jest Karim z Realu Madryt. Miałem wcześniej normalne życie i to się nie zmieniło. Gdy wracam do Francji, zawsze śpię w naszym domu u rodziców jak inni. Robię i ubieram się jak inni, żadnych zegarków czy samochodów. Zachowuję się jak oni i to bardzo mi pomaga.
Przeszedłeś do Lyonu w bardzo młodym wieku, ktoś cię zauważył i zacząłeś przebywać z zawodnikami już na pewnym poziomie.
To było chyba w wieku 8 lat. Miałem szczęście wejść już wtedy do klubu i nauczyłem się wiele zanim doszedłem do pierwszej drużyny. Przeszedłem przez wszystkie poziomy.
Ile razy w tygodniu trenowałeś w tamtym wieku?
3-4 razy w tygodniu, ale też trenowałem z mamą. Mama stawała na bramce i strzelałem jej gole. Codziennie tak pracowaliśmy.
Miałeś przecież tylu braci.
[śmiech] Tak, ale trenowałem z nią. Co ciekawe, ona nie lubi za bardzo futbolu, ale dlatego też mówię, że mama i tata zawsze byli ze mną. Dzisiaj jestem z tego bardzo dumny.
Rodzice zawsze wierzyli, że możesz zostać wielkim zawodnikiem?
Tak... Mama zawsze mnie wspierała, a tata trochę odwrotnie. To normalne. Wymagał ode mnie dużo więcej. Nie chciał mnie ranić, ale mówił mi wiele rzeczy, bo chciał, żebym szedł do góry i został profesjonalistą. Na przykład, ojciec zawsze chciał, żebym strzelał gole, gole i gole. Dla niego futbol to były gole. Dzisiaj mogę z nim rozmawiać o futbolu inaczej, bo teraz on rozumie moją grę i to, co robię na boisku. Wcześniej nie, wcześniej widział tylko gole.
Z tatą było więc tak, jak z wieloma osobami w Madrycie [śmiech].
[śmiech] W Realu jest inaczej, ale to dotyczy wszystkich klubów. Futbol bardzo się zmienił i wiele osób myśli, że napastnik ma tylko strzelać gole. Ok, niech tak będzie, ale jeśli jakiegoś dnia nie dostajesz piłek czy napastnik nie wykorzystuje sytuacji, co wtedy robimy? Przecież ten chłopak umie tylko strzelać gole. To problem, ale trudno to wszystkim wytłumaczyć.
Ty od małego widziałeś to właśnie na swój sposób.
Tak. Zawsze patrzę na Ronaldo. Ludzie uważają, że on tylko strzelał gole, ale nie, był też graczem. Podawał i robił wszystko. Dla mnie to wzór dla wszystkich. Do tego dochodziła gra Zizou. Uczyłem się od Zizou i Ronaldo. Uważam, że napastnik musi umieć robić wiele rzeczy, nie tylko strzelać gole. Jestem na boisku i strzelę gola, ale jeśli nie dotknę poza tym piłki przez 90 minut... [rozkłada ręce]
Czuję się jak twój ojciec, któremu musiałeś to tłumaczyć.
Nie mówię, że gol na nic się nie zdaje, bo przydaje się klubowi i kibicom, ale ty sam w domu też musisz być zadowolony ze swojej gry. Ja w swojej grze chcę pokazywać coś innego, inne rzeczy napastnika. Jest trudno, ale powoli...
Teraz totalnie to wszystkim pokazałeś, ale jeszcze o tym porozmawiamy. Gdy miałeś te 10-11 lat, czułeś już, że jesteś wyjątkowy?
Nie. Myślę, że nie. By powiedzieć prawdę, pewnie dopiero w wieku 14-15 lat. Do 14. roku życia grałem bez myślenia o tym, że chcę kimś zostać. Potem miałem dobrego trenera, który mocno mnie zmotywował i dodał pewności siebie. Miałem tatę, ale ten trener w Lyonie też bardzo mi pomógł. Pracowaliśmy razem 2 lata i szło świetnie. Potem jednak trzeba było pracować dalej, bo jak on mi powtarzał: masz talent, ale trzeba harować, biegać... Wtedy doszło do tej zmiany i po 15. czy 16. roku życia byłem przygotowany.
Fizycznie szybko się rozwinąłeś?
Po 15. roku życia tak. Byłem wtedy gotowy do przejścia do profesjonalnego zespołu.
I szybko się z nim znalazłeś.
W wieku 17 lat byłem w pierwszej drużynie Lyonu. Było trudno, ale mogłem grać na boku, na środku ataku, w drugiej linii...
Było ci trudno, ale też niewiele osób zaczyna grać w pierwszym zespole w takim wieku.
Jasne, ale mówię o całym poświęceniu od niższych kategorii wiekowych. Jest bardzo ciężko.
To ciekawe, że gdy ktoś opowiada o twojej grze czy stylu, to raczej nie używa słowa poświęcenie. Wydaje się, że jesteś naturalnym talentem.
Nie wiem, czy to jest naturalne. Zawsze mówię, że każdy ma talent. Ktoś ma go więcej, ktoś mniej, to zależy, ale do tego dochodzi twoje poświęcenie. To jest najważniejsze, by dojść na jakiś poziom.
Więc ojciec narzucał ci wymagania, a mama? Poza byciem twoim bramkarzem [śmiech].
Zawsze była ze mną, strzeliłem czy nie, zagrałem dobrze czy nie. Miałem w domu równowagę.
Rodzice chodzili na twoje mecze?
Zawsze. Tata był na każdym meczu, a mama zawsze oglądała powtórkę. Gdy graliśmy w poniedziałek, oglądała mecz we wtorek. To były dla niej za duże nerwy.
Szybko zrozumiałeś na pierwszoligowym poziomie, że możesz rywalizować z innymi jak równy z równym?
W wieku 17 lat nie myślałem o tym, czy mam poziom, czy go nie mam... Byłem skupiony na sobie. Czasami zostawałem na ławce, nawet na trybunach, ale codziennie trenowałem z pierwszą ekipą i w głowie myślałem tylko o grze. Byłem nastawiony tak, że będę robić wszystko, żeby grać. Koledzy byli świetni, ale też no nie byli... [śmiech] Dla mnie na szczycie był tylko Ronaldo. Przy nim mogłem siedzieć na ławce i milczeć, ale przy reszcie nie. Dlatego pracowałem ciężej od innych i na końcu ktoś doznał kontuzji, ja wszedłem i ustabilizowałem swoją pozycję.
Czym się czułeś? Numerem 9? Numerem 10?
W Lyonie nie... Pff, nie chcę powiedzieć, że nie wiem, kim są te numery, ale masz gracza, strzelca... Byłem po trochu wszystkim.
Wciąż trudno cię zdefiniować jako „9” czy „10”. My mówimy, że jesteś „9,5”.
Tak, „9”, „10”... Ja po prostu lubię szybką grę, klepkę, ruch i tak właśnie gram na boisku.
Ronaldo w tamtych czasach nie był jescze twoim idolem. Kto był wtedy twoim wzorem? Zizou?
W Lyonie? Ronaldo. Od małego Ronaldo. Mocno mnie naznaczył i zacząłem oglądać futbol dla niego.
Miałeś jego zagrania? Próbowałeś robić to, co robił on?
Trochę, bo dużo oglądałem jego gry. Próbowałem, ale robienie tych samych rzeczy jest niemożliwe. Był zawodnikiem, którego mocno obserwowałem.
Niedawno był tutaj u nas w programie i oglądaliśmy jego zagrania w wieku 18, 21, 25 lat... Był nie do zatrzymania.
Był najlepszy.
Ciągle tak uważasz?
Nie widziałem innego takiego napastnika. Możesz mieć jego szybkość, ale nie masz jego sposobu gry, prowadzenie piłki, strzału...
W Lyonie zacząłeś się mocno wyróżniać i w wieku 20 lat zostałeś królem strzelców oraz najlepszym graczem Ligue 1. Przyszedł Real Madryt. Śniłeś o Realu Madryt?
Zacząłem oglądać Real od czasów Los Galácticos. Od Ronaldo, Zidane'a... Zawsze podobała mi się biała koszulka. Nie wiedziałem za dobrze, ile znaczy ten klub, ale słuchałem o Realu Madryt i widziałem tę koszulkę... Potem doszli tam Zizou, Ronaldo, Raúl, Beckham... Los Galácticos. Wtedy zacząłem marzyć, by też kiedyś tam zagrać.
Aż pewnego dnia do twoich drzwi zapukał Florentino Pérez.
[śmiech] Tak. Pamiętam, że byłem z przyjaciółmi i zadzwonili rodzice z moim agentem: szybko wracaj, musimy porozmawiać. Mówię, że nie mam czasu, by teraz przyjechać. Oni na to, że jest tu Florentino. Ok, już lecę. Pamiętam, że otworzyłem drzwi i go zobaczyłem. Wtedy zrozumiałem, że gość, który stworzył Los Galácticos, jest w moim domu. Malutki, normalny dom, a w nim Florentino. Pamiętam, że za wiele nie mówiłem. Nie powiedziałem mu nic poza „Hola”. Po prostu patrzyłem na niego jak na... [patrzy w górę i wznosi ręce]
Oczekiwałeś czegoś takiego czy to cię zaskoczyło?
Wiedziałem, że interesuje się mną wiele klubów, ale nie myślałem, że Florentino przyjedzie do mojego domu. Dlatego gdy go zobaczyłem, zapomniałem o całej reszcie.
Żadnych wątpliwości?
Żadnych. Zawsze chciałem być w Realu. Pamiętam, że na koniec zapytał czy daję mu swoje słowo. „Tak, tak, oczywiście”. Czekam na porozumienie między klubami i będę na miejscu.
Przeszedłeś do Realu i napotkałeś inny świat.
Tak, tak, tak... Bardzo cieszyłem się z podpisania kontraktu, ale nie byłem na to wszystko odpowiednio nastawiony. Nie byłem przygotowany na to, co znaczy Real Madryt, miasto Madryt, ile znaczy ta drużyna, jak ważni są tu ludzie, jaka jest tu presja... Ja w Lyonie byłem chroniony przez prezesa, byłem z rodziną.
Byłeś złotym dzieckiem Lyonu.
Dokładnie. Przeszedłem do klubu z ogromną historią, z wieloma Ligami Mistrzów, z Los Galácticos... Początki były bardzo trudne. W szatni byli sami najlepsi, którzy mogli grać gdziekolwiek w pierwszym składzie. Ja byłem w Madrycie sam, w ogóle nie mówiłem po hiszpańsku... Było bardzo ciężko. Jeśli nie czujesz się dobrze poza boiskiem, na boisku jest trudno. Tak było ze mną w pierwszym sezonie.
Długo zajęła ci nauka hiszpańskiego? Szybko rozumiałeś, o czym się rozmawia i więcej kosztowało cię mówienie?
Mniej więcej 2,5 roku. Do tego jestem trochę wycofanym chłopakiem, wiec było mi trochę... Nie, nie trochę, było mi ciężko.
Patrząc na tamten czas, ja pracowałem wtedy w Realu [jako dyrektor generalny]. Pewnie mogliśmy cię bardziej chronić, co?
Tak, pewnie tak, ale to tak wielki klub, że nie ma czasu, by chronić zawodnika. Wiesz...
Jak zrozumiałeś, czym jest Real Madryt? Ktoś ci to tłumaczył?
Zawsze był ze mną prezes. Dzwonił, rozmawiał ze mną, ale ja byłem bardzo młody i nie rozumiałem, czym jest Real Madryt. Naprawdę nie miałem pojęcia. Myślałem, że jadę sobie pograć w piłkę i tyle. Wcześniej futbol był dla mnie tylko tym, co dzieje się na boisku, a tu zmieniło się wiele rzeczy. Grasz też poza boiskiem... Jest tu wiele, wiele innych rzeczy. Byłem trochę zagubiony i byłem tu sam, bo rodzina nie mogła do mnie przyjechać, gdyż mniejsze rodzeństwo chodziło do szkoły. Miałem 20 lat i byłem tu sam... Było ciężko.
Cristiano miał na ciebie wtedy jakiś wpływ?
Tak, tak. Też ze mną rozmawiał, bo mówi trochę po francusku. Pomógł mi.
Co ci mówił?
Oferował pomoc we wszystkim, ale problem był taki, że nigdy się nie otwierałem. Dlatego było trudno, ale na boisku też pomagał mi poprzez podawanie mi piłki i takie sprawy. Nie czułem się jednak na tyle dobrze, by grać dobrze w piłkę.
Jednak to przetrzymałeś i do tego grając na takiej pozycji jak środek ataku w Realu Madryt.
To wymagało ciężkiej pracy i dlatego mówiłem wcześniej o poświęceniu. To było poświęcenie od małego i dlatego byłem na to przygotowany. Ludzie mnie krytykowali i nie grałem dobrze, ale pozostawałem spokojny, myśląc tylko o piłce. Byłem nastawiony tak, że mam talent, chcę pracować i chcę robić swoje.
Tak myślę, że to jeden z tych momentów, gdy lepiej nie znać języka, by nie czytać tych gazet [śmiech].
[śmiech] Tak, tak, dokładnie. Jednak to taki klub: gdy grasz dobrze, wynosi cię najwyżej do góry, a gdy nie grasz dobrze, jesteś w dole. To zawsze wzloty i upadki. Dlatego to też najlepszy klub na świecie.
Wtedy zrozumiałeś, że to, co robiłeś w Lyonie, nie wystarczy w Realu Madryt. Potrzebowałeś czegoś więcej.
Oczywiście. Widziałem, że nie gram dobrze i że nie jest tak, jak było we Francji. Musiałem tu pokazać coś więcej, bo tu wszystko jest inne. Rozumiesz, zawsze mam maksymalny szacunek dla Lyonu, ale to dwa inne światy, po prostu. Powoli bez poddawania się szedłem do przodu.
*koniec części 1.*
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze