Dramaty Brahima
Dzień po święcie Trzech Króli w zeszłym roku Brahim Díaz został zaprezentowany na Santiago Bernabéu jako nowy piłkarz Królewskich. Młody Hiszpan budził w klubie entuzjazm, a kibice widzieli w nim kogoś, kto będzie umieć szarpnąć po fatalnym starcie sezonu.
Fot. Getty Images
Brahim w oczach niektórych miał nawet stanowić rozwiązanie na dręczący zespół brak skuteczności pod bramką. 18 miesięcy później transfer atakującego pozostaje jednak niewiele więcej niż ciekawostką. Utalentowany zawodnik praktycznie nie liczył się u Solariego, teraz powtórkę z rozrywki funduje Zidane, który na dodatek właśnie odzyskał Hazarda i Asensio. Jeśli malagijczyk miał przedtem trudną przeprawę, teraz jest ona jeszcze bardziej skomplikowana. Jedyną nadzieją pozostaje w zasadzie tylko poszerzony limit zmian i mocno skondensowany terminarz.
Liczby Brahima nie są dobre. Od momentu przejścia do Realu rozegrał łącznie 563 minuty na 6030 możliwych, czyli zaledwie 9%. W przeliczeniu daje to 6 pełnych meczów na 67. Rola Díaza jest marginalna, choć – co ciekawe – za każdym razem, gdy gra, spisuje się dobrze. 20-latek to jeden z tych zawodników, w których sprawie telefony praktycznie nie przestają dzwonić. Połowa ligi chciałaby go wypożyczyć, również kluby zza granicy patrzą w jego stronę. Brahim jednak jest uparty jak osioł i nie chce się nigdzie ruszać. W najbardziej oczywisty sposób o czasowe pozyskanie piłkarza zabiegało Getafe. Klub oraz Zidane są jednak wierni swojej idei szanowania kontraktów i woli graczy. Díaza nikt więc nie starał się na siłę wypychać gdzie indziej.
Były piłkarz City jest przekonany, że dysponuje wystarczającym talentem, by grać w Realu Madryt. I tak naprawdę, kiedy widzimy go na boisku, potrafi to udowodnić. Zawsze sieje sporo wiatru i wie, jak stworzyć zagrożenie z piłką przy nodze. Problem polega jednak na tym, że Zidane rzadko daje mu okazje, by tę piłkę przy nodze miał. Mijają dni, mecze, miesiące, już ponad rok, a Brahim cały czas nie gra, stając się dalej niż drugoplanowym członkiem kadry.
Andaluzyjczyk jest mimo wszystko urodzonym optymistą. Były zawodnik City bardzo szybko nabrał nadziei w związku z powrotem rozgrywek. Zidane obiecał minuty wszystkim i zapowiedział radykalne rotacje, które mają pozwolić wytrzymać intensywny rytm rozgrywek. Czy jednak Brahim znajdzie się w planach trenera? Miniony czas skłania do stwierdzenia, że raczej nie. W kolejce przed nim znajdują się bowiem gracze, z którymi Díaz w zasadzie nie może konkurować. Benzema, Hazard, Vinícius, Bale, Asensio, Lucas i Rodrygo mają nad nim sporą przewagę. Przy kontuzji Jovicia i podobnej sytuacji Mariano Brahim jest ósmy w kolejności do gry. W ustawieniu 4-3-3... rachunki również nijak się nie zgadzają.
Młody atakujący nie ma mimo wszystko zamiaru się poddawać. Chce czekać na swoją szansę i spełnić marzenia. Kibice pamiętają jego gole z Realem Sociedad pod koniec zeszłego sezonu czy z Salamancą w tej edycji Pucharu Króla. Sytuacja wydaje się niemalże niemożliwa do rozwiązania, jednak Brahim upiera się przy swoim. W końcu może jednak się okazać, że nie ma innej drogi niż wypożyczenie. Obecny stan rzeczy nie może przeciągać się przez kolejny rok.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze