Vinícius: Byliśmy lepsi od Barcelony
Vinícius Júnior udzielił wywiadu dziennikowi MARCA w trzecią rocznicę ogłoszenia jego transferu do Realu Madryt. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy.
Fot. Getty Images
Jak spędziłeś te dwa miesiące zamknięty w domu?
Na początku wszystko było bardzo dziwne. To był cios dla mnie i mojej rodziny. Nie mogłem ani wyjechać rano na trening, ani mieć zgrupowań, ani mieć podróży, ani rozgrywać meczów... Szybko zrozumieliśmy powagę sytuacji. Na szczęście nasz sztab medyczny był szybki w poinformowaniu nas o całej sprawie.
Mogłeś trenować z regularnością?
To nie był problem. Było dziwnie, tak, ale to nie był problem. Od pierwszej chwili trener i sztab szkoleniowcy mocno nas kontrolowali, pod względem indywidualnym i pod względem sesji grupowych. To coś, czego nie zapomnę, chociaż wolałbym móc o tym zapomnieć. Nie rozumieliśmy, że przeżywamy bardzo wyjątkowy moment w historii. To, co się dzieje, jest naprawdę niesamowite. Wiele osób na całym świecie cierpiało i dalej cierpi. W Hiszpanii i również moim kraju istnieje ogromny smutek.
Za czym najbardziej tęskniłeś w tym okresie?
Nie tęsknisz nigdy za małymi rzeczami, dopóki ich nie stracisz. Spacer po ulicy, wyjście do kina... W moim życiu zawodowym wszystko się zmieniło w sposób absolutny. Droga do Valdebebas, kontakt z kolegami, instrukcje od trenerów, treningi każdego dnia, popołudniowa regeneracja... A na końcu mecze i hałas ze strony kibiców. Zostajesz bez tego wszystkiego nagle z dnia na dzień i jest to coś dziwnego.
Byłeś zmartwiony całą sytuacją?
Bardzo. Do tego słuchałem mocno różniących się tłumaczeń. Jedni mówili, że to mały problem, a inni, że to poważna sprawa. Myślę, że wszyscy czegoś nauczyliśmy się z tej sprawy: nadania większej wartości osobom i prostym rzeczom. W pierwszych tygodniach wiadomości były straszne z powodu liczby zgonów. Prawda jest taka, że odczuwam ból wszystkich rodzin, które straciły kogoś bliskiego. To musiało być coś ciężkiego, nie tylko z powodu samej straty, ale także sposobu, w jaki odchodziły te osoby. Jeśli mam podsumować jakoś swoje uczucia, powiedziałbym o bezsilności.
Informacje dochodzące z Brazylii nie są pozytywne.
Też są straszne. W moim kraju też jest źle, jak kilka tygodni wcześniej w Hiszpanii. Cierpiałem z powodu sytuacji w Hiszpanii, a teraz cierpię z powodu Brazylii. Ludzie bardzo się boją i jest to logiczne.
W pewnym momencie pomyślałeś, że ten sezon się skończył?
Były takie chwile, gdy kryzys był ogromny, a liczba zgonów wysoka, gdy myślałem, że powrót futbolu czy czegokolwiek w ciągu następnych miesięcy będzie niemożliwy. Jednak z czasem zaczęliśmy widzieć światełko. Wyobrażam sobie, że wszyscy to odczuwali. Teraz jestem przekonany, że powoli wszystko odbudujemy. Jedną z tych rzeczy jest futbol.
Twoje zdjęcia z portali społecznościowych jasno wskazują na to, że zyskałeś mięśnie i siłę fizyczną. Czego szukasz poprzez tę zmianę fizyczną?
Cóż, to efekt bardzo określonej i stałej pracy przez te dwa miesiące. Bez rozgrywek codziennie pracujesz z regularnością i dyscypliną, a w taki sposób angażujesz dużo więcej mięśni w dużo bardziej konkretny sposób. Nie sądzę, że zyskałem na masie mięśniowej. Czuję, że wszyscy zyskaliśmy w jakiś sposób, bo wykonaliśmy bardzo ciężką pracę, która była zupełnie inna od tej, jaką wykonywaliśmy przez całe życie.
Co musisz poprawić pod względem piłkarskim?
Słyszałem, że trener kilka razy mówił, że uczył się do ostatniego treningu w karierze. Ja mam to samo odczucie. Jestem pewny, że wszystko można zawsze poprawić. I chcę właśnie, bym każdego dnia wyjeżdżał z Valdebebas trochę lepszy niż wtedy, gdy do niego przyjeżdżałem.
Twój początek w Realu był trudny? Jak patrzysz na swój start w Castilli?
Wszystkie zmiany są ważne, a tamta zmiana była poważna dla mnie i mojego otoczenia. Mój świat całkowicie się zmienił, a ludzie natychmiast chcieli widzieć wielkiego zawodnika w chłopaku, który miał się tym wszystkim nie przejmować. Ja jednak wiedziałem, że wszystkie wielkie zmiany wymagają wielkich poświęceń. Byłem na to przygotowany, na pracę w milczeniu, na wielkie poświęcenie bez szybkich efektów. Bardzo ważne było zachowanie spokojnej głowy.
Co pozostaje z chłopaka z Flamengo po trzech latach od ogłoszenia twojego transferu do Realu Madryt?
Pozostaje moje pochodzenie, wspomnienia i ludzie, z którymi dorastałem. Jednak do Hiszpanii przywiozłem tę samą radość z gry w piłkę i wiarę w siebie, które miałem wcześniej. Dorastałem marząc o futbolu i dzisiaj dalej o nim marzę. Moja pasja się nie zmieniła. Ona sprawiła, że stałem się mocny w trudnym świecie. Pozostaje wręcz nowa, nietknięta, a to sprawia, że czuję się silny.
Twój etap w Castilli był szybki, ale równie szybko przeszedłeś do pierwszego zespołu. Czy to narzuciło na ciebie dodatkową presję?
Gdy rozmawia się o zaletach piłkarza, mówi się o jego grze, ale zawsze zapomina się o bardzo ważnym czynniku, który możesz zmienić bieg kariery czy sprawić, iż będzie ona sukcesem lub porażką. Gdy idziesz do najlepszego klubu na świecie, jest wiele aspektów. Nie tylko musisz być dobry na boisku, ale musisz pokazywać to każdego dnia, dodatkowo wśród najlepszych na świecie. Albo to akceptujesz, albo nigdzie nie dojdziesz.
Dużo mówiono o golach, o twojej skuteczności. Przeszkadzało ci to?
Nie, jasne, że to mi nie przeszkadzało. Jestem pierwszym, który wie, że wszystko można poprawić. Zawsze. Do ostatniego dnia w mojej karierze. Chcę iść w ten sposób przez całą karierę, z tym przekonaniem, że muszę stawać się coraz lepszy. W tym jestem pierwszy. W dniu, w którym przestanę w to wierzyć, będę musiał opuścić profesjonalny futbol. Stałem się profesjonalnym graczem właśnie z tego powodu, by szanować swój zawód. Wiara, że nie masz już niczego do poprawienia, to okazywanie braku szacunku swojej profesji. Zapewniam, że u mnie nigdy do tego nie dojdzie. Muszę poprawiać się do ostatniego dnia mojej profesjonalnej kariery.
Przerwa przyszła w twoim najlepszym momencie sezonu.
Czułem się mocno zgrany z zespołem i widziałem, że wiele rzeczy, których próbowałem na murawie, wychodziło mi z pewną łatwością. Nabierałem dobrej równowagi między tym, czego próbowałem, a co mi wychodziło.
Odczuwałeś jakieś wątpliwości w swojej grze?
Nie miałem wątpliwości. Wszyscy, którzy przyjeżdżają na treningi, uważają, że zasługują na miejsce na boisku. Pozycja trenera jest bardzo trudna. Mogę zrzucać winę na pech czy inne rzeczy, ale jestem wobec siebie bardzo wymagający. Gdy nie gram, mam w głowie to, że zostaje mi dzień mniej na pracę i pokazanie, że powinienem mieć swoje miejsce. Tym jest szacunek do piłki.
Ile razy oglądałeś swoją bramkę przeciwko Barcelonie?
Ahhh! To był świetny gol i świetne podanie od Toniego [Kroosa]. Widziałem ją kilka razy, jasne, bo to było zwycięstwo przed naszymi kibicami, które było bardzo ważne. Bardzo chcieliśmy zrobić coś takiego.
Uważasz, że Real Madryt był lepszy od Barcelony w ligowym dwumeczu?
Widziałem te mecze ponownie i uważam, że tak. Uważam, że byliśmy od nich lepsi w większej liczbie rzeczy. Dotychczas rozegraliśmy świetne spotkania i teraz musimy odzyskać nasze najlepsze odczucia. Bardzo chcemy wrócić i wygrywać. Chcemy wygrać tę ligę dla naszych fanów. Ludzie wiele wycierpieli i chcemy dać madridistas radość w środku tej sytuacji. Wiemy, że triumf w La Lidze nie rozwiąże wielkich tragedii, ale dałby ludziom uśmiech i jakieś szczęście.
Jedenaście meczów, jedenaście finałów i całkowicie inny futbol...
Wielka szkoda wyniku z Betisem. Teraz przed sobą mamy misję, by nie zawieść. Nie możemy i nie potkniemy się.
Musicie od początku być gotowi na maksa. Będziecie przygotowani?
Wróciliśmy zaledwie 11 dni temu, ale rytm wszystkich jest dobry. Ciągle pozostaje nam wiele pracy w grupie, ale widzę, że wszyscy koledzy są w dobrej formie. Pozostaje przed nami sporo pracy, ale odczucia są bardzo dobre.
A na koniec Liga Mistrzów.
Jeśli wróci Liga Mistrzów, będzie to świetna wiadomość nie tylko dla futbolu, ale całego świata. Możliwość rozgrywania meczów w innych krajach będzie bardzo pozytywnym sygnałem oznaczającym, że jesteśmy bliżej normalności. To prawda, że wynik z pierwszego meczu był zły, ale jesteśmy Realem. Naszym obowiązkiem jest dobre przygotowanie się, a jeśli przyjdzie ten mecz, madridistas muszą powiedzieć po nim przynajmniej tyle: „Dali z siebie wszystko, jesteśmy z nich dumni”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze