„Skradzione” trofeum
Real Madryt i Barcelona prowadzą pasjonującą walkę, jeśli chodzi o zapełnienie gablot z trofeami. Na ten moment 95 do 93 prowadzą Katalończycy. Istnieje jednak pewien tytuł, który, nie wiedzieć czemu, nie jest wliczany do oficjalnych zdobyczy. Chodzi o zwycięstwo w rozgrywkach Copa Iberoamericana, gdzie Królewscy w 1994 roku okazali się lepsi od Boca Juniors.
Fot. Getty Images
O co chodziło w tych rozgrywkach? W skrócie: był to turniej organizowany przez CONMEBOL i hiszpańską federację. W walce o tytuł mierzyli się zwycięzca Pucharu Króla oraz zdobywca Copa de Oro, turnieju rozgrywanego pomiędzy triumfatorami Copa Libertadores, Supercopa Sudamericana, Copa CONMEBOL i Copa Master de Supercopa. Copa Iberoamericana odbywała się na zasadzie dwumeczu. 19 maja 1994 doszło do starcia w Madrycie, na 25 maja przypadał zaś rewanż w Buenos Aires.
Real przechodził w tamtych czasach przez trudne chwile. Drużynę jako tymczasowy trener prowadził Vicente Del Bosque, wcześniej Ramón Mendoza zwolnił bowiem Benito Floro po fatalnej porażce z Lleidą oraz słynnej już awanturze w szatni wyłapanej przez kamery Canal Plus. Z racji na beznadziejną passę zespołu na Bernabéu pojawiło się zaledwie 10 tysięcy kibiców. Tak czy inaczej, starcie pokazywano w najlepszym czasie antenowym w państwowej telewizji. W Argentynie także przeprowadzano transmisję na żywo, a starcie komentował Carlos Bilardo.
Del Bosque postawił na ciekawą mieszankę weteranów i wychowanków, co pozwoliło wygrać pierwsze spotkanie przeciwko Boca prowadzone przez Césara Luisa Menottiego. Skład tamtego dnia prezentował się następująco: Buyo; Velasco, Hierro, Alkorta, Lasa; Míchel, Milla, Prosinečki, Martín Vázquez; Dani i Zamorano. Z ławki wchodzili natomiast Sandro, Fernando i Morales. Najjaśniejszymi postaciami Boca w tamtym czasie byli z kolei Navarro Montoya (bramkarz), Mac Allister, Tapia, Da Silva i Carranza.
Słynne zawężanie przestrzeni drużyny Menottiego sprawiło, że piłkarzy Realu aż 21 razy łapano na spalonym. Plany byłego selekcjonera Argentyny (złoto na mistrzostwach w 1978 roku) pokrzyżowało jednak wejście Moralesa. Pierwszego gola przed przerwą z rzutu wolnego strzelił Hierro. W drugiej połowie dubletem popisał się wspomniany przed sekundą Morales. Swoje pierwsze trafienie zaliczył po wspaniałym strzale głową (dośrodkowanie Velasco), kolejna bramka przyszła zaś po kapitalnym podaniu Míchela. Straty zredukował w 85. minucie Carlos Mac Allister bardzo ładnym uderzeniem lewą nogą.
Po tamtym meczu kontrowersyjną wypowiedzią błysnął Ramón Mendoza. Cztery dni później Barcelona Cruyffa miała się bowiem mierzyć w Atenach z Milanem Capello. – Jeśli Milan się do nich dobierze, to zamiast 0:5, jak w naszym przypadku, Barcelona dostanie 0:10 – wypalił prezes Królewskich. Trop koniec końców nie okazał się aż tak nietrafiony. Rossoneri po kapitalnym meczu zwyciężyli 4:0. Media miały o czym dyskutować przez cały tydzień, przez co rewanż Copa Iberoamericana w Buenos Aires zszedł rzecz jasna na dalszy plan.
Znów 21:00 czasu hiszpańskiego, znów transmisja w państwowej telewizji. Królewscy wystąpili w składzie: Buyo; Chendo, Nando, Antía, Marcos; Míchel, Milla, Prosinečki, Velasco; Martín Vázquez i Dani. Na trybunach 35 tysięcy widzów. Mimo wygranej 3:1 w pierwszym meczu, sprawy się pokomplikowały. W 73. minucie po trafieniach Da Silvy i Carranzy Argentyńczycy mieli wynik gwarantujący im trofeum (lepszy bilans goli na wyjeździe).
41 sekund później Luis Milla strzelił jednak kontaktowego gola po rzucie rożnym (przyjęcie na klatkę piersiową i potężne uderzenie prawą nogą w okienko). Tak oto Real Madryt sięgnął po trofeum, które w Hiszpanii, w przeciwieństwie do Argentyny, nie cieszyło się zbytnim prestiżem. Klasy po ostatnim gwizdku nie potrafił zachować szkoleniowiec Boca. – Kiedy mój przyjaciel Jorge Valdano obejmie Real, czeka go dużo pracy. Obserwując ich grę, nie dziwi mnie, że mają za sobą tak słaby sezon – stwierdził. Z Realem chyba nie było aż tak źle. W kolejnym sezonie ekipa Valdano wygrała ligę, po drodze zaliczając wspaniałe zwycięstwo 5:0 z dream teamem Cruyffa...
Cały szkopuł w przypadku Copa Iberoamericana tkwi w tym, że mimo uznania statusu rozgrywek za oficjalne przez hiszpańską federację i CONMEBOL, UEFA tego turnieju nie respektuje. Jest to spory absurd, ponieważ europejska federacja nie organizuje Klubowych Mistrzostw Świata (wcześniej Pucharu Interkontynentalnego) czy też wcześniej nie zajmowała się Pucharem Miast Targowych. I jedne, i drugie rozgrywki UEFA traktuje jednak jako oficjalne. Trudno więc usprawiedliwić postawę federacji na Starym Kontynencie. Tym bardziej że zwycięstwo z tamtym Boca wcale nie było byle czym. Gdyby wliczyć tamto trofeum i gdyby ekipie Zidane'a udało się wygrać obecne rozgrywki ligowe, mielibyśmy z Barceloną remis w zdobytych pucharach. Klasyk nie kończy się nawet w salach z trofeami...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze