Advertisement
Menu
/ MARCA, własne

60 lat od początku ery Muñoza

Mecz 30. kolejki pierwszej ligi hiszpańskiej z 17 kwietnia nie był typowym zakończeniem rozgrywek, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy. Real Madryt przegrał mistrzostwo, ale wygrał coś znacznie cenniejszego. To właśnie wtedy swoją erę zaczął najlepszy szkoleniowiec w historii klubu. I nie był to zwykły początek.

Foto: 60 lat od początku ery Muñoza
Fot. Getty Images

17 kwietnia nie jest zwykłym dniem w historii Realu Madryt. Niezwykłe były wydarzenia sprzed 60 lat. Niezwykłe było właściwie wszystko, nawet dokładny sposób wyłonienia mistrza Hiszpanii. Nie niesprawiedliwy, po prostu inny. Taki, do którego dziś trudno byłoby nam przywyknąć. 

Dokładnie 60 lat temu FC Barcelona mogła świętować ósme mistrzostwo Hiszpanii. Po raz pierwszy w historii o tytule decydowała nie różnica bramek, lecz… stosunek goli strzelonych do straconych. 

Co oznacza to w praktyce? Bardziej opłacało się wygrać 1:0 niż 10:1. Bardziej opłacało się wygrać 2:1 niż 6:4. Nie liczono bowiem różnicy, z której korzysta się do dziś, lecz iloraz – bramki strzelone dzielono przez bramki zdobyte. Jeśli drużyna A miałaby bilans bramkowy 80:50, mogła mówić o stosunku bramek 1,60 (80 podzielić przez 50), a drużyna B z bilansem 40:24 – 1,66. Lepsza byłaby wówczas ta druga ekipa.

Do ostatniej kolejki Primera División obie drużyny przystępowały w całkowicie różnych nastrojach. Real Madryt miał 44 punkty i bilans bramek 91:36 (stosunek bramek 2,64), a Barcelona – 81:28 (2,89). Dziś tabela byłaby interpretowana inaczej. Królewscy mieli bowiem o 55 więcej bramek strzelonych niż straconych, a Barcelona – o 53. W dzisiejszym świecie to Królewscy byliby faworytem do mistrzostwa przed ostatnią kolejką, zwłaszcza że w 30. serii gier wybierali się do ostatniego i zdegradowanego już Las Palmas.

Ale było inaczej. Przed meczem można było wyliczać w nieskończoność możliwe scenariusze, choć nie miało to wiele wspólnego z logiką. Gdyby Barcelona pokonała u siebie Real Saragossa 1:0, Real Madryt musiałby wygrać na Wyspach Kanaryjskich… 15:0. Barcelona wygrała jednak 5:0. Los Blancos zadowoliłby więc wynik… 17:0. Wyjazdowe spotkanie bez Puskása, Di Stéfano i Gento nie skończyło się takim wynikiem. Było „tylko” 1:0. 

Mecz w Las Palmas był jednak ważny z jeszcze jednego powodu. Tym powodem był Miguel Muñoz. Po wygranej 4:0 z Realem Sociedad Manuel Fleitas Solich zrezygnował z posady trenera Los Blancos, a w miejsce Paragwajczyka wskoczył właśnie urodzony w Madrycie 38-latek. Po raz pierwszy mógł poczuć się jak szkoleniowiec numer jeden. Rok wcześniej zastąpił tymczasowo Luisa Carniglię (na 9 spotkań), ponieważ ówczesny trener miał problemy zdrowotne. Rok i cztery dni później znów był potrzebny.

Ale teraz już nie odszedł po 9 meczach. Zadanie na Wyspach Kanaryjskich było awykonalne, ale reszta jest piękną i długą historią. Miguel Muñoz został w roli trenera Realu Madryt przez szesnaście sezonów. 9 mistrzostw Hiszpanii, dwa Puchary Króla, dwa Puchary Europy (do tego trzy w roli piłkarza!), Puchar Interkontynentalny… Miesiąc i jeden dzień po feralnym meczu z Las Palmas poprowadził Królewskich w słynnym finale Pucharu Europy w Glasgow, gdzie jego drużyna pokonała Eintracht Frankfurt 7:3. Era Muñoza zaczęła się właśnie 60 lat temu. Wtedy narodziła się legenda. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!