Advertisement
Menu
/ FourFourTwo

Vinícius: Musiałem sprawić, by wszyscy zapomnieli o mojej cenie

Brytyjski FourFourTwo kwietniowy numer magazynu poświęcił 50 cudownym dzieciakom, które będą rządzić futbolem w następnych 10 latach. Wśród wyróżnionych, z którym jako jednym z nielicznych przeprowadzono wywiad, znalazł się Vinícius. Przedstawiamy tłumaczenie rozmowy z atakującym Realu Madryt.

Foto: Vinícius: Musiałem sprawić, by wszyscy zapomnieli o mojej cenie
Fot. Getty Images

Możesz nam opowiedzieć trochę o tym, gdzie dorastałeś?
Zostałem wychowany przez rodziców i babcię w São Gonçalo, w regionie Rio de Janeiro. W sąsiedztwie mieszkali inni członkowie rodziny, na przykład kuzyni, więc ogólnie wychowywałem się w dobrym środowisku. Zawsze grałem w piłkę na ulicach, ale moja szkoła była daleko od domu, bo miałem stypendium. Jeździłem tam autobusem, co trwało godzinę! Szczerze mówiąc, byłem grzeczny. Nie byłem tym chłopakiem, który opuszczał szkołę, by sobie pograć...

Jakie są twoje najwcześniejsze piłkarskie wspomnienia?
Miałem cztery lata, gdy poszedłem na pierwszy mecz Flamengo i tata powiedział mi: „Ciesz się czasem na tym stadionie. Zobacz, czy to jest marzenie, za jakim chcesz podążać”. Dorastałem oglądając Ronaldinho, Robinho i Neymara. Ich umiejętności i zdolności były magiczne dla takiego dzieciaka jak ja. Włączałem telewizor, by po prostu zobaczyć grę Ronaldinho. Jeśli jest jedna rzecz, jakiej nauczyło mnie oglądanie tych zawodników, to nieodczuwanie strachu przy próbowaniu rzeczy przed obrońcą. Robiłem to od czasów gry w szkółce i utrzymuję to. Dzisiaj Neymar jest w tym względzie największy. Rodrygo i Marcelo jako Brazylijczycy też to mają, a ja oglądam, jak robią to każdego dnia.

Akademia Flamengo jest bardzo znana. Jak wyglądał twój rozwój w tym miejscu?
Tak faktycznie dołączyłem klubu, gdy miałem 10 lat, a po dwóch sezonach już oceniano mnie jako wonderkid. To skutkowało tym, że ludzie próbowali przemówić mi, że nie jestem najlepszy, gdy szło mi dobrze oraz że nie jestem najgorszy, gdy miałem złe okresy. To pomogło mi zachować zrównoważoną głowę. Ciągle pamiętam rozmowy z klubowym psychologiem, gdy mówił mi, że mam pozostać na ziemi i szanować starszych oraz kolegów.

Jak radziłeś sobie z tymi gigantycznymi podróżami na treningi?
To było bardzo daleko i jeździłem tam od 2010 do 2014 roku. Był czas, gdy przyjaciel z dzielnicy zabierał mnie na trening. Innym razem robił to ktoś inny. Zawsze w klubie był ktoś z São Gonçalo, co wszystko trochę ułatwiało. Gdy jesteś jednak dzieckiem, za bardzo nie zwracasz na to uwagi. Najgorsze było to, że drogę autobusem musiałem pokonywać razem z mamą czy tatą, a to mogło zająć zależnie od ruchu nawet 3 godziny.

Jako młody zawodnik, jak pewny byłeś tego, że ci się uda?
Na początku grałem dla zabawy, jak robi to większość młodych piłkarzy, ale gdy rzeczy stały się poważniejsze, czyli zacząłem dostawać pieniądze i ludzie zaczęli o mnie mówić, zrozumiałem, że muszę skupić się jeszcze bardziej. Gdy miałem 14 lat, zdecydowałem, że mogę być wielkim graczem. Od tego momentu mój ojciec zawsze wskazywał mi drogę. Były dni, gdy mieliśmy mało pieniędzy i nie mogłem jeździć na treningi, ale Flamengo okazało nam zrozumienie, bo wiedzieli, że wielu chłopców żyje daleko i nie wszyscy mają pieniądze.

Jak poradziłeś sobie z presją debiutu w wieku 16 lat w seniorskim zespole najpopularniejszego brazylijskiego klubu?
Mój debiut był dosyć ciężki. Nie oczekiwałem, że zagram zaraz po powrocie z mistrzostw Ameryki Południowej do lat 17. Rozgrzewaliśmy się za bramką i Lucas Paqueta powiedział mi, że [trener] Zé Ricardo wzywa mnie do siebie. Odpowiedziałem: „Nie, Paqueta, woła ciebie”. Powoli szedłem do linii bocznej, nie wierząc w to, co się dzieje, ale Zé Ricardo faktycznie mnie wstawił. To nie było łatwe dla 16-latka zagrać na Maracanie przy ponad 40 tysiącach fanów, którzy dodatkowo śpiewali jego imię. To była niespodzianka. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak wiele osób wie, kim jestem! Niestety pojawiło się trochę nerwów i nie mogłem pokazać mojej gry, ale to był kluczowy krok.

Jak radziłeś sobie z ogromnymi oczekiwaniami, jakie pokładano w tobie od najmłodszych lat?
Myślę tylko o grze w piłkę i mocno liczę na rodzinę w kwestii podejmowania najlepszych decyzji. Moje kluby były zawsze wobec mnie wspaniałe na boisku i poza nim. W Realu Madryt oprócz mnie jest czterech innych Brazylijczyków. Rodrygo i Éder Militão dołączyli rok po mnie. Marcelo i Casemiro są tu od jakiegoś czasu, co sprawia, że wszystko jest łatwiejsze. Jednym z moich celów jest posiadanie tak ułożonych głów jak oni, żebym mógł zostać w klubie na długi czas. Obym mógł znaleźć się na tej samej zwycięskiej ścieżce.

Jak dowiedziałeś się o tym, że chce cię Real Madryt?
To było zaraz po powrocie z mistrzostw U-17 w Chile w 2017 roku. W prasie pojawiały się już wtedy plotki, ale ja w to nie wierzyłem. W końcu do tego doszło: Real Madryt i Barcelona położyły na stole swoje oferty i dostałem 3 dni na zdecydowanie się. Zawsze chciałem grać dla największego klubu i dlatego wybrałem Real Madryt. Rodzice odwiedzili oba kluby i oni spodobali się im bardziej. Ich propozycja pokrywała się z tym, czego zawsze chciałem i poczułem, że ich projekt jest dla mnie lepszy. Oni dają wiele minut młodszym graczom, takim jak ja, a poza tym przechodzili wtedy przez okres wielkich sukcesów w Lidze Mistrzów.

Czy zmierzyłeś się z dodatkową presją z powodu swojej kwoty transferowej?
Tak, absolutnie. To była jedna z najcięższych rzeczy, cięższa nawet od regularnej gry. Musiałem sprawić, by wszyscy zapomnieli o mojej cenie. Na szczęście, rozegrałem wiele meczów w moim pierwszym sezonie. Teraz mam ich już ponad 50, a coś takiego osiąga niewielu zawodników w takim wieku.

Jaka jest twoja największa lekcja od czasu dołączenia do Realu Madryt?
Mocno poprawiłem się taktycznie. Gra obok największych zawodników na świecie pomogła mi się bardzo poprawić w tym względzie. Poziom jest bardzo wysoki, nawet na treningu, co sprawia, że ciągle muszę być bardzo skupiony. To był jeden z powodów, przez które chciałem jak najszybciej przyjechać do Europy. Tutaj grasz nie tylko z najlepszymi, ale także przeciwko najlepszym.

A na poziomie osobistym?
Wiem, że to, co robię poza boiskiem, jest kluczem do mojej postawy na murawie, więc podejmuję jak najlepsze decyzje, by móc rozgrywać jak najwięcej meczów. Mam własnego fizjoterapeutę, z którym pracuję codziennie, by zwiększyć moje zdolności regeneracyjne i zapobiegać kontuzjom. Mam też restrykcyjną dietę. Musiałem zmniejszyć liczbę brigadeiros [czekoladowo-mleczne kuleczki], jakie zjadałem! Teraz mogę po nie sięgnąć tylko w dni wolne [śmiech].

Kto w klubie pomaga ci najbardziej?
Karim [Benzema], bez cienia wątpliwości. Pomagał mi od pierwszego dnia, doradzając jak podejmować najlepsze decyzje. Gdy gramy razem, przypomina mi, żebym zachował spokój i koncentrację. Mieliśmy mecz z Atlético, w którym straciłem piłkę i z tej akcji padł gol. Powiedział mi, żebyśmy zamienili się pozycjami na kilka minut, bym rzadziej miał piłkę i mógł odzyskać pewność siebie, co miało pozwolić mi wrócić do meczu. Zrobiliśmy to i zadziałało doskonale. On jest doświadczony, jest w Realu już ponad dekadę, więc to zaszczyt, że mogę się od niego uczyć.

Jak Zidane poprawił twoją grę?
On robi, co tylko może, by sprawić, że jego zawodnicy czują się komfortowo i prezentują odpowiedni poziom na murawie. Lubi indywidualne rozmowy, by przekazać każdemu, czego od niego oczekuje. Daje mi tyle pewności siebie, gdy powtarza, że robiąc dalej dobre rzeczy, będę przyszłością klubu obok takich młodych graczy jak Rodrygo.

Czy kiedykolwiek onieśmieliło cię to, że w szatni masz tyle gwiazd?
Często, bo wcześniej oglądałem tych graczy w telewizji. Teraz codziennie z nimi trenuję i gram w gry wideo. To samo dotyczy byłych zawodników. Często pojawiają się tutaj Roberto Carlos czy Emilio Butragueño, a ja mam wobec nich duży szacunek za to, co zrobili dla klubu.

Jak treningi w Realu Madryt można porównać do tych we Flamengo?
Trudno opisać jakość, jaką mamy w Madrycie i tutaj też inny jest mindset piłkarzy. Tutaj panuje taka zwycięska mentalność, że każdy z nas chce wygrać we wszystkim, co może. To podwyższa konkurencyjność w każdym ćwiczeniu. Jeśli minimalnie zwolnisz na treningu, strata do reszty się powiększa.

Kto dominuje na treningach?
Marcelo ma niesamowite umiejętności i fenomenalną kontrolę nad piłką, a Karim myśli o 10 sekund szybciej od kogokolwiek innego.

Co było twoim największym wyzwaniem od czasu przyjazdu do Hiszpanii?
Najcięższe jest pozostawanie daleko od Rio de Janeiro. Gdy tylko mogę, zapraszam do siebie gości, byśmy mogli spędzić razem trochę czasu. Mieszka ze mną dwóch przyjaciół z dzieciństwa i ciągle możemy przebywać razem. Poza tym czuję się tu całkowicie jak w domu i jestem gotowy do robienia tego, co kocham najbardziej, czyli grania w piłkę.

Jakie są twoje dotychczasowe doświadczenia z kibicami Realu Madryt? Oni potrafią być bardzo wymagający.
Nie mam z tym problemu. Dorastałem we Flamengo, więc jestem przyzwyczajony do gry pod wielką presją. W Realu Madryt jest dokładnie tak samo. Gdy nie wszystko idzie planowo, jesteśmy poddawani dokładnej analizie, ale gdy mamy mocny okres, ci fani pchają cię na szczyt.

Często walczysz z Rodrygo o miejsce w pierwszej drużynie, więc czy poza boiskiem pozostajecie tak dobrymi przyjaciółmi?
Akceptujemy to, bo tutaj w Realu większość zawodników rozgrywa w sezonie tyle samo meczów. Jednak jestem szczęśliwszy, gdy jesteśmy razem na boisku! [śmiech]

We wrześniu zadebiutowałeś w seniorskiej reprezentacji. Jakie to było uczucie?
W piłce nie ma nic lepszego, a ta szatnia to najlepsze środowisko na świecie. Nie posiadałem się ze szczęścia, że mogłem zagrać obok mojego idola Neymara czy innych topowych gości jak Thiago Silva. Dorastałem oglądając ich w telewizji, więc bycie z nimi na boisku było zaszczytem. Ucieszyłem się też ze spotkania tam Lucasa Paquety. Wspominaliśmy wszystko, co robiliśmy razem we Flamengo.

Co mówił ci Tite?
Wezwał mnie na rozmowę i powiedział, że mam pozostać skupiony, że mam nie odlecieć niezależnie czy będzie iść mi lepiej lub gorzej. Wiem, jak trudno jest dostać się do składu Seleção, bo mamy tak wielu wspaniałych atakujących. Mogę powiedzieć tyle, że gdy dostanę szansę, chwycę ją i pozostanę w wyjściowej jedenastce.

Co chciałbyś wygrać w najbliższej dekadzie?
Chcę dalej grać dla Realu Madryt na najwyższym możliwym poziomie i wygrać Ligę Mistrzów. Chciałbym mieć też miejsce w reprezentacji, która wygra mundial. Moim ostatecznym marzeniem była wspólna gra z Neymarem dla Brazylii, więc teraz chcę poznać LeBrona Jamesa. On jest moim bohaterem z powodu wszystkiego, co robi w NBA. Nigdy nie chowa się, gdy jego ekipa go potrzebuje. Mam nadzieję, że z tym pomoże mi Nike! [śmiech]

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!