Kulminacja
„Człowieka poznaje się nie po tym, jak zaczyna, lecz po tym, jak kończy”, powtarzają co rusz ludzie mądrzejsi od nas. To akurat jedno z tych powiedzeń, które podważyć jest znacznie trudniej niż zdecydowaną większość innych powszechnie znanych życiowych prawd. Przynajmniej w futbolu.
Fot. Getty Images
Wszyscy przecież pamiętamy, ile musieliśmy się nacierpieć chociażby w drodze po kolejne triumfy w Lidze Mistrzów. Istotnym elementem każdego z tych sukcesów była umiejętność radzenia sobie z kryzysowymi sytuacjami i podnoszenia się z gleby nim ktoś zdąży nas w nią nieodwołalnie wdeptać. Nawet ta przeklęta Barcelona Guardioli w swoim pierwszym sezonie zaczynała przecież od porażek z Numancią (!), remisu z Racingiem (!!) czy przegranej z Wisłą Kraków (!!!!!!), by następnie zgarnąć w zasadzie wszystko, co było do zgarnięcia.
Przykładów o sztuce wstawania i historii typu „od zera do bohatera” moglibyśmy mnożyć jeszcze pewnie przez sto lat, a i tak nie zdołalibyśmy wyczerpać tematu. Końcowy efekt jest niewątpliwie najważniejszy, tylko i wyłącznie on stanowi element ostatecznego rozliczenia oraz pozwala na jednoznaczną ocenę powodzenia czy niepowodzenia. W całym tym mechanizmie istnieją jednak pewne haczyki. Po pierwsze, niepowodzenia w drodze do sukcesu mogą przytrafiać się co najwyżej sporadycznie. Po drugie, przez znakomitą większość czasu i tak musisz prezentować równą formę. Po trzecie, w kluczowym momencie nie ma już zmiłuj. No i, jakkolwiek patrzeć, mimo wszystko po prostu nie ma lepszego punktu wyjścia niż udany start.
Jak na razie Real Madryt, posługując się powyższym kluczem, w ogólnym rozrachunku pozwala myśleć, że znajdujemy się na dobrej drodze. Choć rzecz jasna zdążyliśmy już zaliczyć parę rozczarowujących wyników, nasza forma pozostaje na tyle równa, by w odróżnieniu od poprzednich lat wciąż móc mieć realne nadzieje na mistrzostwo. Zaliczyliśmy także wyjątkowo udany początek roku, najpierw wychodząc z krainy remisów dzięki zwycięstwu 3:0 z Getafe, a następnie zdobywając na saudyjskiej ziemi Superpuchar Hiszpanii. Dziś natomiast do tego gara przyjdzie nam dorzucić związek X w postaci jednego z kluczowych momentów. O 16:00 zmierzymy się bowiem na własnym stadionie z 4. w tabeli Sevillą.
Spotkanie z Andaluzyjczykami stanowić będzie kulminację styczniowej serii starć z ekipami krajowej elity. Na rozkładzie mamy już Valencię i Atlético w Superpucharze Hiszpanii, kolejny bój wagi ciężkiej przyjdzie nam zaś stoczyć już w ramach ligowych rozgrywek. Ekipa Julena Lopeteguiego, jak już wspomnieliśmy, zajmuje 4. miejsce w tabeli z dorobkiem 35 punktów (tyle samo mają Los Colchoneros). O tym, czego mniej więcej możemy się spodziewać, mogliśmy się przekonać jwe wrześniu na Sánchez Pizjuán. Królewscy w Sewilli wygrali co prawda 1:0 po golu Karima Benzemy w drugiej połowie, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że była to potyczka dla nas bardzo ciężka. Królewscy musieli się niesamowicie napocić, by ostatecznie sięgnąć po trzy punkty. Należy mieć poprawkę na to, że wówczas graliśmy na wyjeździe oraz świeżo po paryskim blamażu, tym niemniej oczekiwanie łatwej przeprawy raczej nie poprowadzi nas w dobrym kierunku.
Lopetegui zbudował w Sewilli naprawdę solidny kolektyw. Nawet jeśli wielu złośliwie wytyka Julenowi, że jak zwykle stworzył drużynę, która dobrze gra gdzieś do 3/4 wysokości boiska, to jednak z drugiej strony należy zauważyć, że jego Sevilla jest wyjątkowo szczelna w defensywie. Andaluzyjczycy jako jeden z czterech zespołów w lidze na tym etapie sezonu mają mniej niż 20 straconych bramek (18). Lepszym wynikiem w tym aspekcie pochwalić mogą się jedynie Real, Atlético (po 12) oraz Athletic (13).
Miejmy nadzieję, że Królewscy mimo wyczerpującego turnieju w Arabii Saudyjskiej uskrzydleni ostatecznym triumfem pójdą dziś za ciosem. Na Bernabéu czeka nas z założenia jedno z najbardziej wymagających ligowych spotkań pozostałych do końca rozgrywek. Nawet jeśli w grze stawką pozostają jedynie trzy punkty, to jednak zwycięstwa z takimi rywalami jak Sevilla zawsze dają większego kopa w obliczu dalszej walki o mistrzowski tytuł. Kolejny zastrzyk wiary w siebie z pewnością będzie nie do przecenienia. Za pasem bowiem kolejne derby Madrytu...
Mecz z Sevillą rozpocznie się o 16:00, a w Polsce na żywo będzie można obejrzeć go na CANAL+ Sport 2 na platformie Player.pl.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze