City wygrywa w derbach Manchesteru
Niedawno zakończyło się rozgrywane na Old Trafford pierwsze starcie półfinałowe EFL Cup między Manchesterem United a Manchesterem City. Obecni mistrzowie Anglii ewidentnie chcieli zrewanżować się za ostatnią ligową porażkę i wygrali 3:1, zdobywając trzy bramki już w pierwszej połowie i właściwie zamykając kwestię awansu.
Fot. Getty Images
Pierwsza połowa upłynęła całkowicie pod dyktando gości. Podopieczni Guardioli kontrolowali tempo gry, nie dawali pojedynczym, indywidualnym atakom Czerwonych Diabłów nawet dotrzeć pod bramkę Claudio Bravo, a sami wychodzili z zabójczymi kontrami. Najpierw jednak, kiedy mecz był jeszcze całkiem wyrównany, pojawił się Bernardo Silva. Portugalczyk zszedł na lewą nogę, wziął na zamach dwóch obrońców gospodarzy i pięknym strzałem w okienko nie dał szans De Gei.
W szeregach United wyraźnie duch upadł, a jedynym, któremu faktycznie zależało wydawał się być Marcus Rashford. To jednak na nic się nie zdało, bo City wychodziło z kolejnymi zabójczymi kontratami. Znów Bernardo podał prostopadle, odnalazł Mahreza, który minął bramkarza gospodarzy i podwyższył stan spotkania. Chwilę później po kolejnym słabym ustawieniu linii defensywnej gospodarzy, w polu karnym znalazł się De Bruyne, a jego dośrodkowanie niefortunnie do własnej siatki wbił Pereira.
Druga połowa była już zdecydowanie lepsza pod względem gry Manchesteru United, pytanie tylko, czy wynikało to faktycznie z ich ambitnej walki, czy po prostu z drugiego biegu wrzuconego przez The Citizens. Podopieczni Solskjaera tylko raz byli w stanie odpowiedzieć, gdy do siatki trafił Marcus Rashford, będący w ostatnim czasie jedynym oprócz Freda jasnym punktem Czerwonych Diabłów. Niestety to nie wystarczyło i choć obie ekipy czeka jeszcze starcie rewanżowe w walce o finał Pucharu Ligi, to można sobie śmiało zadać pytanie, czy w takich warunkach ma to sens?
Manchester City zagrał naprawdę świetny mecz i jedyny minus, jaki można przy nich postawić, to wyłączenie się w drugiej połowie. Można jednak być pewnym, że wyłączyli się tylko i wyłącznie dlatego, że mogli sobie na to pozwolić, prowadząc 3:0 na terenie największego rywala. Po nieco gorszych tygodniach podopieczni Guardioli wracają do formy i z pewnością ma to związek ze zmniejszającą się listą kontuzji. Niedługo do gry powinien być także gotowy Laporte, więc przygotowania do dwumeczu w Lidze Mistrzów zaczną iść pełną parą.
Manchester United – Manchester City 1:3 (0:3)
0:1 Bernardo Silva 17' (asysta: Walker)
0:2 Riyad Mahrez 33' (asysta: Bernardo)
0:3 Andreas Pereira 38' (gol samobójczy)
1:3 Marcus Rashford 70' (asysta: Greenwood)
Manchester United: De Gea; Wan-Bissaka, Lindelöf, Jones, Williams; Fred, Pereira; James (64' Gomes), Lingard (46' Matić), Rashford; Greenwood (81' Martial).
Manchester City: Bravo; Walker, Fernandinho, Otamendi, Mendy; Rodri, Gündoğan, De Bruyne (80' Jesus); Mahrez (86' Foden), Sterling, Bernardo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze