Toshack: Gra z Bale'em to jak gra w dziesięciu
Były szkoleniowiec Realu Madryt, John Toshack, udzielił obszernego wywiadu dla magazynu Líbero. Walijski trener w szczery sposób odpowiedział na wiele pytań związanych z jego pobytem w stolicy Hiszpanii i nie tylko. Poniżej przedstawiamy najciekawsze fragmenty tej rozmowy.
Fot. Getty Images
– Pierwsze, co chcę zrobić, to zapytać, czy jest jakiś trener, który wygrał w Hiszpanii ligę, puchar i superpuchar z różnymi drużynami? Tak tylko pytam. Byli tu Capello czy Cruyff, ale to mnie udało się zdobyć superpuchar z Deportivo, wygrywając dwa razy z Realem Madryt, z Królewskim sięgnąłem po mistrzostwo z rekordem goli, a z Sociedad sięgnąłem po jedyny w historii klubu Puchar Króla w 1987. W Hiszpanii nauczyłem się jednego popularnego powiedzenia: „kwiat jednego dnia”. Jestem dumny z tego, że nie dotyczy to mnie. Nie jestem kwiatem jednego dnia.
– Do Liverpoolu przechodziłem, kiedy miałem 21 lat. Trenerem był wówczas Billa Shankly. Nie miałem wtedy prawa jazdy, dopiero w Liverpoolu je zrobiłem. Tak więc do miasta przyjechałem pociągiem. Pamiętam, że jak wsiadłem z wagonu, na peronie stał Shankly w gentelmeńskim kapeluszu. Wyglądał jak amerykański gangster. Podszedłem do niego, a on powiedział: „Witam w Liverpoolu, synu. Skończyłeś szkołę, przyszedłeś do kościoła”.
– Transfer Anelki? Muszę być ostrożny w słowach, ponieważ minęło już sporo czasu. Pamiętam, że Wenger powiedział mi, iż Anelka chce odejść. Działy się jednak jakieś dziwne rzeczy. Kiedy zobaczyłem, ile Real za niego zapłacił, byłem zdumiony. Ustaliłem przecież za niego sporo niższą cenę. Było w tym coś… działy się dziwne rzeczy.
– Ówczesny prezes Realu Madryt, Ramón Mendoza, był bardzo sympatyczny. Pamiętam, jak powiedział mi: „John, to jest… to jest Real Madryt, nie Real Sociedad. Odpowiedziałem mu, by nie mówił mi o Realu Sociedad, który tu wygrał 4:1. W klubie wysoką pozycję też Manuel Fernández Trigo. Był traktowany niczym sierżant oraz zajmował się bodaj trenowaniem którejś z ekip młodzieżowych. Raz zapytał mnie, dlaczego wystawiam tego czy tamtego. W dość bezpośredni sposób kazałem mu się nie wtrącać. Następnie wsadziliśmy sześć goli Valencii tym samym składem. Potem jeszcze 5:0, 4:0, 6:0 i liga zakończona ze 107 trafieniami. Prezes podczas świętowania stwierdził, że to niezły wynik jak na defensywnie usposobiony zespół. Pomyślałem sobie, że najwidoczniej zmienił zdanie po tym, jak pierwsze miesiące, zwłaszcza wrzesień, były dla nas skomplikowane.
– Krytyka Bernabéu za stawianie na Geremiego kosztem Seedorfa? Dla mnie Clarence nie był dobrym profesjonalistą. Gdyby moja posada zależała od Geremiego lub Seedorfa, nie ma w ogóle dyskusji co do wyboru. Šukerowi i Mijatoviciowi również przekazałem, że triumf w Lidze Mistrzów chyba za bardzo uderzył im do głowy. Myśleli, że są bogami, ale potem wszystko zaczęło się sypać.
– Bale przede wszystkim ma niebywały talent. Debiutował u mnie w wieku 17 lat. Jeśli jakiś 17-latek zalicza debiut w dorosłej kadrze, to nie dzieje się tak bez powodu. Grał wówczas w Southampton na lewej obronie, a potrzebowaliśmy kogoś na tę pozycję. Był niczym pocisk. Startował zresztą razem z Ramseyem. Pamiętam jeszcze Bale’a, który często faulował. Teraz nie bierze udziału w grze. Na pięć minut nieraz się podłączy, ale ogólnie nie bierze udziału. Potem nagle zrobi jakiś sprint i się wycofuje. To tak, jakbyś grał w dziesięciu. Jest czystym indywidualistą.
– Ja nigdy nie uczęszczałem na lekcje hiszpańskiego. Ludzie mówili, że mówię źle, ale z czasem nabrałem praktyki w mowie i lekturze. Czasami jeszcze mylę się z czasownikami… Jeśli jednak chodzi o Bale’a, to po sześciu latach moim zdaniem powinieneś przyswoić język. Czasami chciałbym po prostu wiedzieć, co on myśli. To nie jest jakaś żarliwa krytyka z mojej strony. Po prostu nawet z błędami czasami możesz wyrazić siebie w lepszy sposób. To taka mała bitwa, wyzwanie.
– Moja wypowiedź tuż przed zwolnieniem z Realu („Prędzej świnie zaczną latać nad Bernabéu niż wycofam się z moich słów”. Toshack na niedługo przed pożegnaniem się z posadą nie szczędził krytyki pod adresem piłkarzy i pracowników klubu – przyp.red)? W Anglii to bardzo popularne powiedzenie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze