Zizou, gdzie te zmiany?
<i>MARCA</i> wylicza, że nic się nie zmieniło
To okres przygotowawczy, tak. Za szybko też na definitywne wnioski. Jednak odczucia, jakie przekazuje ten Real Madryt, nie są dobre. Drużyna zamknęła pobyt w Stanach Zjednoczonych z bilansem dwóch porażek i jednego remisu, w tym wstydliwą przegraną 3:7 z Atlético Madryt. MARCA stwierdza, że trudno nie bić na alarm. Zinédine Zidane po derbach pozostał spokojny, ale nerwy odczuwa się już nie tylko wokół klubu, ale także już u działaczy. Szczególnie rozczarowani są jednak kibice, którzy pytają: gdzie ta rewolucja?
Gdy Zidane przejął ekipę 11 marca, wysłał klarowne przesłanie: „Zmienimy rzeczy”. Potem powtarzał to kilka razy na konferencjach prasowych, jasno podkreślają potrzebę dokonania rewolucji. Cztery miesiące później trzon drużyny pozostaje dokładni taki sam, a w tym czasie tak naprawdę jedynym poważnym wzmocnieniem do jedenastki na teraz był Eden Hazard.
Ta sama jedenastka
Trzy pierwsze sparingi przyniosły dokładnie ten sam skład, jaki widzieliśmy w poprzednich latach. W obronie Carvajal, Ramos, Varane/Nacho i Marcelo, w środku Kroos i Modrić, a w ataku Benzema. Ten sam zestaw graczy, którzy poprzedni sezon całkowicie przegrali na początku marca i ostatecznie skończyli ligę 19 punktów za Barceloną. Rok wcześniej, jeszcze z Zizou, strata wyniosła 17 punktów. Dokonano transferów, ale poza Hazardem raczej są to wzmocnienia ławki. Zidane znowu zależy od ekipy, która wygrała z nim trzy Ligi Mistrzów z rzędu, ale której postawa w ostatnich dwóch latach znacząco się pogorszyła.
Ta sama apatia
Zidane powiedział po meczu: „Nie weszliśmy dobrze w spotkanie, mieliśmy mniejszą intensywność i tak strzelili nam siódemkę”. Znowu na konferencjach Francuza pojawia się słowo „intensywność” i znowu słychać o „złym wejściu w spotkanie”. Trener ponownie nie potrafi zmotywować swoich piłkarzy na starcia poza Ligą Mistrzów, a ten Real nie różni się praktycznie niczym od drużyny, która przegrywała w końcówce sezonu z Rayo, Sociedadem czy Betisem. Wtedy wymówką było „granie o nic”. Przyszedł jednak nowy sezon i cały czas rywale zawsze wyglądają na ludzi z większym wigorem i mocą fizyczną, nawet w takich starciach jak derby miasta.
Te same problemy w bramce
Courtois w piątek ogłosił: „Teraz jest jasne, kto jest numerem 1”. Rzeczywistość jest jednak taka, że Belgowi brakuje tego bramkarskiego anioła stróża, gdy zakłada koszulkę Królewskich. W niej traci gole z szokującą łatwością. W poprzednim sezonie przyjął pięć trafień na Camp Nou, trzy na Pizjuán, a cztery zafundował mu Ajax w Madrycie… Ten sezon zaczyna się tak samo: pięć goli do przerwy w derbach. Trudno będzie o tym zapomnieć, tym bardziej po jego ostatnich słowach.
Ta sama średnia kontuzjowanych
Real Madryt skończył 2018 rok z 43 kontuzjami. Patrząc na to, że w klubach rywalizuje się 10 miesięcy, średnio Królewscy notowali jeden uraz na tydzień. Nowy sezon rozpoczął się tak samo, także pod względem średniej i nawet po zmianie trenera od przygotowania fizycznego: w ciągu 3 tygodni zanotowano dwie kontuzje mięśniowe Brahima i Mendy'ego oraz dwa urazy mechaniczne Asensio i Jovicia.
Ten sam brak zaufania do młodych
Santiago Solari próbował ratować poprzedni sezon wprowadzając do składu Llorente, Reguilóna czy Viníciusa. Z Zidane'em ta polityka znowu zaginęła. Francuz wrócił na ławkę, a wraz z nim na boisko wrócili Kroos, Modrić, Casemiro, Marcelo czy Isco. W końcówce poprzedniego sezonu można było zrozumieć, że chodzi o utrzymanie spokoju w szatni i dogranie ligi bez problemów z niezadowolonymi gwiazdami, ale letnie przygotowania pokazują, że ci zawodnicy to dla Zizou piłkarze pierwszego wyboru. Co do młodych, większość opuściła już klub. W kadrze został tak naprawdę tylko Vinícius, ale Francuz nie wydaje się zbytnio w niego wierzyć.
Ten sam opór przy gwiazdorskich transferach
Nie można mówić, że Real nie wydał pieniędzy, bo zrobił to i to w dużym stopniu. Odczucie jest jednak bardzo jasne: jedynym crackiem wśród nowych nabytków jest Hazard. Pozostali zawodnicy to gracze z drugiego rzędu i obiecujące talenty. Każdy dołoży swoją cegiełkę, ale trudno spodziewać się, że ktoś więcej będzie grać w najważniejszych meczach. Madridismo tęskni za takimi prezentacjami gwiazd jak ta Hazarda. Pogba, Mbappé czy Neymar? Kibice marzą o zawodnikach tego kalibru i takich działaniach na rynku jak te z lata 2009 roku, gdy ściągnięto w jednym oknie Cristiano, Kakę, Benzemę i Xabiego Alonso. Tego wręcz spodziewano się, gdy drużyna zanotowała sezon bez wielkiego trofeum, a Zidane wrócił i powiedział: „Dokonamy zmian”. Na razie nie widać praktycznie ani jednej z nich.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze