Napastnik, który nie strzela goli
Mariano nie ma szczęścia i zawodzi
Podczas czwartkowej goleady Królewskich widzieliśmy radość, powroty, ale także smutek. W 82. minucie meczu Mariano musiał zejść z boiska z kontuzją uda, przez którą może przegapić Klubowe Mistrzostwa Świata, choć klub nie wydał oficjalnego komunikatu na temat jego stanu zdrowia. Dla piłkarza nie ma nic gorszego niż kontuzje, to oczywiste, ale w przypadku napastnika nieszczęścia zdają się chodzić parami, a ten sezon daje mu więcej powodów do niezadowolenia niż satysfakcji.
W kadrze są zawodnicy, którzy mimo kiepskiej gry bronią się liczbami, ale Mariano nie jest jednym z nich. Ten Real Madryt strzela najmniej goli od lat i prawdą jest, że era Cristiano Ronaldo dobiegła definitywnie końca, ale nawet pomimo braku takiego goleadora, bramek jest jak na lekarstwo. Mariano wrócił do stolicy Hiszpanii za nadzieją, że chociaż w pewnym stopniu pomoże w wypełnieniu luki pozostawionej przez Portugalczyka, ale na ten moment bardzo mu do tego daleko.
Odszedł w poszukiwaniu gry i bramek, które odnalazł w Lyonie, ale wrócił, by ponownie trafiać dla Królewskich. Jest wojownikiem, pokonał trudności, które napotkał w swojej karierze, potrafi uderzyć z dystansu i dobrze gra głową. Nie jest to światowy poziom snajpera, nigdy nie był, ale zawsze nadrabiał braki swoim zaangażowaniem. Nigdy nie odpuszcza i nie rozluźnia mięśni, a niemal każdy mecz kończy posiniaczony i ekstremalnie zmęczony.
Ma jednak poważny problem – nie zdobywa bramek. A niespodziewanie robi to jego kolega z zespołu – Karim Benzema. Różni ich jednak to, że Francuz zawsze chwalony jest za swoją grę poza polem karnym i brak gola często nie oznacza, że rozegrał słaby mecz, jak miało to miejsce choćby w starciu z Valencią. Z Mariano jest jednak inaczej. Gdy nie strzela, nie istnieje.
Jeszcze większy kłopot polega na tym, że Mariano tak naprawdę nie ma kiedy zdobywać bramek. Jest jednym z najrzadziej grających zawodników. Ani Lopetegui, ani Solari nie wybierali go zbyt często. Nie pomogły też urazy. Fakty są jednak takie, że rezerwowy napastnik strzelił w tym sezonie tylko jednego gola. Cierpi na tym cały zespół, który zdobywa znaczniej mniej bramek niż Barcelona, Sevilla, a nawet Levante czy Celta. Strzelecki dołek nie sprawiał jednak, że Mariano mógł rozwiązać ten problem.
Spotkanie z Melillą było najlepszym przykładem. Mariano walczył jak taran, co w 82. minucie skończyło się dla niego urazem. Inni kończyli mecz z workiem goli, a on kończył go z kontuzją i nie tylko brakiem bramek, ale też brakiem klarownych okazji. Mecz, który miał na celu podnieść morale wszystkich zawodników, skończył się dla niego tak, że znów jego głowę wypełnia multum wątpliwości.
Mariano był w rzeczywistości jedynym letnim wzmocnieniem ataku. Ludzie, którzy rozmawiali z Florentino Pérezem, tłumaczyli mu, jak wypełni się luka po Cristiano. Krok do przodu miał zrobić Asensio, zdrowy miał być Bale, który dodatkowo miał brać na siebie odpowiedzialność, Benzema miał grać z większą zaciekłością, a swoje miał dokładać jeszcze Mariano. Niemal żaden z tych scenariuszy się nie spełnił.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze