Czas porzucić łatkę młodego talentu i przejść do rzeczy
Wahania formy zabijają potencjał Hiszpana
„Nie przykładaj wagi do tego, co mówią o tobie dookoła i skup się na dążeniu do bycia lepszym piłkarzem”, ostrzegał Zidane Marco Asensio za każdym razem, gdy wokół pojawiało się zbyt dużo pochwał mogących zamieszać młodemu piłkarzowi w głowie. W klubie cenili sobie to, w jaki sposób francuski szkoleniowiec potrafił prowadzić gracza, kiedy wokół powtarzano, że może on być przyszłym zdobywcą Złotej Piłki oraz kiedy zaczęto go porównywać z Messim, co rzecz jasna było przesadą. Zizou zauważył w tym niebezpieczeństwo i nie wahał się sadzać go na ławce, by zrozumiał, co go może czekać, gdy drużynie będzie szło gorzej.
Asensio w tym momencie ma właśnie spore problemy z pokazaniem swojej najlepszej wersji. Po odejściu Cristiano przyszła pora, by wyjść z cienia, stanąć w pierwszym szeregu i udowodnić, że jest w stanie prowadzić zespół do zwycięstw. Z rezerwowego stał się kimś, kto częściej gra od początku niż przesiaduje na ławce. Jest praktycznie zobowiązany do niezawodności.
Głównym problemem Marco wydają się problemy z utrzymaniem formy. W poniedziałek w barwach reprezentacji Hiszpanii znów widzieliśmy zdecydowanie zbyt ospałego Asensio. Nie może to wyglądać w ten sposób. Młody atakujący jest w trakcie sezonu, który ma potwierdzić, że nie mówimy już o obiecującym zawodniku, lecz o graczu ze szczytu. Wymagania wobec 22-latka wzrosły, co klub dał mu wyraźnie do zrozumienia. Latem mówiło się o zainteresowaniu Liverpoolu, ale Real postawił sprawę jasno: bez Ronaldo i wobec coraz trudniejszego działania na rynku transferowym Asensio jest dla ekipy kluczowy.
Rola Asensio jest coraz ważniejsza. Florentino Pérez widzi w nim teraźniejszość i przyszłość. Jednym z argumentów, dla których sternik Królewskich postanowił nie walczyć na poważnie o Mbappé, było to, że przybycie Francuza może zahamować rozwój Marco. Za każdym razem, gdy były gracz Mallorki wchodził z ławki odwdzięczał się przepiękną bramką oraz bez żadnych kompleksów radził sobie przeciwko wielkim drużynom. Nie dało się zauważyć u niego żadnego poczucia presji. Po prostu cieszył się grą.
Sprowadzenie Edena Hazarda także byłoby przeszkodą dla Hiszpana. „Transferem jest Asensio”, wychodzili z założenia włodarze w ciągu dwóch minionych lat. Atakujący od momentu dołączenia do Los Blancos mógł cieszyć się specjalnym traktowaniem i opieką. Od początku panowało bowiem przekonanie, że to jeden z tych piłkarzy, którzy będą robili różnicę. Talent, jakość, osobowość, pozytywna bezczelność i niemalże nieograniczone możliwości. Powody te były wystarczające, by pomyśleć, że prędzej czy później Asensio stanie się podstawowym graczem. Stale zachowywano wobec niego cierpliwość, ponieważ „urodził się, by grać dla Realu Madryt”.
Jego przypadek ma wiele wspólnego z tym, co działo się u Karima Benzemy. Francuzowi także usuwano z drogi wszelkie przeszkody, by ugruntował sobie pozycję pierwszego napastnika. Jego umiejętności techniczne wpisywały się w filozofię klubu. Tak samo w przypadku Asensio, który wykazuje się boiskową inteligencją, potrafi zrobić coś sam oraz ma dar do zdobywania bramek. Krótko mówiąc: potencjalny crack. Wszystko to trzeba jednak udowadniać regularnie, a nie jedynie od czasu do czasu. „Powinien był pokonać Oblaka w tamtej dogodnej sytuacji”, wspominają z niedosytem w biurach na Bernabéu. Nie zapomina o tym również sztab szkoleniowy.
W tym właśnie tkwi szkopuł. Asensio zbyt wysoko zawieszono poprzeczkę, przez co wymaga się od niego cudów. Wciąż jednak głęboko wierzy się, że Marco wreszcie złapie ciągłość i częściej będzie błyszczał. Jednego dnia potrafi być decydujący, by nazajutrz kompletnie rozczarować. Nie można pozwalać sobie na taki brak regularności. Nie z jego potencjałem, zarówno fizycznym, jak i technicznym. Z psychologicznego punktu widzenia w jakiś sposób wpływać na niego musi też to, jak obnosi się z nim Julen Lopetegui. Czy szkoleniowiec potrafi wyciągnąć z niego tyle, co Zidane. Francuz powiedział kiedyś o Asensio dość rzeczowo, że „jest to piłkarz, który nie sra w gacie”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze