Tak trzeba grać
Królewscy wygrali z Celtą 6:0
Gra Realu Madryt na Santiago Bernabéu w tym sezonie nie zadowalała żadnego madridisty. Dziś, na pożegnanie z własnym stadionem, Królewscy potrafili wznieść się na wyżyny. Zinédine Zidane postawił na mocny skład, jednak musiał radzić sobie między innymi bez Daniego Carvajala czy Cristiano Ronaldo. Zawodnicy, którzy dziś ich zastępowali, byli jednak jednymi z najlepszych na boisku.
Spotkanie przypominało momentami festyn. Bo jak inaczej określić akcję, w której napastnik Celty podaje plecami po faulu Casemiro, a wszystko kończy się golem ręką po… spalonym? Sergio, bramkarz rywala, wybija dośrodkowanie z 20 metrów nogą, Achraf zalicza odbiór… głową. Z pewnych fragmentów meczu można by wyciąć całkiem niezłą kompilację w kategorii funny football. W pewnym momencie trzeba było jednak zacząć na poważnie grać w piłkę i Real Madryt bardzo szybko pokazał, że w tej grze goście nie mają szans.
Wszystko rozpoczął Gareth Bale, dzięki któremu Królewscy wysunęli się na prowadzenie. Warto podkreślić nie tylko jego udział, lecz także Keylora Navasa i Luki Modricia. Chorwat odnalazł się w środku pola, utrzymał się przy piłce i stworzył doskonałą okazję, której Książę z Cardiff nie zmarnował. Walijczyk był zresztą w trybie on fire, co udowodnił nieco ponad kwadrans później. Długa piłka od Isco wydawała się zbyt trudna, by znaleźć jeszcze okazję do strzału, ale Bale wreszcie wyglądał jak maszyna. Nie zabrakło mu zwinności i sprytu, dzięki czemu oglądaliśmy pierwsze spektakularnego golazo.
Isco pozazdrościł Bale'owi i nie chciał pełnić drugoplanowej roli. Po podaniu od Toniego Kroosa sam wsadził piłkę w bramkę Celty, a jego trafienie było kolejną ozdobą spotkania przy Concha Espina. Zawodnicy Realu Madryt schodzili do szatnię z pełnym komfortem. Grali na luzie, chciało im się grać, byli skuteczni, a do tego całkiem przyjemnie się na to patrzyło.
W drugiej połowie tempo meczu nie mogło być oczywiście tak wysokie, ale nikt nie zamierzał rozkładać leżaków i parawanów na zielonym dywanie. Chęci do gry od początku meczu miał Achraf Hakimi i to właśnie on był autorem czwartego trafienia. Obrona Celty całkowicie zaspała, a boczny obrońca Królewskich wszedł między rywali jak w masło i podwyższył prowadzenie. Zidane miał już to, czego chciał. Real Madryt rozgrywał bardzo dobry, poważny mecz, ale w końcu trzeba było zrobić zmiany. Jeden z rezerwowych, Marco Asesio, też pokazał, że nie zamierza odpuszczać walki o Kijów. Dziesięć minut po wejściu na boisku wypracował piątą bramkę, a pechowcem, który pokonał swojego bramkarza był Sergi Gómez. Bramkę dorzucił też Toni Kroos.
Los Blancos nie mają za sobą trudnej przeprawy. Celta Vigo zagrała dziś bardzo słabo i źle taktycznie. Wysoko ustawiona linia obrony pozwoliła Bale'owi na dwa trafienia, a Królewscy byli zabójczo skuteczni. Dobrze grał też Achraf Hakimi, który potrafił zaskoczyć Celtę nie tylko jedną, bramkową akcją. Real Madryt w bardzo ładny sposób podziękował fanom za ten sezon. A czy fani mają za co dziękować Królewskim? Na odpowiedź jest za wcześnie. Czekamy do 26 maja.
Real Madryt – Celta Vigo 6:0 (3:0)
1:0 Bale 13' (asysta: Modrić)
2:0 Bale 30' (asysta: Isco)
3:0 Isco 32' (asysta: Kroos)
4:0 Achraf 52' (asysta: Benzema)
5:0 Sergi Gómez 74' (gol samobójczy)
6:0 Kroos 81' (asysta: Mayoral)
Real Madryt: Keylor; Achraf, Varane, Nacho, Marcelo; Modrić, Casemiro, Kroos; Isco (64' Asensio); Bale (72' Lucas Vázquez), Benzema (64' Mayoral).
Celta Vigo: Sergio; Hugo Mallo, Roncaglia, Sergi Gómez, Jonny; Lobotka, Wass, Jozabed (71' Radoja), Brais Méndez (83' Iago Aspas); Maxi Gómez, Boyé (46' Pablo Hernández).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze