Ratowanie sezonu: Czas start
Zapowiedź meczu Leganés – Real Madryt
„Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma”, mawia pradawne powiedzenie. Choć tkwi w nim ukryta wielka mądrość, w praktyce bardzo trudno nieraz jest się z nią pogodzić i żyć w jej myśl. Szczególnie gdy jest się Realem Madryt, gdzie niezależnie od tego, ile wygrasz, apetyt nigdy nie zostanie w pełni zaspokojony. Czym prędzej przyjmiemy jednak do wiadomości, że na krajowym podwórku pozostaje nam już wyłącznie walka w Copa del Rey, tym lepiej dla naszego spokoju ducha.
Nie będziemy przekonywać nikogo siłą, że nazywanie Pucharu Króla rozgrywkami drugiego sortu nie ma swoich podstaw. Dla zespołów z czołówki stanowi on często ewentualne pocieszenie w razie fiaska w walce o mistrzostwo. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, dwumecz z Leganés może jednak sprawić, że pod jednym względem przebijemy zeszły sezon – w poprzedniej edycji Pucharu Hiszpanii odpadliśmy bowiem właśnie w ćwierćfinale, przeciwko Celcie.
Ambicjonalne podejście podsyca również z pewnością fakt, że – jak już pewnie wspomnieliśmy milion razy – Zinédine Zidane nie zdołał zdobyć tego trofeum ani jako zawodnik, ani jako trener. Awans do dalszej fazy dałby także – przy optymistycznym założeniu – dobrą okazję, by odzyskać w pewnym stopniu zaufanie kibiców. Jeśli nie wydarzy się splot niewytłumaczalnych sensacji, wielce prawdopodobne, że w półfinale znajdą się zespoły z pierwszej piątki ligowej tabeli.
Żeby jednak nie wybiegać zbyt daleko, należy zaznaczyć, że do sukcesu jeszcze daleka droga. Nie chodzi tu tylko o drabinę, lecz przede wszystkim o samą grę. W Pucharze Króla, podobnie jak w lidze, do tej pory Real nie zachwycał. Nawet jeśli Zizou w bój posyłał głównie rezerwowych, to jednak w potyczkach z trzecioligowcem (Fuenlabrada) i drugoligowcem (Numancia) mieliśmy prawo wymagać lepszej postawy. Po oczach bije w szczególności to, że nie potrafiliśmy wygrać żadnego z dwóch meczów na Santiago Bernabéu.
Jeśli chodzi o Leganés, będzie to – przynajmniej w teorii – nasz najsilniejszy jak dotąd rywal w Copa del Rey. Trzynasta pozycja w Primera División może nie robi na nikim aż takiego wrażenia, jednak nie możemy dawać zwieść się pozorom. Ekipa spod Madrytu w poprzedniej rundzie krajowego pucharu potrafiła przecież wyrzucić za burtę naszego najświeższego pogromcę, czyli Villarreal. Ogórki (gdyby jeszcze ktoś nie wiedział, to nie nasze określenie poziomu rywala, lecz jego przydomek) najpierw u siebie wygrały 1:0 po golu Amrabata, na wyjeździe zaś przegrali 1:2 (trafienie El Zhara), ale zakwalifikowali się do ćwierćfinału dzięki lepszemu bilansowi wyjazdowych bramek.
Cel na ten wieczór jest prosty – przejechać się 25 kilometrów na Butarque i rozegrać pierwsze dobre spotkanie od dawna. Dziś czeka nas starcie z tych, które mają w wymierny sposób zadośćuczynić za grzechy popełnione w poprzednich miesiącach. Czas najwyższy przełożyć gadki o wydostawaniu się z kryzysu na rzeczywistość. Prosimy więc was, drodzy piłkarze, byście pokazali jaja i udowodnili, że ten sezon faktycznie da się jeszcze choć trochę uratować.
Początek meczu o 21:30. Transmisję przeprowadzi CANAL+ Sport.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze