87
Zapowiedź meczu Girona – Real Madryt
87 lat. Czas ponad dwa razy dłuższy niż przeprawa Mojżesza przez pustynię. Czas, w którym niejeden człowiek zdążyłby się urodzić, skończyć edukację, znaleźć miłość swojego życia, spłodzić potomstwo, doczekać się emerytury i w spokoju umrzeć. Czas, w trakcie którego przy dobrych wiatrach można spłacić trzy kredyty na mieszkanie. Oraz czas, który zajęłoby autorowi tekstu ułożenie kostki Rubika.
Właśnie tyle trwała tułaczka naszego dzisiejszego rywala po niższych ligach nim po raz pierwszy udało się dobić do piłkarskiego raju. Girona, by zawitać bowiem w miejsce, w którym dziś się znajduje, musiała uprzednio spędzić 44 sezony w Tercera División, 13 w Segunda B i 21 w Segunda. Po niemal dziewięciu dekadach o katalońskim mieście wreszcie można jednak powiedzieć coś innego niż to, że istnieje oraz że niedaleko urodził się Salvador Dalí. I choć trzeba powiedzieć sobie jasno, że sławy mistrza surrealizmu Girona FC raczej prędko nie zepchnie na dalszy plan, to jednak futbol dał temu miastu radość, o której jeszcze nie tak dawno trudno byłoby tam nawet pomarzyć. Zobaczcie zresztą sami, naprawdę warto:
Dzisiejszy dzień dla Albirrojos będzie z całą pewnością szczególny. Na ich stadionie zagości bowiem mistrz Hiszpanii i triumfator Ligi Mistrzów, Real Madryt. Wydarzeń tej rangi Estadio Montilivi w swojej historii nie widziało raczej zbyt wiele. Wystarczy zresztą wspomnieć, że będzie to pierwsza wizyta Królewskich na tym obiekcie.
By jednak w tej krzepiącej opowieści nie zrobiło się zbyt słodko, najwyższa pora, by napisać, jak Girona po wyśnionym awansie radzi sobie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Bez zbędnych okrągłych gadek – mocno średnio ze wskazaniem na słabo. Gospodarze mają co prawda przebłyski, jak chociażby remis 2:2 z Atlético w swoim pierwszym w dziejach meczu w Primera División (choć Girona do przerwy prowadziła 2:0), jednak w ogólnym rozrachunku sytuacja zbyt komfortowa nie jest – 9 punktów w 9 meczach i tylko dwa zwycięstwa (z beznadziejną Málagą i znajdującym się punkt niżej Deportivo). Gwoli uczciwości, Girona na tle pozostałych beniaminków z wieloletnim przecież doświadczeniem w La Liga wcale nie wypada jednak blado – Getafe ma na koncie tyle samo oczek, a Levante zaledwie dwa więcej.
To tyle o rywalu. Jak więc rzeczy mają się w obozie Los Blancos. Możecie się zgodzić albo i nie, ale w zasadzie po raz któryś już z kolei trudno jest napisać cokolwiek nowego na nasz temat. Wciąż czekamy. Czekamy, aż grę Królewskich będzie się dało oglądać z żywą emocją. Wciąż czekamy, aż na nowo zobaczymy zespół, który wychodzi na murawę by porwać widzów grą, a nie pokazywać milionom ludzi na całym świecie, że po prostu od niechcenia wykonuje pracę, za którą dostaje pieniądze. Szczytem szczytów był mecz z Fuenlabradą, w którym drugi garnitur z powodzeniem udowodnił, że potrafi usypiać widzów równie skutecznie jak pierwszy zespół w lidze.
Cóż, czym dłużej coś się nie chce wydarzyć, tym większa szansa na to, że stanie się to za chwilę. Gironie awansować udało się po 87 latach. Może więc nam uda się dziś zagrać przyjemnie dla oka po 87 nudnych meczach w lidze? Taka nuta optymizmu na koniec, żeby nie było, że się wyzłośliwiamy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze