Advertisement
Menu
/ as.com

Marcos Llorente: Trochę denerwuje mnie, że nie mogę zagrać

Wywiad wychowanka dla <i>Asa</i>

Marcos Llorente udzielił wywiadu dla dziennika AS. Wychowanek Królewskich występuje obecnie w Alavés, które jutro zagra z Realem Madryt. Sam pomocnik nie będzie mógł wystąpić z powodu warunków umowy wypożyczenia między oboma klubami, ale ma nadzieję, że jego koledzy spiszą się dobrze. Opowiada również o planach na przyszłość, gdzie przede wszystkim wyraźnie zaznacza, że jeśli wróci do Kastylii, to nie po to, aby pełnić funkcję rezerwowego.

Jesteś nowym przedstawicielem rodu Llorente-Grosso-Gento. Twój ojciec Paco, wujek Julio, dziadek Grosso, a także rodzeństwo dziadka Paco i Antonio Gento rozegrali razem dla realu 1163 oficjalne spotkania…
Nie znałem liczby, jest niesamowita.

Bez wątpienia nie wyszedłeś więc z Atlético.
Nie, to jasne! Mój ojciec grał w dwóch zespołach (obok Realu właśnie w Atleti – przyp. red.), ale bardziej podobało mi się, gdy przywdziewał biel… Miejmy nadzieję, że i ja będę mógł rozegrać w niej wiele derbów. Wielu członków mojej rodziny tworzyło historię Realu, teraz ja chcę pójść w ich ślady.

Twoi wujkowie, Jose Luis i Tońin grali dla sekcji koszykarskiej Realu, a mama, Gelu Moreno, była też reprezentantką kraju…
Od małego niemalże tak samo lubiłem koszykówkę. Mam zdjęcie, które zadedykował dla mnie dziadek, umieszczając na nim podpis: „dla następnego Michaela Jordana”. Łączyłem oba sporty, ale ostatecznie bardziej polubiłem piłkę nożną, bo w moim domu właśnie w nią się gra.

Dlaczego przy takim rodowodzie dołączyłeś do Realu dopiero w wieku trzynastu lat?
Ojciec przywołał mnie do La Fábriki kilkukrotnie, ale mówiłem jeszcze nie. Chciałem przede wszystkim cieszyć się grą w piłkę z przyjaciółmi, bo zdawałem sobie sprawę, że gdy dołączył do Realu, to nie ma wiele zabawy… Wymaga się od ciebie jak najwięcej.

Gento mówił jakiś czas temu, że chciałby zobaczyć się na Bernabéu. Z kolei twój dziadek, Grosso, nie mógł tego zrobić, bo odszedł w 2002 roku.
Jestem bardzo dumny, że to powiedział, więdząc, kim jest. Cierniem jest za do sprawa mojego dziadka. Wiem, że gdyby zobaczył mnie w koszulce Realu, spełniłoby się jego wielkie marzenie. Kiedy zmarł, ja nie byłem nawet jeszcze w klubie. Wściekam się, że ne może zobaczyć, jak zwyciężam, także z powodu dobrych rad, które mi dawał.

Przewidział już wcześniej, że będziesz się poświęcał futbolowi…
Tak, zawsze mawiał, że „blond bydlak” zostanie piłkarzem (śmiech). Mówił tak, bo bardzo źle znosiłem porażki. Kiedy przegrałem w jakiejś grze w ogrodzie, bardzo się złościłem i płakałem (śmiech). Zawsze bardzo lubiłem rywalizację.

W Realu słyszałeś, że grasz za nazwisko?
Nie mogli mówić, że grałem przez mojego ojca… bo nie grałem. W zespołach młodzieżowych byłem zmiennikiem, całe życie na ławce.

Trudno w to uwierzyć…
Ale tak było, do czasu aż przyszedłem do Juvenilu B Morientesa. Także tam trzy albo cztery pierwsze spotkania spędziłem na trybunach.

Co się działa?
Nigdy nie byłem niezaprzeczalnym graczem pierwszego składu i nie miałem tej pewności siebie. Chodziło też o rzeczy fizyczne. Kiedy zobaczyłem, że spędzam tyle czasu na trybunach, zdecydowałem się wraz z ojcem na odstawienie nauki i trenowanie z nim rano. Tak zrobiłem i szybko wywalczyłem sobie miejsce.

Twój ojciec był świetny fizycznie. Wyciągnął pas?
Zawsze zaznaczał, że w czasie swojej kariery bardzo uważał. Ignorowałem go… Myślałem, że to, co robię w Valdebebas, wystarczy, ale zmieniłem podejście. Oddałem się w ręce jego i szalonych treningów (śmiech). Wychodziliśmy do strefy w Las Rozas, która zwie się El Pinar, aby biegać serie kilometrów. Zaś później udawałem się na mój trening w Realu. Obecnie w czasie dni wolnych trenuję na własną rękę.

Stosujesz też paleo dietę. Rozjaśnij to proszę…
To dieta człowieka pierwotnego. To, co jadło się wówczas, ale nadaje się to też do piłki. Jem wszystkiego po trochu, kurczaka, mięso, ryby i jajka, ale z hodowli ekologicznych, bez pestycydów czy konserwantów… Bez nawilżania pożywienia, oprócz ryżu, i żadnej pszenicy. Zawsze tak robiłem. Kiedy miałem trzy lata ojciec serwował mi już sałatkę z sosem (śmiech).

I to działa?
Mijają dla mnie trzy albo cztery lata bez kontuzji czy przeciążania.

Po błyszczeniu w Castilli i byciu włączonym do pierwszego zespołu w okresie przygotowawczym ostatecznie przeszedłeś do Alavés, dlaczego?
Podczas okresu przygotowawczego moim zamiarem było pozostanie. Rozmawiałem jednak z José Ángelem Sánchezem, z Zidane'em, moją rodziną i zdecydowałem się na wypożyczenie.

Przyszedłeś do Vitorii, zadebiutowałeś w Primera División i stałeś się świetnym graczem defensywnym. Jesteś drugi pod względem przechwyconych piłek w lidze (77 przechwytów).
Czuję się dobrze. Przechwytuję sporo piłek i lubię to, to znaczy, że obecnie rozpoznaje się mnie również z uwagi na bycie mocnym po stronie defensywnej. To punkt na moją korzyść.

Trzeba spojrzeć na to, że obecnie twoim trenerem jest Pellegrino, który był poważanym obrońcą.
Tłumaczy mi wiele spraw pod kątem taktycznym. Jednak, jeśli mogę przechwycić na placu gry tyle piłek, to dzieje się tak dlatego, że jestem dobrze przygotowany fizycznie. Mój wujek, Julio, również mi pomaga, daje mi wskazówki, jak ustawiać się na boisku. Oglądam również moje mecze wraz z nim, żeby poprawić błędy. Kiedy przychodzę na sesję wideo, trener nie musi mnie wyłapywać, bo wiem już, czego nie robię dobrze.

Twój ojciec i Gento słynęli z szybkości i płynności w grze. Ty masz odwrotnie…
Niektórzy moi przyjaciele pytają mnie, gdzie zostawiłem ich szybkość (śmiech). Od kiedy trafiłem do Valdebebas, byłem środkowym pomocnik. Wolę podawać i być w kontakcie z piłką przez cały czas.

I to zapewniło ci miejsce wśród największych, z Segunda B do wygranej na Camp Nou. Czujesz sceniczną tremę?
Pfffff! To mniejsza zmiana, taka jest prawda. Czuję jednak nerwy na rozgrzewce, później wszystko jakoś się toczy.

I w ten sposób sprawiłeś przysługę Realowi…
Nie myślę o tym, naprawdę, tylko o zwycięstwie. Ale, jak mówisz, to prawda, że pośrednio pomogłem Realowi…

Wróćmy do Realu. Kiedy kontuzji doznał Casemiro, Zidane zrozumiał, że ty byłeś jego naturalnym zmiennikiem. Co czułeś, słuchając go?
To komplement, ale rozmawiałem z nim latem i zapadłą decyzja. Zamysł był taki, żebym zagrał przynajmniej trzydzieści spotkań, a tutaj występuję dość często. Latem zobaczymy, co się wydarzy.

Nie złościsz się, że mogłeś zagrać w ośmiu czy dziesięciu spotkaniach z rzędu, co jest marzeniem dla każdego wychowanka?
Mógłbym w nich zagrać, to prawda, ale kolejnych dwadzieścia lub trzydzieści spędziłbym na ławce. Bardzo lubię konkurować i sporo kosztuje mnie przebywanie na ławce, choćby nawet w najlepszym klubie na świecie. Nie mógłbym egzystować kilku lat bez gry.

Wielu ludzi widzi w tobie kolejnego Casemiro. Być może dlatego, że grając w Castilli, mogłeś robić to, co robi Kroos bez Brazylijczyka – być defensywnym pomocnikiem, ale także inicjować akcje.
Nie chcę być kolejnym Casemiro albo kolejnym Kroosem. Chcę być Marcosem Llorentem. Nie będę imitował czyichś zalet bez pokazania własnych. Nie jesteś niczyim zastępcą. Będę robić to co zawsze, zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, nie zaś to, co robią inni.

Dlatego nie chcesz wrócić do Madrytu tylko ze względu na nazwisko…
Kiedy wrócę do Realu, chcę zrobić to, mając możliwość wywalczenia sobie miejsca, bycia zawodnikiem pierwszego składu. Nie po to, aby iść na ławkę na wypadek, gdyby ktoś doznał kontuzji albo coś się stało. Chcę iść walczyć o miejsce.

Przy Zidanie to jest możliwe?
Sądzę, że tak. Często oglądam treningi i patrzę, kto na nich intensywnie pracuje. I tych graczy nagradza. Jeśli jutro wróćiłbym do Realu, a on nadal by tu był, uważam, że dałby mi przynajmniej zaufanie i szansę.

Jednak tym, który należy się medal za twój debiut, jest Benítez.
Mogę mu tylko podziękować. Każdego dnia wyciągał mnie na treningi pierwszego zespołu, dużo nauczył mnie pod względem taktycznym i pozwolił mi spełnić wielkie marzenie, którym jest zadebiutowanie w Realu na Bernabéu.

Mayoral prawie nie gra w Bundeslidze, Mariano cierpi na brak minut… Byłeś tym, który dobrze wybrał latem?
Na początku niemożliwy jest wiedzieć na pewno, czy dobrze wybrałeś. Miałem inne oferty, ale rozmawiałem z rodziną i spodobało nam się Alavés ze swoim projektem sportowym. Zainteresował mnie ich pomysł na piłkę, a skoro było to moje pierwsze wypożyczenie, nie chciałem opuszczać Hiszpanii. Miałem rację przechodząc do Vitorii.

Nie będziesz mógł zmierzyć się z Realem z powodu warunków umowy.
Jestem tym trochę zdenerwowany. Jednak kiedy podpisywałem umowę wypożyczenia, wiedziałem już, że nie będę mógł zagrać w tych dwóch meczach, tak więc wolę o tym nie myśleć… Rozumiem, że jestem graczem Realu i zdaję sobie sprawę, jaką decyzję podjąłem.

Więc co się stanie na boisku?
Będzie 1:0 po bgramce Deyversona.

Przy rodzinie tak związanej z Blancos, co im powiedziesz, jeśli Alavés popsuje jutro sytuację ligową Realowi?
W tym meczu moja rodzina i przyjaciele będą za Alavés. Mam spore nadzieje na to, że uda się nam osiągnąć coś ważnego, a jeśli mamy zacząć od zwycięstwa z Realem, to doskonale.

Wziąłbyś już dzisiaj utrzymanie Alavés w lidze i tytuł mistrza dla Realu?
Tak. Chociaż mówiłem już, że tutaj spoglądamy wyżej niż na utrzymanie. Dobrze zaczęliśmy, jesteśmy mała rodziną i idziemy w górę.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!