Advertisement
Menu

Ofiara własnego geniuszu

Tekst czytelnika o Cristiano Ronaldo

Poniższy tekst jest wyłącznie opinią czytelnika portalu. Nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji RealMadryt.pl.

Marzec 2016 – Real Madryt schodzi do szatni przy pomruku niezadowolenia ze strony Santiago Bernabéu. Kibice, także na forach, szybko wydali werdykt. Jednym z winnych kiepskiej gry drużyny jest Cristiano Ronaldo. Przychodzi druga połowa, 50. minuta. Portugalczyk decyduje się na strzał z około trzydziestu metrów. Piłka leci idealnie, wpada za kołnierz bramkarza – jedna z bardziej efektownych bramek CR7 poprzedniego sezonu. Portugalczyk nadstawia ucho w oczekiwaniu na kolejne gwizdy od własnych kibiców. Real dostaje wiatru w żagle, ostatecznie demoluje drużynę Celty. Ronaldo strzela po raz drugi, trzeci oraz czwarty.

Październik 2016 – końcówka starcia z Legią Warszawa. Ronaldo oddaje strzał lewą nogą, który w fantastyczny sposób na rzut rożny paruje Malarz. Już wiadomo, że portugalski crack tego wieczoru nie powiększy swojego dorobku w Lidze Mistrzów. Mecz poprzedza lawina pobożnych życzeń ze strony fanów Królewskich: dwa, trzy czy może nawet cztery trafienia – nikt nie pytał „czy”, lecz „ile”. Wtórowały temu wszystkiemu największe media, które straszyły, że Cristiano na polskiej ekipie zdobędzie koronę króla strzelców. Jakby nikt dookoła nie zwracał uwagi, że największa gwiazda Królewskich dopiero dochodzi do kontuzji z finału EURO. Skończyło się na dwóch asystach – to jednak nie wystarczyło. O występie Portugalczyka więcej mówiło się w negatywnym kontekście.

Dwa wydarzenia w sposób dobitny pokazują z jak niewyobrażalną presją spotyka się CR7. W jednym przypadku spełnił „oczekiwania” fanów, w drugiej zaś nie dał rady. A mówimy tutaj o najlepszym strzelcu w historii klubu, który potrzebował na to dwa razy mniej czasu niż poprzedni lider, Raúl González. Mowa o graczu, który w 356 dotychczasowych występach zanotował 368 bramek oraz 118 asyst (wypracowana bramka co 63 minuty). Mówimy o cracku, który w sposób wydatny przyczynił się do tego, że o ostatnich latach możemy śmiało mówić jako o jednym z najlepszych okresów w historii klubu. Wielu to jednak nie interesuje – liczy się tu i teraz. Skoro jesteś Ronaldo, to masz co sezon dostarczać 50 bramek.

Magiczne 50 goli. Naprawdę niewielu napastników po zakończeniu kariery może się pochwalić, że choć w jednym sezonie przełamało taką barierę. Portugalczyk robi to nieustannie od sezonu 2010/2011. Kosmos. Staje się to jednak dla niego również piętnem.

Możemy dość sprawiedliwie założyć, że w wieku około 15 lat każdy z nas już doskonale wiedział jakiej drużynie będzie kibicował. Wiadomo, u jednego przychodzi to wcześniej, u innego później. Zakładamy – 15 lat. Seria Ronaldo zaczyna się w 2010 roku, więc ówcześni 15-latkowie to obecnie osoby, które mają ponad 20 lat. Ta grupa fanów, chcąc nie chcąc, nie może pamiętać czasów, w których na Bernabéu wielbieni byli snajperzy, którzy przekroczyli barierę 30 bramek w sezonie. Brazylijczyk Ronaldo – 31 goli w sezonie 2003/2004, Ruud Van Nistelrooy – 33 (2006/2007), Raul – 32 (2000/2001) – mowa o największym dorobku tych piłkarzy. Z kolei starsi fani, patrząc na upływ czasu, mogą te czasy pamiętać coraz słabiej. Wszyscy bez wyjątku przyzwyczaili się do dobrego – a worek z bramkami 50+ rok w rok taką dobrocią jest.

Obecne rozgrywki są jak na razie statystycznie najsłabsze dla Ronaldo. Poważna kontuzja kolana i brak okresu przygotowawczego musiały zrobić swoje. Jednak kiedy spojrzymy bliżej to cztery bramki i cztery asysty w ośmiu spotkaniach to dalej bilans, który z pocałowaniem ręki wzięłoby 98% zawodników. Może i wpływ na grę nie jest taki, jakiego każdy by sobie życzył, ale w najważniejszych momentach tego sezonu (starciach ze Sportingiem oraz Borussią) mogliśmy na niego liczyć. Bez jego bramek w tych dwóch spotkaniach mielibyśmy dużo gorsze nastroje.

Nie jest to jednak odpowiedni moment na to, żeby zredukować nasze oczekiwania wobec Portugalczyka? Mówimy o 31-latku (ba, za chwilę to będą już 32 wiosny), z określoną historią kontuzji, który ma za sobą parę setek spotkań oraz tysiące godzin spędzonych na treningach. Czy zamiast oczekiwać kolejnej ciężarówki bramek rok w rok nie lepiej zacząć doceniać to co jest (jak chociażby dwóch asyst w meczu z Legią)? Cudów nie ma – przed naszym crackiem pozostały trzy, maksymalnie cztery sezony gry na absolutnym topie.

Ronaldo wchodzi powoli w ostatni etap swojej sportowej kariery. Przed nim jeszcze wiele goli i asyst. Mam nadzieję, że również trofeów w klubie. Kolejne indywidualne nagrody już wkrótce. Przed nami zaś moment, w którym nie będziemy traktować Ronaldo jak maszynki do strzelania goli, lecz jak piłkarza, który już jest legendą i na tyle, na ile może, oddaje serce dla klubu. Lepiej zacząć się do tej świadomości przyzwyczajać. Bo to, że żyjemy w erze Cristiano Ronaldo, spora część z nas doceni dopiero w momencie, gdy Portugalczyka zabraknie.

PS Najbardziej boli w tym wszystkim fakt, że społeczność madridismo bardziej doceniała takich graczy jak Totti czy Pirlo (owacje na stojąco na Bernabéu), ciągle nie w pełni widząc dokonania Portugalczyka. Niczego dobrego to nie wróży. W przykrych okolicznościach rozstawano się przecież tak z Raúlem, jak i Casillasem. Oby inaczej było z obecną legendą klubu. Na pomnik przed stadionem moim zdaniem już zasłużył.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!