Advertisement
Menu
/ goal.com

Lucas: Real Madryt uczy cię, by nigdy się nie poddawać

Wywiad z pomocnikiem Królewskich

Lucas Vázquez udzielił wywiadu portalowi Goal. Opowiadał w nim między innymi o swoich piłkarskich początkach, a także o nadziejach związanych z występem reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwach Europy.

Dokładnie dwa lata temu spadałeś z Castillą do Segunda División B, a tego lata zostałeś klubowym mistrzem Europy z Realem Madryt i „dziewiątką” Hiszpanii na Euro. Co się zmieniło w tym czasie?
To jest piękne w futbolu (śmiech). Czasami następują nieprzewidziane zwroty akcji. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mogę tutaj być i pomagać reprezentacji Hiszpanii.

Co zrobiłeś z koszulką z twojego debiutanckiego występu w spotkaniu z Gruzją?
Mam ją w domu. Jedną podaruję moim rodzicom, których jeszcze od tamtego czasu nie widziałem, a druga zostanie dla mojej narzeczonej.

Gdy ktoś cię nie zna, po obejrzeniu meczu z twoim udziałem, stwierdza od razu, że nigdy nie przestajesz biegać. Jak to robisz? To bardziej sprawa fizyczna, specjalne przygotowanie na treningach, czy bardziej kwestia mentalna?
Każdy ma swoją charakterystykę. Każdy musi wiedzieć, w co gra, musi wykorzystać swoje możliwości i ja staram się pomagać drużynie pracując, biegając. Kiedy jestem na boisku, staram się zachować 100% koncentracji i pomagać kolegom i zespołowi. Być może jest to kwestia głowy, nastawienia. To właśnie za sprawą głowy się koncentrujesz, przygotowujesz i motywujesz.

Można powiedzieć, że zaprowadziło cię to do najlepszego momentu w karierze.
Teraz? Tak!

Jakie były twoje początki? Co sprawiło, że z Curtis, które liczy zaledwie cztery tysiące mieszkańców, wskoczyłeś do elity światowej piłki nożnej?
Tyle ma gmina, samo miasteczko jeszcze mniej, około dwóch tysięcy (śmiech). Zaczynałem grać tam, najpierw całymi dniami kopałem piłkę z bratem, później z kolegami w szkole, na ulicy, gdzie się dało. Grałem w futsal z kolegami z klasy i szło nam naprawdę nieźle. Byliśmy z niewielkiego miasteczka, a wygrywaliśmy z drużynami z A Coruńi, Santiago, Lugo, Vigo… Później zmieniliśmy dyscyplinę na piłkę nożną i odszedłem do Uralu Coruńa. Wygrywaliśmy, awansowaliśmy… i wtedy zadzwonił Real Madryt.

Wracasz regularnie do Curtis?
Tak! Zawsze kiedy mogę, na wakacje, latem, na Boże Narodzenie. Ciągle utrzymuję kontakt z wszystkimi przyjaciółmi.

Powiedziałeś, że grałeś w piłkę z bratem, ale w twojej rodzinie nie było piłkarzy.
Nie, ale wszyscy zawsze lubili piłkę nożną. Mój brat gra dosyć dobrze. Dziękuję przyjaciołom, z którymi grałem. Szło nam naprawdę świetnie. Graliśmy ze sobą dziesięć lat!

Co ci mówią, gdy wracasz do Curtis?
Wszystko! (śmiech) Pytają, co u mnie, o rzeczy związane z Realem Madryt, o wszystko. Wszyscy się znamy i powroty są prawdziwą przyjemnością.

Można być jednocześnie gwiazdą i normalną osobą?
Tak, oczywiście! Jedna rzecz nie wyklucza drugiej. Gwiazdami są piłkarze sukcesu, a to nie sprawia, że stajesz się inną osobą. To zdarza się w każdej dziedzinie życia, pojawiają się ludzie, którzy uważają się za lepszych od innych. W piłce nożnej również. Nas po prostu więcej się widzi, jednak każdy ma swoją osobowość.

Jaki był najtrudniejszy moment w twojej karierze?
W Juvenilu A Realu Madryt cztery razy zerwałem mięsień i przez sześć miesięcy byłem poza grą. Od października do marca praktycznie bez gry. To były trudne chwile. Rehabilitacja wydawała się nie mieć końca, sytuacja była dla mnie skomplikowana. Później w Castilli był taki okres, że nie grałem przez dwa miesiące i to również było skomplikowane. Spadek z Castillą też był trudny, chociaż to był dobry sezon dla mnie w aspekcie indywidualnym.

Takie sytuacje powinny wzmacniać piłkarza. W tym sezonie udowodniłeś, że nie należy się nigdy poddawać w Realu Madryt. Walczyłeś o możliwość gry najpierw u Beníteza, a później u Zidane’a.
Trudności cię hartują, to oczywiste. Poza tym to są również wartości Realu Madryt, który uczy cię, by nigdy się nie poddawać i zawsze walczyć do końca. Gra w Realu Madryt jest czymś niesamowitym, same treningi u boku najlepszych na świecie sprawiają, że się motywujesz, wymagasz od siebie i trenujesz na maksimum, bez poddawania się. Trener musi wybrać tych, którzy grają, ale ja zawsze staram się trenować na maksimum, żeby wykorzystać swoją szansę, jeśli taka się pojawi.

Tak jak na przykład w Mediolanie, podczas serii rzutów karnych.
Na przykład! (śmiech)

Jaki był ten moment?
Rozciągaliśmy się, piliśmy, a ja zbliżyłem się do Bettoniego i powiedziałem: „Chcę strzelać”. Spojrzał na mnie, wpisał na listę i powiedział: „Zgoda”. Nie powiedziałem mu, że chcę zrobić coś wielkiego, chociaż byłem pewny, że strzelę i chciałem to zrobić. Zabawa piłką przed strzałem? To było pod wpływem chwili. Wiedziałem, że droga do pola karnego będzie mi się dłużyć, dlatego musiałem coś zrobić.

Powiedziałeś o Bettonim. Jaki jest Zidane jako trener?
Bardzo dobry. Jest trenerem, który trzyma się blisko zawodników, bardzo im pomaga. Zawsze chce, żeby piłkarz był zadowolony. Mnie traktuje bardzo dobrze. Co jest w nim najlepsze? Myślę, że właśnie to jego podejście do graczy. Stara się sprawić, by byli oni zadowoleni.

I na koniec, za niedługo będą twoje urodziny. Już wiesz, czego będziesz sobie życzył?
Przede wszystkim chciałbym na urodziny być ciągle z reprezentacją tutaj, żebym aż do 11 czy 12 lipca nie mógł świętować urodzin z moimi ludźmi. To byłby dobry znak (śmiech).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!