Fałszywa „9”, na ziemi niczyjej
<i>MARCA</i> analizuje spotkanie
Znowu to samo, a teraz nawet gorzej. Real Zidane'a blokuje się poza Santiago Bernabéu. Może wygrywać takie mecze dzięki bramce w ostatniej chwili, jak było z Modriciem w Grenadzie, czy wielkiemu występowi Cristiano, co miało miejsce w Rzymie, ale może też remisować jak w starciach z Betisem czy Málagą. Prawda jest taka, że w każdym z tych meczów przed Keylorem wyrastał duch porażki. Wczoraj Kostarykanin był najlepszy w całej drużynie i wykonał kilka wielkich interwencji.
Jak wyszedł Zidane'owi eksperyment z Isco?
Nie tak dobrze, jak musiał myśleć. W kadrze nie ma naturalnego napastnika do zastąpienia Benzemy, więc trenerzy stwierdzili, że Hiszpan może poruszać się po terenie Francuza, który nie jest atakującym z pola karnego, a raczej tym biegającym do strefy drugiego atakującego czy nawet mediapunty.
Różnica jest jednak taka, że Karim świetnie odnajduje się między liniami, ułatwia kolegom wejścia w wolne strefy z drugiej linii, rozbija parę stoperów przez swoje ruchy, dobrze gra plecami do bramki i zawsze prędzej czy później wraca jednak do pola karnego.
Isco nie ma tych cech. Ma inne. Zacznijmy od tego, że nie był głównym wariantem w ofensywie. Nie zaczynał gry jako środkowy napastnika. Wracał, żeby odciążyć kolegów. Był bardziej mediapuntą, po prawej miał Jeségo, po lewej Cristiano, chociaż ten szybko wskakiwał na miejsce w ataku.
Poza dwoma pierwszymi akcjami, kiedy szukał i odnajdywał odpowiednią głębokość, chociaż najpierw nie odnalazł w odpowiednim czasie Cristiano, a potem uderzył nad bramką, Isco był zagubiony na ziemi niczyjej. Nie był ani napastnikiem, ani pomocnikiem. Błyszczał jedynie w obronie, kiedy wykonywał długie sprinty, żeby odzyskać piłkę. Kiedy na boisko wszedł James, grał na podobnej pozycji i też wydawał się zagubiony, chociaż oddał w końcówce bardzo groźny strzał.
Jaka jest różnica między dominacją a kontrolą?
Dokładnie widać ją w wyjazdowych meczach Realu Madryt. Wydaje się, że Real kontroluje sytuację, ale nie dominuje, nie odpowiednio zarządza meczem. Jednak nie spycha rywala. Ostatni przykład mieliśmy wczoraj. Królewscy stracili gola na remis, gdy wydawało się, że kontrolują grę. To była iluzja.
Real znowu cierpiał z piłką, a Málaga też nie za bardzo chciała nią grać. To, że stworzyła z sześć naprawdę klarownych okazji, oznacza, że istnieje spory problem z balansem w defensywie.
Częściowo wynika on z osobowości. Real nie potrafi udowodnić swojej wyższości, rywal rośnie i rozzuchwala się, gdy widzi, że jego pressing przynosi doskonałe efekty, a szybszy odbiór pozwala od razu podejść pod bramkę Keylora. Teraz już wszystkie ekipy naciskają na Modricia i Kroosa na połowie Królewskich, szczególnie na Niemca, a wtedy jedynym naturalnym korytarzem na wyjście z akcją jest poszukiwanie Marcelo, który rozciąga ekipę wręcz pod pole karne rywala.
Gdzie Málaga wygrała tę bitwę?
W praktycznie każdym aspekcie gry. Jej wysoki pressing ściął grę Realu. Jej zajmowanie pozycji było perfekcyjne. Użyto systemu 4-4-2 ze starej szkoły, ale z nowoczesnymi poprawkami. W środku pola dwie twierdze Camacho i Recio. Obaj wychodzili na połowę rywala i pewnie szli do przodu. Kluczowa była także praca napastników. Do tego twardzi i mocni stoperzy. Po prostu drużyna.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze