Bale nie zawodzi w najważniejszych momentach
Walijczyk po raz kolejny ratuje Królewskich
Jeśli Real Madryt ostatecznie zatriumfuje w ligowych rozgrywkach, wielu będzie pamiętało o wczorajszym starciu z Córdobą i golu z rzutu karnego Garetha Bale'a, gdy Królewskim kompletnie nie szło, a na dodatek grali w osłabieniu. Walijczyk po raz kolejny miałby niebagatelny wkład w ostateczny sukces, podobnie jak w zeszłym sezonie w Copa del Rey i Lidze Mistrzów, a także w grudniu minionego roku w Klubowych Mistrzostwach Świata.
Były gracz Tottenhamu rozstrzygnął losy spotkania, które malowało się dla podopiecznych Carlo Ancelottiego w czarnych barwach. Drużyna utwierdziła się wczoraj w przekonaniu, że ligę wygrywa się właśnie w takich potyczkach. Choć Bale w ostatecznym rozrachunku raczej nie brał na siebie ciężaru gry, miał wczoraj udział przy obu golach. Przy bramce Benzemy Walijczyk przedłużył piłkę głową po centrze z rzutu rożnego. Gol na 1:1 przed zejściem zawodników do szatni był kluczowy dla remontady z drugiej połowy.
Pod koniec, gdy Cristiano został już wyrzucony z boiska, Gareth wziął na siebie odpowiedzialność. Najpierw został sfaulowany blisko pola karnego, a następnie jego strzał podczas wyskakiwania z muru ręką zatrzymał Fede Cartabia. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł również Bale i zapewnił Realowi Madryt cenne zwycięstwo. Mimo fatalnej gry, na tym etapie sezonu najważniejsze nie jest styl, lecz po prostu wygrywanie.
Upolował zwierzynę, przyrządził i zjadł. Bale był wczoraj punktem odniesienia. Czynił honory zarezerwowane dla Cristiano, gdy tylko ten znajduje się na murawie. Honory, które jednak nie tylko ze względu na wydane miliony, powinny pod nieobecność Portugalczyka przechodzić na barki właśnie Garetha. Kilka minut po czerwieni dla Ronaldo Walijczyk udowodnił, że jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność i stać się liderem.
Gareth Bale trafiał do siatki w ostatnich trzech ligowych potyczkach. Jego ofiarami były kolejno Espanyol, Getafe i Córdoba. Dziewięć punktów, które pozwalają Realowi Madryt na utrzymanie pozycji lidera i zapomnienie o potknięciu na Mestalla. Trzy wspomniane mecze sprawiły, że krajowe rozgrywki z każdym dniem coraz wyraźniej mienią się królewską bielą.
Odkąd Walijczyk doznał kontuzji jego wkład w grę zespołu, nie licząc goli, był mocno ograniczony. Kiedy jednak przychodzi mu w kluczowych momentach postraszyć lewą nogą i długimi susami, rozstrzyga spotkania. Ma cechy charakteryzujące największych piłkarzy. Udowadnia to zawsze wtedy, gdy Real potrzebuje tego najbardziej. Tak było chociażby w sobotę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze