Formalność dla Niemców?
Spotkanie z polityką w tle
Wielu porównuje dzisiejsze starcie, trochę na wyrost, do finału Ligi Mistrzów między Bayernem a Chelsea. W końcu trzon jednej z drużyn tworzą zawodnicy wicemistrza Niemiec, a piłkarze drugiej są uznawani – podobnie jak The Blues – za mistrzów defensywy. Inni podgrzewają atmosferę, przywołując kontekst polityczny. Można by na ten temat napisać kilka oddzielnych tekstów, ale analizę tego, jak wpłynie to na głowy piłkarzy, sobie darujemy.
Jedno wiadomo na pewno. Nasi zachodni sąsiedzi będą się czuć jak u siebie. Odważniejsze prognozy mówią o nawet 50 tysiącach kibiców niemieckich, którzy mieli przyjechać do Gdańska i wypełnić stadion oraz strefę kibica. Apetyty na pewno mają pobudzone. Ich pupile wygrywają jak dotąd wszystko, przy okazji grając atrakcyjnie dla oka. Nie inaczej ma być tym razem. Wszyscy oczekują spektaklu Özila i spółki ze statystującymi Grekami. Niemieccy piłkarze i trener kurtuazyjnie przestrzegają przed lekceważeniem rywali i wyliczają ich mocne strony, ale w głębi duszy wiedzą zapewne, że rezultat inny niż ich zwycięstwo przyniesie im wstyd.
Hellada zagra bez swojego lidera, Jorgosa Karangunisa. W trzech dotychczasowych meczach oddali najmniej strzałów z całej ósemki ćwierćfinalistów. Prześlizgnęli się przez prawdopodobnie najłatwiejszą grupę w historii mistrzostw Europy, nie urzekając niczym poza zaangażowaniem. Bo i obrona, która miała przecież być ich największą bronią, popełniła parę błędów. Może gdyby ich przeciwnikiem nie byli dzisiaj faworyci do zwycięstwa w całym turnieju, mogliby liczyć na ustawienie zasieków i wyprowadzanie szybkich kontr, ale powstrzymanie Niemców będzie zadaniem nadzwyczaj trudnym. Strzępki nadziei Greków zabija fakt, że z Die Mannschaft jeszcze nigdy nie zwyciężyli.
Nie ma sensu spekulować, jaki przebieg będzie miał dzisiejszy mecz, bo jest to wiadome, odkąd dowiedzieliśmy się, że drużyna grająca najbrzydszą piłkę zmierzy się z grającą chyba najładniej, a przynajmniej najpewniej. Zmasowana obrona kontra frontalne ataki. „Artysto, twórz, nie gadaj”, powiedziałby dzisiaj swoim rodakom Goethe. Życzylibyśmy sobie kolejnych madridistas w najlepszej czwórce, ale rozsądek podpowiada, żeby zostawić te kilkanaście procent szans Grekom, bo – uwaga, kolejny mądry cytat – „są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze