Wywieźć komplet punktów z A Coruńi
Sobota, godzina 22.00
Przez wiele sezonów Estadio de Riazor cieszył się sławą prywatnego piekła kolejnych trenerów Realu Madryt. Przegrywaliśmy tam nawet w ostatnich dwóch sezonach mistrzowskich. Dopiero w ubiegłym sezonie Królewscy pod wodzą Manuela Pellegriniego przełamali tę fatalną passę. Nadszedł czas by rozpocząć nową: passę zwycięstw.
W tym sezonie pokonanie Deportivo na jego stadionie powinno być łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej, ale bynajmniej nie znaczy to, że będzie banalnie łatwe. Los Blanquiazules prezentują w tym sezonie raczej nieokreśloną formę, można by odnieść wrażenie, że wybierają sobie poprzez rzut monety. Przegrali na przykład na wyjeździe z Realem Saragossa, chociaż wygrali z Athletikiem w Bilbao. Że ulegli u siebie Barcelonie, i to aż 0:4, to nic dziwnego, ale już domowa porażka z Almeríą to co najmniej niespodzianka. A w ostatniej kolejce z rzeczoną Almeríą zremisowali na wyjeździe 1:1, chociaż przegrywali od 47. minuty do niemalże ostatniej sekundy. Bramka wyrównująca padła jakieś pół minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego Gonzáleza Gonzáleza. Po rzucie rożnym piłkę do bramki Diega Alvesa wbił… Daniel Aranzubia. Jeżeli ktoś nie kojarzy tego pana, spieszę poinformować, iż jest on w Deportivo bramkarzem.
W tamtym spotkaniu kwartet jego defensorów stanowili Claudio Morel Rodríguez, Diego Colotto, Alberto Lopo i kapitan zespołu, Manuel Pablo, doświadczony, trzydzestopięcioletni już obrońca, który w A Coruńi gra od 1998 roku. I właśnie jego z całej czwórki zabraknie w meczu z Realem Madryt; miejsce po prawej stronie defensywy zajmie więc Laureano Sanabria Ruiz, wszem wobec znany jako Laure, notabene: wychowanek Realu Madryt.
Opaskę kapitańską przejąłby zaś w normalnej sytuacji starszy odeń o pół roku Juan Carlos Valerón, jednak i on zmaga się obecnie z kontuzją. Nie jest to zresztą nic nowego, wszak to właśnie problemy zdrowotne zastopowały karierę tego wielce utalentowanego pomocnika. Miał akurat trzydzieści lat, osiągnął więc optymalny dla zawodnika na jego pozycji wiek, gdy przyplątała się mu paskudna kontuzja kolana. Wskutek tego na przestrzeni dwóch lat rozegrał zaledwie dwa mecze. Nie da się ukryć, że wciąż prezentuje ponadprzeciętne umiejętności, ale niestety nie może ich prezentować tak regularnie, jak chcieliby tego kibice ze stadionu Riazor.
Na szczęście dla Miguela Ángela Lotiny jeden ważny w jego taktyce piłkarz skończył się kurować. Mowa o meksykańskim skrzydłowym Andrésie Guardado, świetnym, bardzo groźnym zawodniku, któremu jednak brakuje zdrowia i wytrzymałości. Miejsce na drugim – to jest prawym – skrzydle zajmie według hiszpańskich dziennikarzy Adrián López Álvarez, a funkcja środkowego, ofensywnego pomocnika przypadnie Juanowi Rodríguezowi. Pięcioosobową linię pomocy uzupełnią dwaj defensywni pomocnicy, Antonio Tomás i młody, wypożyczony z Atlético Rubén Pérez del Mármol. Na marginesie pisząc: podobnie jak Vicente del Bosque znaczy w tłumaczeniu „Vicente z Lasu”, tak Rubén ma na nazwisko „Pérez z Marmuru”. Ciekawe, czy faktycznie jest tak twardo i nieustępliwie grającym zawodnikiem.
Madryccy żurnaliści stawiają na to, że Lotina – w odróżnieniu od meczu z Almeríą, gdzie delegował do gry dwóch napastników, Adriána i Joségo Sanda – tym razem zdecyduje się na jednego tylko gracza stricte ofensywnego. Będzie to niejaki Iván Sánchez-Rico Soto, czyli Riki. Kolejny wychowanek Los Merengues, a jakże.
Oczywiście nie tylko Lotina ma problemy z kontuzjami. O ile z nieobecnością Higuaína José Mourinho sobie poradził, a Canales i tak nieszczególnie często miał okazję wybrudzić spodenki na zielono, o tyle nowością będzie absencja Samiego Khediry. A także, jeśli wierzyć mediom, wspólny występ Kaki, Özila i Cristiano Ronaldo. No dobrze, nie jest to taka zupełna nowość, ale jednak (niestety) rzadkość. Gdy ów tercet wyszedł od pierwszej minuty na mecz z Realem Sociedad, skończyło się to trzema golami w pierwszej połowie, jednym autorstwa Brazylijczka i dwoma autorstwa Portugalczyka, Niemiec zaś mógł sobie zapisać na konto asystę.
Jako się rzekło, szanse Królewskich na zdobycie trzech punktów są spore. Pomijając już to, że musimy je zdobyć, by dalej liczyć się w walce o mistrzostwo, głupio byłoby nie wykorzystać słabszej formy naszego rywala. Problem tkwi jedynie w tym (zawsze musi być jakieś „ale”), że wyżej wzmiankowany zawsze szczególnie mobilizuje się na domowe mecze z Realem Madryt.
I jeszcze słówko wyjaśnienia na koniec. Redakcja RealMadryt.pl doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że oficjalna nazwa klubu, z którym dziś się zmierzymy, brzmi Real Club Deportivo de La Coruńa. Jakkolwiek jednak byśmy zaklinali rzeczywistość, oficjalna, galicyjska nazwa tego miasta brzmi A Coruńa, podczas gdy La Coruńa to jedynie forma kastylijska, nagięta do wymogów tamtejszego języka.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze