EuroBasket 2009: Hiszpanie w drugiej rundzie
Hiszpania 90-84 Słowenia
To nie tak miało być. Zamiast łatwych zwycięstw, przyjemnej dla oka gry, efektownych akcji i potwierdzania na każdym kroku aspiracji do złota, reprezentacja Hiszpanii w każdym kolejnym meczu zmuszona jest do dużego wysiłku, niekoniecznie przynoszącego korzyści. Krytycy naśmiewają się, że drużyna Sergio Scariola zbyt szybko została okrzyknięta mistrzem Europy; kibice wciąż wierzą, że ekipa ta jeszcze się rozkręci, zamykając usta tych pierwszych.
Aby jednak do tego doszło, Hiszpanie musieli wywalczyć awans do kolejnej rundy. Brzmi dość zadziwiająco, biorąc pod uwagę fakt, że wyjście z grupy było w ich przypadku rzeczą oczywistą, jak jednak doskonale wiadomo, turniej zweryfikował wszystkie przewidywania względem koszykarskiej La Selección.
Wygrana ze Słowenią była konieczna. Hiszpania nie kombinowała, grając w ataku najprościej i najlogiczniej, jak tylko można było. Na rzuty z obwodu decydował się wyłącznie Rudy Fernández (cztery w pierwszej kwarcie, jeden celny), natomiast podstawowym sposobem na zdobywanie punktów były podania pod kosz do braci Gasol. Obaj co prawda zawodzili w obronie, jednak po drugiej strony boiska radzili sobie bardzo dobrze.
Rywalizacja była zacięta, bowiem na niemal każdą ofensywną zagrywkę wicemistrzów Europy Słowenia znajdywała odpowiedź - a to w trójkach, a to w owocnych wejściach pod kosz.
Kiedy w drugiej kwarcie Hiszpania wyszła na siedmiopunktowe prowadzenie (29:22), z dwóch celnych i jakże ważnych rzutów zza obwodów mógł cieszyć się koszykarz Realu Madryt, Sergio Llull. Zresztą, nie tylko on - na każdą udaną akcję kolegów, cała hiszpańska ławka rezerwowych reagowała bardzo entuzjastycznie, zrywając się z miejsc i zagrzewając ich do walki.
Młodszemu koledze pozazdrościł Juan Carlos Navarro i także dwukrotnie trafił za trzy. Jego spokojne rzuty potwierdziły przekonanie, że im większą przewagę na tablicy wyników posiadali Hiszpanie, tym większa dawka swobody gościła w ich grze. A kiedy koszykarze La eńe grają swobodnie, mało można im zarzucić.
Po wyrównanej, ale wygranej pierwszej połowie, nie mogli oni pozwolić sobie na choćby odrobinę rozluźnienia, bowiem od wyjścia z szatni nieprzerwanie czuli oddech rywala na plecach. Dystans, dzielący oba zespoły, sięgał już nawet ponad dziesięciu punktów, jednak każdy doskonale zdawał sobie sprawę, że końcowy rezultat jest jeszcze wciąż sprawą otwartą.
W czasie trzeciej kwarty owy dystans pozostawał niemal nieruszony, a gra toczyła się na zasadzie „kosz za kosz”. W ostatniej części meczu w grę Hiszpanów wkradło się dużo nerwowości. Niecelne podania, straty na rzecz rywali i zbyt duża bierność w obronie sprowokowały pogoń Słoweńców, po pięciu minutach tracących już zaledwie punkt (64:63)! Aby nie dopuścić do powiększenia różnicy, coraz częściej zmuszani byli oni do zatrzymywania ataków rywali faulami, co dla Navarra było świetną okazją do „nabicia” licznika punktów, albowiem z linii rzutów osobistych pomylił się ledwie raz na dwanaście prób.
Linia dzieląca drużyny przez całe dziesięć ostatnich minut była bardzo cienka, lecz to Hiszpanie prowadzili. Końcówka to pojedynek na rzuty osobiste, prawie przez nich wygrany. Prawie, ponieważ dzięki ostatniej akcji Słoweńcy doprowadzili do remisu. Goran Dragić celowo spudłował rzut wolny, Erazem Lorbek zdołał zebrać piłkę i, mimo asysty trzech przeciwników, oddał rzut równo z syreną (budzący sporo kontrowersji jeszcze po zakończeniu meczu - trudno orzec, czy zmieścił się w czasie), przedłużając szanse swojego zespołu.
W dogrywce zawodnicy Scariola od razu zatroszczyli się o prowadzenie. Konsekwentnie zdobywali punkty, co tylko podcięło skrzydła rywali. To, co najbardziej zapadło w pamięć, to komentator telewizji La Sexta, wykrzykujący po kolejnej zbiórce i pokazie nieustającej walki o każdą piłkę Felipe Reyesa: „Crack! Supercrack!”. Ogromne zaangażowanie kapitana Los Blancos na tablicach było fundamentem do zwycięstwa w dogrywce.
Hiszpania odnosi drugie zwycięstwo (90:84), prezentując znacznie lepszą grę, niż w meczach poprzednich, i awansuje do drugiej fazy rozgrywek. Felipe Reyes zaliczył świetny występ (17 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty), udowadniając, że nie bez powodu za swoją waleczność nazywany jest Espartaco, czyli „Spartakus”. Sergio Llull, oprócz wspomnianych dwóch trójek, zaliczył dwie asysty. Jorge Garbajosa, z powodu kontuzji prawego kolana, dopingował kolegów z ławki.
Statystyki
90 - Hiszpania (18+25+19+16+12): Rubio (9), Navarro (21), Fernández (19), Reyes (17), Pau Gasol (13) - Cabezas (-), Llull (6), Marc Gasol (5).
84 - Słowenia (20+15+14+29+6): Laković (15), Brezec (12), Nachbar (14), Domen Lorbek (4), Erazem Lorbek (8) - Slokar (-), Udrih (-), Smodis (-), Dragić (19), Jagodnik (8), Golemac (4).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze