Calderón: Odnowiliśmy ducha drużyny
Obszerny i ciekawy wywiad z prezydentem klubu
Panie prezydencie, Real Madryt znów wygrał ligę w historyczny sposób. Możemy mówić o odnowieniu najważniejszych wartości?
Oczywiście. Widzieliśmy to w Pampelunie, ale także na innych boiskach. Dlatego też jestem bardzo dumny z tego tytułu. W meczu z Osasuną odnowił się walczący duch drużyny, jak to było za czasów Di Stéfano, Camacho, Pirriego, Stielike, taki duch jest potrzebny w tego typu spotkaniach. To wartości minionej epoki, które zostały odnowione. To, że mamy bardzo dobrych zawodników, było wiadome, ale pokazali, że identyfikują się z tym Madrytem, a takich piłkarzy lubią nasi kibice.
Nikt nie zwątpił w zwycięstwo, gdy Osasuna strzeliła karnego.
Dokładnie. Jakakolwiek inna drużyna już by się poddała. Sytuacja, grając w dziesięciu, była trudna, jeden grał z krwawiącą ręką, inni niesamowicie zmęczeni. Ale nie u nas. Taka reakcja walczenia do ostatniej minuty byłaby nie do pomyślenia gdzie indziej. To charakteryzuje tę drużynę.
Co ma pan na myśli?
Skończyły się gwiazdorskie czasy. Bardziej niż kiedykolwiek, jesteśmy drużyną. Chłopcy zostawiali zdrowie na boisku. Świętowanie było wyjątkowe, przypominało mi celebrację sekcji koszykarskiej po zdobyciu Pucharu ULEB.
W jakim sensie?
Niektórzy zawodnicy świętowali także z rodzinami, żonami. Pamiętam, że u koszykarzy pojawiały się pocałunki, cieszyli się tytułem jak rodzina. A teraz udało nam się odnowić tego ducha drużyny również w piłce nożnej. Jestem bardzo dumny.
Jakże wszystko się odmieniło. Pięć lat temu Madryt zdobył mistrzostwo, ale świętowanie przypominało pogrzeb.
Pamiętam, że mieliśmy sprzeczkę, kiedy Hierro wskazał palcem na Florentino i oskarżył go, że nie chce jechać na Cibeles, również w Monako po Superpucharze były nietęgie miny i kłótnie. Wtedy nie było żadnego zjednoczenia, tylko kaprysy. Piłkarze tworzyli małe podgrupki i kryli się nawzajem. Zauważ różnicę, wczoraj wszyscy tańczyli z niesamowitą radością.
Bardzo spodobał się pomysł z pójściem na dyskotekę.
Oczywiście. Widziałem, że świętowanie było zdrowe, szczerze i prawdziwe, bez kropli alkoholu, z odpowiedzialnością i radością. Zdecydowałem się pójść do Buddha Bar, by poświętować i Raúl też chciał iść! Raúl, który nigdy nie brał udziału w takich przedsięwzięciach, śpiewał i zagadywał aż do świtu. Swoją drogą, Raúl i Heinze wzięli mnie na bok i powiedzieli coś znaczącego: "Nie niszcz tej drużyny, nie niszcz".
Jak można by ją zniszczyć?
Nie będzie wielu zmian. Nie będziemy sprzedawać wielu piłkarzy bez przeanalizowania ich sytuacji, nie będzie również szybkiego kupowania. Doświadczamy tak dobrych chwil, że nie chcielibyśmy tego wszystkiego zniszczyć złą decyzją. Prawda, że to mogłoby zniszczyć. My jednak mamy wspaniałą podstawę na przyszłość i jasnym jest, że nie możemy oszaleć na punkcie transferów.
A więc, jaki jest plan na wzmocnienia?
Będą dwa lub trzy transfery. Właściwie: musimy zrobić dwa lub trzy transfery. I nie możemy przepłacać. Mamy pieniądze na transfery, ale nad każdym droższym zakupem parę razy pomyślimy. Nie możemy dać się zwariować.
Nie uważa pan, że Madrytowi brakuje prawdziwego cracka na światową skalę? Takiego, który poprowadziłby drużynę do triumfu w Lidze Mistrzów?
Oczywiście, klub nadal poszukuje doskonałości. Zostałem za to skrytykowany, ale tak jest. Nie możemy spocząć na laurach tylko po zwycięstwie w lidze. Aspirujemy do wygrywania wszystkiego. Czy jest to trudne? Owszem, jest. W 106-letniej historii klubu nikt nie wygrał potrójnej korony, ale prawdą jest, że musimy poszukiwać nowych jakości, a to osiągnięmy dzięki dwójce zawodników...
Jednym z nich będzie Cristiano Ronaldo, czy to utopia?
Obecnie transfer Cristiano Ronaldo to utopia. Tacy piłkarze przychodzą do Madrytu tylko wtedy, gdy naprawdę chcą przyjść. Nie możemy zmusić zawodnika do transferu. Jeśli piłkarz wyrazi zgodę, wtedy możemy zacząć negocjacje.
Innym marzeniem jest Cesc.
Dokładnie. Jeśli Cesc będzie chciał przyjść do Madrytu, usiądziemy i rozpoczniemy negocjacje. To taka sama sytuacja, nie będziemy walczyli z Arsenalem o transfer. Pierwszy ruch należy do zawodnika.
A co z wychowankami, De la Redem, Granero i Javim Garcíą, zostaną?
Cóż, myślę, że pojadą na przedsezonowe przygotowania. Później zadecyduje trener. Jeśli zobaczy rzeczy, które mu się nie spodobają... Ale domyślnie wracają, by zostać.
A co dla pana znaczy ten drugi tytuł mistrzostwo, gdy po dwóch latach rządzenia nadal padają krytyczne słowa pod pana adresem?
Udało nam się wypełnić projekt, który normalnie zająłby trzy lub cztery lata. Oczywiście, pewne rzeczy są trudne po wymianie dziewiętnastu zawodników i dwóch trenerów. Jestem szczęśliwy i dumny, że udało się nam sprowadzić tylu młodych piłkarzy, z wielką przyszłością. Gdy zostawałem prezydentem, wiedziałem, że to ten kierunek.
Udało się jednak panu pozostać naturalnym.
W wyborczej kampanii mówiłem: "Wszystko, co było robione dobrze, zostawmy, poprawimy tylko to, co robione bylo źle".
Spośród dziewiętnastu zawodników, którzy odeszli, żaden nie stał się ważnym piłkarzem dla swojej drużyny.
Spójrz: Gravesen, Diogo, Pablo García, Mejía, Ronaldo, Roberto Carlos... Mówiąc pokrótce, zmieniliśmy politykę sportową, która prowadziła do katastrofy. Trzeba było to odmienić i mieliśmy szczęście, że z roku na rok było coraz lepiej.
Z Capello wygraliście ligę.
Tak, ale nie przypominajcie mi, jak bardzo cierpieliśmy. Nie chcę mówić o czasach Capello. Obecną ligę wygraliśmy na trzy kolejki przed końcem, z czternastoma punktami przewagi nad Barceloną. Takie coś zdarzyło się jedynie w sezonie 79/80. To bardzo trudne.
Trzyma pan z Berndem Schusterem.
Klub nie był zadowolony ze sposobu wywalczenia ligi. Każdy prezydent powinien robić wszystko, co najlepsze dla klubu, który dzięki 92 latom historii jest nazywany najlepszym klubem XXI wieku. A to osiągnie się tylko dążąc do perfekcji. Capello pod koniec sezonu nie pomagał zbyt wiele i musiałem znaleźć kogoś, kto w tych ciężkich czasach przekazałby drużynie mądrość, osobę miłą, która nie wywyższa się, gdy wygra pięć do zera lub nie obraża się, gdy przegra. Schuster jest bardzo dobrze odbierany w szatni.
Schuster jest teraz dobrze postrzegany, ale w trakcie sezonu było ciężko.
Rozmawiałem z Schusterem i wytłumaczył mi to. Przybył do drużyny, która wywalczyła mistrzostwo i z której zwolniono trenera. Skorzystał z możliwości trenowania Madrytu, ponieważ była to jego życiowa okazja, musiał jednak zmierzyć się z ryzykiem. Schuster myślał, że jeśli nie wygrałby przynajmniej jednego tytułu, zwolniłbym go. Taka presja nie pozwalała na komfort pracy. Schuster zostanie na kolejny rok. Jestem przekonany, że dzięki mistrzostwu i świadomości, jak należy wykonywać swoją pracę, będzie miał spokój, jakiego jeszcze nie zaznał.
A Calderón poradzi sobie z wrogami?
Uważam, że wywalczone tytuły są na tyle istotne, że nie powinno być dyskusji i musi powrócić spokój. Najważniejsi są piłkarze, a prezydent nie powinien być już mediatorem. Nie chcę być kimś takim, wolę działać z boku.
Opozycja nadal istnieje?
Tak, oczywiście. Będą zgorzkniali, ponieważ Madryt wygrał ligę. Dla nich liczy się mówienie, że jesteśmy zrujnowani, ponieważ nie mogą już podważać argumentów sportowych.
A teraz, panie prezydencie, nadchodzi Barça.
Cóż, tak, musimy wyjść i wygrać, by każdy miał fiestę. Myślę, że madridismo jest pełne nadziei i wierzy, że drużyna spełni mistrzowskie wymagania. Będziemy świadkami znakomitego widowiska.
Barça wykona szpaler na cześć mistrzów.
Nie chciałbym, by zostało to źle odebrane. Szpaler wykonuje się z grzeczności i my traktujemy to jako oddanie hołdu, nie poniżenie przeciwnika.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze