Advertisement
Menu
/ marca.com

„Brak remontady to jedno, ale brak walki – to już coś innego”

Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat meczu Realu Madryt z Arsenalem. Przedstawiamy opinię dziennikarza.

Foto: „Brak remontady to jedno, ale brak walki – to już coś innego”
Lucas Vázquez w meczu z Arsenalem. (fot. Getty Images)

Potrzebowali czterech goli, a minęło aż 55 minut, zanim po raz pierwszy zmusili bramkarza rywali, aby ten interweniował. To pierwszy fakt, który obnaża jeden z wielu braków w Realu Madryt. Drugi to Martin Ødegaard, który w 85. minucie biegł do linii końcowej, aby narzucać pressing na Królewskich, którzy próbowali wyprowadzić piłkę. Norweg, mimo że jego drużyna miała już awans w kieszeni, zrobił to, czego Vinícius nie był w stanie zrobić przez cały mecz, czyli dać z siebie więcej i pokazać, że gra dla zespołu, nie tylko dla siebie. Było to kolejne spotkanie , w którym Brazylijczyk ani nie zrobił różnicy, ani nie biegał. Tych meczów jest już zbyt wiele. To, co zrobił Ødegaard, może wydawać się tylko szczegółem, ale mówi bardzo dużo. Nie tylko o tym starciu, ale o całym sezonie. W obliczu przeciwności w postaci kontuzji, ten zespół nie chciał cierpieć. Nie byli głodni wygranej. 

Kibice zrobili swoje, drużyna – nie. W gruncie rzeczy było to do przewidzenia, bo taki właśnie jest Real w tym sezonie. Rażący brak mechanizmów, bez funkcjonowania jako zespół. Bolesny brak piłkarskiej jakości, gdzie zawodnik, który w poprzednim sezonie niemal nie istniał w głowie trenera, czyli Ceballos, dziś okazuje się niezbędny, bo jest jedynym, który ma jakikolwiek pomysł na kreowanie gry. Brak Kroosa urósł do gigantycznych rozmiarów. Dlatego wiara, że z dnia na dzień wszystkie te wady znikną, była raczej życzeniem niż realną prognozą. Wczoraj Real Madryt znów był zbiorem indywidualności, a większość z nich i tak gra znacznie poniżej swoich możliwości przez cały sezon. Do tego dochodzi egoizm i brak solidarności, jakby każdy myślał, że to inni powinni się starać. Z takim nastawieniem i z tak dobrym przeciwnikiem jak Arsenal, który bez większych problemów radził sobie z kolejnymi marnymi wrzutkami, klęska była łatwa do przewidzenia. Choć wielu wolało jej nie widzieć. Bo epickie opowieści sprzedają się lepiej niż smutna rzeczywistość.

To był pokaz bezsilności i braku pomysłów — kolejny już w wykonaniu podopiecznych Ancelottiego w tej edycji Ligi Mistrzów. Zespół odpada po sześciu porażkach, ustanawiając negatywny rekord. Najgorsze nie było to, że nie odrobili strat z pierwszego spotkania. Najgorsze było to, że okazali się najsłabszym zespołem wśród ośmiu ćwierćfinalistów. Jedynym, który tak naprawdę nie podjął walki.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!