Advertisement
Menu
/ marca.com

Środowa remontada wiedzie przez Mendizorrozę

Wszystko, co może wydarzyć się w środę 16 kwietnia na Bernabéu, musi mieć swój początek w tym, że Real Madryt wciąż będzie liczył się w walce o La Ligę. To warunek konieczny, by w ogóle myśleć o cudzie.

Foto: Środowa remontada wiedzie przez Mendizorrozę
Jude Bellingham. (fot. Getty Images)

Wchodzisz w korytarze biur w Valdebebas i już słychać echa hasła o remontadzie, choć na razie brzmi ono jeszcze półgłosem. Jeśli zejdziesz niżej, w okolice szatni piłkarzy i sztabu, ktoś na pewno wspomni atmosferę, którą bardzo niedawno przeżyto na Santiago Bernabéu. Nie trzeba sięgać daleko wstecz, by przypomnieć sobie, co wydarzyło się w miejscu, które dziś określane jest mianem „białego domu wariatów”. Wystarczy cofnąć się o jedenaście miesięcy – właśnie wtedy pojawił się Joselu i wyrzucił Bayern za burtę. Ale wszyscy powtarzają jedno: punktem wyjścia do wszystkiego jest niedzielny mecz z Alavés, opisuje MARCA.

„Nie ma remontady, jeśli nie pokonamy Alavés” – to przekaz, jaki klub i sztab szkoleniowy kierują do zawodników. To początek drogi, by w ogóle myśleć o odrobieniu strat z Arsenalem. Oczywiście, to dwie różne rozgrywki, ale stan mentalny, niezbędny do osiągania wyczynów takich jak pokonanie Anglików, całkowicie zależy od tego, czy Królewscy utrzymają się przy życiu w La Lidze, stwierdza MARCA.

Nie oddać La Ligi za żadne skarby
Zespół Carlo Ancelottiego nabrał pewności siebie po dokładnej analizie porażki na Emirates i przyznaniu się do licznych błędów – zarówno własnych, jak i tych wynikających ze złego ustawienia czy braku koncentracji – które umożliwiły Arsenalowi zdobycie dwóch pierwszych bramek. W środę w Valdebebas panowała niemal cmentarna cisza, ale nastroje z wolna zaczęły się poprawiać. W czwartek i piątek Ancelotti skupił się podczas treningów na jednym: uświadomić każdemu z piłkarzy, jak wielką wagę ma nadchodzące starcie z Alavés. Poddanie La Ligi nie wchodzi w grę – Real Madryt o tym nie myśli, donosi MARCA.

Florentino Pérez, jak co piątek, pojawił się w Valdebebas na posiedzeniu klubowego komitetu. Zwykle przy tej okazji spotyka się z włoskim trenerem, ale tym razem – jak podał program Jugones – odwiedził też strefę zawodników. Wszystko w ramach budowania wiary w remontadę, którą drużyna Ancelottiego próbuje w sobie obudzić, informuje MARCA.

Klubowa kampania rusza pełną parą
W podobnych sytuacjach często mówi się, że to Bernabéu musi zdobyć pierwszego gola, ale tym razem pierwszy impuls powinien nadejść w Mendizorrozie – w postaci zwycięstwa nad Alavés. Dopiero po końcowym gwizdku w Vitorii ruszy klubowa machina: przekazy, które mają podnieść morale i sprawić, że Bernabéu znów stanie się tym, czym było w meczach z PSG, City czy Bayernem.

Od poniedziałku zaczną się pojawiać filmiki, wspomnienia, przesądy, słynna wełniana marynarka Ancelottiego, motywujące rozmowy między piłkarzami – a przede wszystkim: budowanie sportowego strachu w sercach wszystkich, którzy mówią po angielsku i zamierzają postawić stopę na murawie Bernabéu. Ale żeby to wszystko miało sens, początek musi być jeden – pokonanie walczącego o utrzymanie Alavés, podsumowuje MARCA.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!