Burgui: Wylewałem morze łez – z wściekłości, bezsilności i bólu
Burgui, który występował w Castilli i Alavés, a przed rokiem zakończył karierę, udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Burgui. (fot. X)
Odzyskałeś radość z życia?
Tak. Znów jestem szczęśliwy. To inna radość niż ta, którą czułem grając na najwyższym poziomie, ale jest mi naprawdę dobrze. Końcówka kariery piłkarskiej bardzo mnie wyczerpała przez problemy z kolanem. Ból był nie do zniesienia – przeszkadzało mi nawet przy kaszlu i kichaniu. Nie mogłem tak dłużej funkcjonować. Winna była bakteria, która niemal całkowicie zniszczyła chrząstkę w prawym kolanie. Przeszedłem dwie operacje. Lekarze powiedzieli mi, że jeśli chcę prowadzić normalne życie, muszę zrezygnować z futbolu. Miałem wtedy 28 lat.
Cierpiałeś w ciszy?
Wylewałem morze łez – z wściekłości, bezsilności i bólu. Nie chciałem, żeby nawet moi rodzice mnie widzieli. Przez kilka miesięcy całkowicie odciąłem się od futbolu. A przecież jestem fanatykiem – mogę oglądać mecze całymi dniami – ale byłem w takim stanie, że musiałem się od tego zdystansować. To było trudne, ale dzięki rodzinie, przyjaciołom i pomocy psychologicznej udało mi się z tego wyjść.
Teraz jesteś prezesem i trenerem klubu futsalu.
Założyliśmy fajny zespół w moim rodzinnym miasteczku, wszystko świetnie się układa, wszyscy jesteśmy bardzo zaangażowani i uwielbiam to, co robię.
Trenowałeś z Zidane’em, Ancelottim i Mourinho.
Każdy miał swój styl. Mourinho dużo wymagał – doprowadzał cię do granic możliwości, żeby wyciągnąć z ciebie to, co najlepsze. Ancelotti był znacznie spokojniejszy, a Zidane bardzo mi imponował. Traktował mnie jak syna – motywował mnie, dawał rady, zostawał ze mną po treningach, żebyśmy mogli popracować nad wykończeniem akcji. Naprawdę świetnie mnie traktował.
Jak odnajdywałeś się wśród tylu gwiazd?
Na początku było mi trudno, byłem bardzo nieśmiały. Pamiętam, jak Mourinho któregoś dnia zebrał wszystkich w kółko i zrobił mi niezłe przedstawienie. Powiedział, że jestem w drużynie od dwóch miesięcy i nadal nie wie, jak brzmi mój głos. Kazał mi coś powiedzieć, a koledzy zrobili mi szpaler. Od tego momentu było już znacznie łatwiej – zacząłem się lepiej integrować.
Po odejściu z Realu wybrałeś Alavés zamiast Betisu…
To była przemyślana decyzja. Moje miasteczko jest blisko Sewilli, więc bałem się, że miałbym ciągłe wizyty rodziny i znajomych, a przez to mógłbym się nie skoncentrować w pełni na piłce. Przejście do Vitorii było bardzo dobrą decyzją. Przekonał mnie projekt, miałem tam kilku przyjaciół i nie miałem żadnych wątpliwości.
Jako przyszły trener – jak oceniasz obecną sytuację Realu Madryt?
Zespół bardzo cierpi w defensywie. W pewnych momentach jest zbyt rozciągnięty. Oczywiście braki kadrowe mają znaczenie, ale brakuje też solidności. Cios w Londynie był potężny. Nikt się czegoś takiego nie spodziewał.
Już mówi się o możliwym odwróceniu losów dwumeczu…
Na Bernabéu wszystko jest możliwe. Ale muszę przyznać, że Arsenal zrobił na mnie duże wrażenie. To bardzo dobrze poukładany zespół, solidny w obronie i mający bardzo jasny pomysł na grę. Kibice będą wspierać Real z całych sił, ale to będzie szalenie trudne zadanie.
Najpierw jednak mecz z Alavés, które przegrało tylko raz w pięciu ostatnich spotkaniach…
W Vitorii każdy się męczy i Real nie będzie wyjątkiem. Czeka go bardzo trudny mecz. Poza tym obecna forma obu drużyn jest zupełnie inna.
Czy Ancelotti powinien zostać?
Moim zdaniem tak, bez względu na wszystko. Zobaczymy, jak zakończy się sezon, ale to trener, który zasłużył na zaufanie. Choć w Realu jeden słabszy rok to często za dużo, Ancelotti dał temu klubowi naprawdę wiele. Nawet jeśli nie wygra żadnego dużego trofeum, powinien pozostać.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze