Arizmendi: Ta Valencia może przełamać klątwę Bernabéu
Javier Arizmendi spędził w Valencii jeden sezon, w trakcie którego zdołał zdobyć tylko jedną bramkę. Los chciał, że trafił akurat na Santiago Bernabéu przy okazji ostatniego zwycięstwa Nietoperzy na stadionie Realu Madryt 23 marca 2008 roku. Teraz w przeddzień kolejnego starcia z Królewskimi udzielił wywiadu dla dziennika AS.

Javier Arizmendi pokonuje Ikera Casillasa w meczu pomiędzy Realem Madryt a Valencią 23 marca 2008 roku. (fot. X)
Tamten gol na Bernabéu był golem twojego życia?
Na pewno tak. Ze względu na cały wydźwięk, jaki niesie ze sobą gol na tym stadionie i ze względu na trudną sytuację, w jakiej była wtedy Valencia. Potrzebowaliśmy czegoś takiego. Powiedziałbym, że to był gol mojego życia wraz z tym, którego strzeliłem w 97. minucie ćwierćfinałów mundialu U-20 w 2003 roku przeciwko Kanadzie, dzięki któremu awansowaliśmy do półfinału, a następnie do finału, w którym przegraliśmy z Brazylią.
Nie zdobyłeś więcej bramek dla Valencii?
Nie. To była jedyna. Miałem asysty, wyszedłem w pierwszym składzie na zwycięski finał Copa del Rey i pomagałem drużynie w innych kwestiach, ale nie zdobyłem więcej bramek. To dziwne.
Tamten gol był oddechem dla klubu?
Bez wątpienia. To był bardzo trudny sezon. Mieliśmy wielką drużynę i graliśmy w Lidze Mistrzów, ale nic nam nie wychodziło. Quique Flores musiał odejść, przyszedł Koeman, było wiele wewnętrznych zgrzytów, złe wyniki i tamto zwycięstwo dało nam dużo powietrza.
Tamten Real Madryt pewnie wygrał ligę.
Tak i możliwe, że właśnie dlatego tamten wynik miał jeszcze większy impakt. Sezon zakończyli z prawie 20 punktami przewagi nad Barceloną, która była trzecia za Villarrealem. Mieli wielkich zawodników, ale mi szczególnie podobał się Raúl, który w tamtym meczu zdobył dwie bramki, tak samo jak Villa. Jestem kibicem Atleti, ale zawsze byłem raulistą. Do Realu Madryt co rok przychodziły gwiazdy, a on i tak zawsze grał i w każdym sezonie prezentował dobrą formę. Gdy byłem młodszy, to mocno się na nim skupiałem. To piłkarz, który naznaczył epokę.
Od tamtej pory Valencia nie wygrała już na Bernabéu.
Może dojdzie do tego teraz. Futbol jest nieprzewidywalny. Real Madryt będzie zmęczony po Copa del Rey, a Valencia mocno się poprawiła. Może to będzie rok, w którym dojdzie do przełamania klątwy. Ta Valencia może wygrać na Bernabéu, dlaczego nie?
Tamten mecz sędziował Clos Gómez, obecny szef VAR.
To wynalazek, który mi się nie podoba. Mocno spowalnia grę w czasach, w których wszystko wymaga szybkości na każdym poziomie. Czasami mecze ciągną się w nieskończoność. Liczę się z tym, że błąd ludzki jest częścią tej gry i wierzę w uczciwość arbitrów. Ja bym wyrzucił VAR.
To był twój najbardziej szalony sezon w karierze?
Oczywiście. W tamtym sezonie działo się wszystko, jak na przykład sytuacja, w której Koeman wykluczył z zespołu Cañizaresa, Albeldę i Angulo.
To naprawdę dziwne, że taka świetna drużyna nie potrafiła wyciągnąć więcej.
Joaquín, Silva, Vicente, Villa, Morientes, Mata… Mieliśmy zawodników o wielkiej jakości. To była drużyna stworzona na górną część tabeli La Ligi i walkę w Lidze Mistrzów, ale w futbolu czasami nie ma logiki.
Koeman potrafił wystawić cię na prawej obronie…
Byłem tym bardzo zaskoczony i chciałem się jak najszybciej do tego zaadaptować, ale to nie było moje miejsce. Pamiętam, że Robert Pirès, który był wówczas w Villarrealu, przyprawiał mnie o zawrót głowy. Tamtego dnia było mi bardzo trudno na boisku.
Teraz z Viníciusem również byłoby ci trudno.
Na pewno. Ale ogólnie z tego Realu Madryt najbardziej podoba mi się Bellingham. Oglądanie jego poświęcenia i zaangażowania w ostatnich minutach meczu, pomijając przy tym wszystkie jego umiejętności techniczne, robi wrażenie. Mimo młodego wieku potrafi wziąć drużynę na swoje barki i przejąć odpowiedzialność. Gdy mecz się nie układa, to on zawsze się pojawia. Oglądanie jego gry jest czymś cudownym.
Rozegrałeś jeden mecz w reprezentacji.
Tak. Z Anglią na Old Trafford. Wygraliśmy po golu Iniesty, a selekcjonerem był wówczas Luis Aragonés. Nie było źle. Gra w reprezentacji jest kulminacją wszystkich marzeń i mi było dane tego dokonać. Chociaż to był tylko raz, to jestem z tego bardzo dumny.
Jako colchonero jesteś podłamany?
Bardzo się identyfikuję z Atleti, ale nie chcę przedstawiać tutaj swojej opinii jako kibic. Oczywiście to jest rozczarowanie, ponieważ wierzyliśmy w to, że w tym sezonie będziemy mogli być bliżej wielkiej dwójki i zdobycia tytułów. Drużyna mocno się wzmocniła i chcę wierzyć w to, że teraz potrzebuje dojrzeć i dalej się na tej bazie rozwijać.
Na wzmocnienia przeznaczono 185 milionów euro…
W futbolu nie możesz oceniać inwestycji tak samo jak w innych dziedzinach. Tutaj znaczenie ma również aspekt szczęścia, a tego nie da się kontrolować. Są mecze, które rozstrzygają się przez małe detale, czasami tak okrutne jak karny Juliána Álvareza. Dlatego też poświęciłem się innej dziedzinie życia, która nie jest tak bardzo uzależniona od przypadkowych czynników.
Zajmujesz się doradztwem dla zawodowych piłkarzy. Brakuje tam kultury finansowej?
To się poprawia. Coraz rzadziej pojawiają się przypadki piłkarzy, którzy roztrwonili swoje oszczędności i wpadli w dołek finansowy. Teraz ogólnie wszyscy są lepiej szkoleni i prowadzeni. AFE i kluby poświęcają się temu, aby lepiej kształtować pod tym względem zawodników i ta tendencje faktycznie się zmienia. Chociaż wciąż są do wykonania pewne kroki.
Gdybyś miał taką możliwość, to w jakiego młodego pewniaka byś zainwestował?
(śmiech) To trudne, ale wydaje się, że inwestycją z niewielkim ryzykiem byłby Lamine. On już teraz jest wielką rzeczywistością i nie wydaje mi się, aby to miało się zmienić.
Valencia ma za sobą cztery mecze bez porażki. Doradziłbyś inwestycję na krótką metę?
To byłyby spekulacje – gra na bazie zmiany cen w krótkim czasie. Inwestowanie to sprawianie, że twoje pieniądze pracują na dłuższą metę z myślą o twoich potrzebach w przyszłości. W futbolu jest za dużo spekulacji, a ja tego nie lubię.
W finale Copa del Rey postawiłbyś bardziej na białe czy na bordowo-granatowe?
Nie zaryzykowałbym swoich pieniędzy. Poszedłbym w dywersyfikację i postawiłbym po 50% na każdą z drużyn.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze