Valverde wrócił do swojego naturalnego środowiska
Fede Valverde przez 35 dni nie miał okazji wyjść od początku w drugiej linii. Jego występ z Villarrealem przypomniał jednak o wszystkim, co wnosi do gry Urugwajczyk.

Fede Valverde. (fot. Getty Images)
Ancelotti nie kłamał, choć przekaz trenera był pisany drobnym druczkiem. – Valverde będzie jednym z najlepszych środkowych pomocników świata, o ile już nim nie jest. Niewykluczone jednak, że dziś jest też najlepszym prawym obrońcą. Jego przyszłość jest mimo wszystko związana ze środkiem pola – cytuje słowa trenera z 8 marca AS. Kluczowe w tej wypowiedzi jest zwłaszcza ostatnie zdanie. Nie wyklucza ono jednak, że w najważniejszych meczach Fede będzie pełnił funkcję bocznego defensora. Jego naturalnym sektorem pozostaje jednak środek pomocy i tak pozostanie.
Valverde od 35 dni nie zagrał w drugiej linii. W ligowych derbach wystąpił na prawej obronie i od tamtej pory scenariusz ten powtórzył się jeszcze trzykrotnie – w obu spotkaniach z City i z Osasuną. Po trzydniowym urazie ponownie został wystawiony w defensywie w potyczce z Atlético w Lidze Mistrzów. Z Rayo co prawda zagrał w środku przez 23 minuty, ale wszedł wtedy z ławki. Innymi słowy, Real radził sobie bez Urugwajczyka w drugiej linii w dziewięciu meczach, zauważa AS. I to pomimo faktu, że Ancelotti wciąż uważa go przede wszystkim za pomocnika. Prędzej czy później 26-latek wróci do swojego naturalnego środowiska.
Dyskusja na temat pozycji Valverde jest uzasadniona, a każda ze stron ma swoje solidne argumenty. Królewscy bardzo dużo zyskują z Fede na boku obrony, ponieważ na tej pozycji jest on po prostu świetnym graczem. Równie dużo traci jednak przez to w pomocy, ponieważ… jest świetnym pomocnikiem. Przypomniała o tym konfrontacja z Villarrealem, w którym Valverde dodawał drużynie, siły, jakości i był po prostu wszechobecny. Fede jest wszędzie – podchodzi pod pole karne rywala, pomaga na skrzydle i kontroluje piłkę. Prezentuje futbol w najczystszej postaci. To on wyznaczał linię piłki, a towarzyszył mu przy tym popełniający więcej błędów choć wciąż bardzo dobry Camavinga. A przecież trzeba pamiętać, że Valverde zmagał się ostatnio z problemami fizycznymi. Najpierw doznał drobnego urazu mięśniowego, a przedwczoraj stłukł kostkę. On jest jednak niezmordowany. Nie do zdarcia, podnieca się AS.
Wczoraj Valverde spędził na murawie 81 minut i kończył występ kompletnie wycieńczony. Jego statystyki robią wrażenie. Zanotował 45 podań, pięć odbiorów i dwa strzały. Do tego zaliczył 69 kontaktów z piłką, co było piątym najwyższym wynikiem w zespole. Ster i armata. Był wybiegany i tworzył różnicę. Valverde to czysty charakter, lecz zarazem wstrzemięźliwość. Uwagę zwrócić mógł bowiem fakt, że wyściskał się z Baeną, co po dwóch latach pozwoliło zakopać między nimi wojenny topór.
W pewnym momencie Fede jasno dał do zrozumienia, że dłużej już nie może, był na skraju wytrzymałości. Po ostatnim gwizdku widać było, że utyka, co mogło w naturalny sposób wzbudzić niepokój. Tak naprawdę nie ma jednak powodów do obaw. Urugwajczyk był przede wszystkim niezwykle zmęczony. Przez najbliższe dni chwilę odpocznie, by następnie udać się na zgrupowanie reprezentacji. Jakkolwiek patrzeć, dobrze było znów ujrzeć Valverde w jego naturalnym środowisku. Tym, które naznaczyło jego przeszłość i które będzie nadal budować przyszłość.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze