Siedem żyć Carlo Ancelottiego w obecnym sezonie
Plotki o jego przyszłości powracały wielokrotnie. Niektóre były bezpodstawne, ale kiedy wydaje się, że sytuacja jest najtrudniejsza, Włoch i jego drużyna potrafią się podnieść, by wciąż marzyć.

Giuliano Simeone i Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti i Real Madryt zrobili to ponownie. Niezależnie od tego, że obecny sezon nie należy do najłatwiejszych, Los Blancos systematycznie mierzą się z kwestionowaniem niemal każdej decyzji podejmowanej zarówno przez zespół, jak i przez trenera – często z uzasadnionych powodów. W rzeczywistości Włoch wielokrotnie ratował drużynę z sytuacji granicznych, w których zwycięstwo było warunkiem dalszego pozostania na stanowisku. Po meczu na Metropolitano szkoleniowiec zyskuje kolejną szansę na kontynuowanie pracy w klubie, który darzy szczególną estymą. Doskonale zdaje sobie sprawę, że właśnie uniknął pierwszej „piłki meczowej”, ale równie dobrze wie, że wkrótce pojawi się kolejna. W Realu Madryt nieustanny szum medialny i presja są bowiem nieodłącznym elementem funkcjonowania, opisuje José Félix Díaz z Marki.
Liczby, które mówią same za siebie
Wątpliwości względem Ancelottiego częściej pojawiają się na zewnątrz klubu niż w jego strukturach wewnętrznych. Wystarczy przyjrzeć się statystykom jego konfrontacji z czołowymi szkoleniowcami w Lidze Mistrzów. Bilans eliminacji przeciwko Guardioli to cztery zwycięstwa na pięć pojedynków, z kolei przeciwko Simeone Włoch może pochwalić się kompletem trzech triumfów. Identyczny dorobek uzyskał w starciach z Kloppem i Tuchelem (dwa na dwa). Do tych osiągnięć należy dodać również fakt, że jego drużyny aż 16 razy docierały do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, przewyższając pod tym względem Guardiolę (14 awansów) i Fergusona (13), zauważa José Félix Díaz z Marki.
Nie oznacza to jednak, że droga była pozbawiona trudnych momentów. Dwie dotkliwe porażki z Barceloną, przegrana z Milanem oraz wydarzenia na Metropolitano należą do najbardziej wymagających epizodów sezonu. Nie można także pominąć meczu Pucharu Króla przeciwko Celcie, po którym Ancelotti mógł liczyć na wsparcie ze strony klubu, choć przed spotkaniem dominowały negatywne narracje medialne. W każdej z tych sytuacji szkoleniowiec i jego sztab potrafili przezwyciężyć kryzys, podkreśla José Félix Díaz z Marki.
Nieustanne kwestionowanie
Dwa ligowe remisy z Mallorcą i Las Palmas zapoczątkowały falę krytyki wobec Realu Madryt, która osiągnęła punkt kulminacyjny po porażce z Barceloną na Santiago Bernabéu – meczu, w którym z powodu kontuzji zabrakło Carvajala. To wydarzenie znacząco wpłynęło na percepcję sezonu, niemal całkowicie przesłaniając wcześniejsze zdobycie Superpucharu Europy i budując narrację o dominacji Barcelony w La Lidze. Był to pierwszy poważny moment niepewności, przypominający sytuację z poprzedniego sezonu, która ostatecznie zakończyła się przedłużeniem kontraktu Ancelottiego na kolejne dwa lata, przypomina José Félix Díaz z Marki.
Widmo zmiany
Podobnie jak rok wcześniej, pojawienie się kryzysu natychmiast wywołało spekulacje na temat możliwej zmiany na ławce trenerskiej. Głównym kandydatem pozostaje Xabi Alonso, który już przed rokiem był wymieniany jako potencjalny następca Włocha. Tym razem, w obliczu spekulacji o ewentualnym zwolnieniu Ancelottiego, pojawiło się także nazwisko Santiago Solariego, który wprawdzie ma doświadczenie trenerskie, lecz w ostatnich latach był bardziej związany z funkcjami administracyjnymi niż z samą pracą na boisku.
Pomimo licznych krytycznych uwag dotyczących stylu gry, Real Madryt zdołał odwrócić sytuację, a dyspozycja w Lidze Mistrzów stała się priorytetem. Jednocześnie Barcelona zaczęła tracić regularność, co pozwoliło Królewskim odzyskać kontrolę nad rywalizacją w La Lidze. Wszystko jednak uległo zmianie po Superpucharze Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej, gdzie Barcelona po raz kolejny upokorzyła Real Madryt. Po powrocie do Hiszpanii Królewscy zmierzyli się z Celtą w kluczowym spotkaniu Pucharu Króla – wygrana w dogrywce pozwoliła Ancelottiemu utrzymać posadę, choć jego przyszłość wciąż pozostawała przedmiotem intensywnych spekulacji, donosi José Félix Díaz z Marki.
Nowy zwrot wydarzeń
Po ustabilizowaniu sytuacji w Pucharze Króla i Lidze Mistrzów, przyszedł kolejny niespodziewany spadek formy w La Lidze, spowodowany licznymi kontuzjami i brakiem wzmocnień w zimowym oknie transferowym. Dwumecz z Manchesterem City był postrzegany jako kluczowy test. Perspektywa odpadnięcia na etapie wcześniejszym niż ćwierćfinał była nie do zaakceptowania w Madrycie, jednak Los Blancos zaprezentowali się w tych spotkaniach w najlepszej wersji od dłuższego czasu, wygrywając oba mecze w przekonujący sposób. Kryzys został zażegnany – przynajmniej na chwilę.
Stabilizacja nie trwała długo, głównie ze względu na nieprzekonującą postawę w rozgrywkach ligowych. Przed starciem na Metropolitano Ancelotti i jego drużyna odczuwali narastającą presję – wyniki miały zadecydować o przyszłości trenera. Ostatecznie Real Madryt zdołał odeprzeć kolejną falę wątpliwości… przynajmniej do najbliższego meczu z Villarrealem. Tak wygląda rzeczywistość w Realu Madryt – klubie, w którym żadna wygrana nie zapewnia długoterminowego spokoju, podsumowuje José Félix Díaz z Marki.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze