Advertisement
Menu
/ marca.com

„Nadmierny szacunek Atlético wobec Realu Madryt”

Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat ostatnich derbów Madrytu w Lidze Mistrzów. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.

Foto: „Nadmierny szacunek Atlético wobec Realu Madryt”
Aurélien Tchouaméni w meczu z Atlético Madryt. (fot. Getty Images)

Atlético Madryt zdominowało dwumecz, ale po raz kolejny to Real Madryt awansował dalej. Ten europejski scenariusz powtarzał się już zbyt wiele razy, by tłumaczyć go jedynie przypadkiem, szczęściem czy błędami sędziowskimi. Przez większość meczu gra toczyła się na warunkach narzuconych przez Simeone, co tylko potwierdza, że łatwiej jest niszczyć niż tworzyć. Jednak jeśli w tak wyrównanych i ubogich pod względem piłkarskim rywalizacjach jak ta, gdy decyduje minimalna różnica, Real zwykle wychodzi zwycięsko z pojedynków z lokalnym rywalem, to dzieje się to głównie z dwóch powodów: ma lepszych piłkarzy i silniejszą mentalność. Są mniej pracowici, mniej solidarni i mniej zorganizowani jako kolektyw, ale są po prostu lepsi. A na dodatek wierzą, że są lepsi. To kwestia talentu, ale także psychiki.

Taktyczne ustawienie Cholo w tej nudnej partii szachów, w jaką on i Ancelotti zamienili oba mecze, było niemal bezbłędne. Wyłączył przestrzenie dla Mbappé i Viníciusa (nieprzypadkowo to przeciwko Atlético Brazylijczyk gra najgorzej – 1 gol w 17 meczach). Opracowane przez niego podwójne krycie zarówno w środku, jak i na skrzydłach zneutralizowało obu napastników. Mbappé tylko raz wyrwał się z pułapki, a wywalczony przez niego rzut karny nie zakończył dwumeczu jedynie dlatego, że Vinícius w derbach myśli bardziej o zemście na kibicach Atlético niż o pokonaniu obrony. Dlatego właśnie po raz pierwszy spudłował rzut karny w barwach Realu, uderzając tak, jakby chciał coś komuś udowodnić. Atlético mogło zamknąć sprawę dwoma lub trzema kontratakami, które pokazały, że Julián jest świetnym piłkarzem, ale nie dorównuje Mbappé, oraz że Courtois wciąż jest bardziej decydujący niż Oblak.

Możliwe, że po zdobyciu gola w 27. sekundzie, przy rozgrzanym do czerwoności stadionie i oszołomionym rywalu, Simeone zabrakło ambicji lub okazał za dużo szacunku. Zbyt wyraźnie było widać, że on również uważa piłkarzy Realu za lepszych. Skoro przyjął wyższość Królewskich, to przecież doświadczenie już wielokrotnie pokazało mu, że rozgrywanie z nimi wyrównanej końcówki nie jest najlepszym pomysłem – zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Czasem nie ma innego wyjścia, ale przy tak korzystnym początku powinien był bardziej naciskać, by zaszkodzić odwiecznemu rywalowi. Bo jeśli nie dobijesz Realu, gdy masz okazję, to czas upływa i nim się zorientujesz, to ty jesteś martwy. Mówienie o doprowadzeniu rywala do granic wytrzymałości brzmi dobrze jako pocieszenie, ale w rzeczywistości świadczy o braku ambicji.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!