Pokonać siebie
Czy najtrudniejszym rywalem Realu Madryt jest… sam Real Madryt?

Piłkarze Realu Madryt świętują gola strzelonego przez Rodrygo w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atlético na Santiago Bernabéu. (fot. Getty Images)
COPE: Mbappé i Modrić od pierwszej minuty!
Często wydaje ci się, że robisz wszystko, by osiągnąć sukces, a i tak ci się to nie udaje? Masz poczucie, że twój cel staje się niemożliwy do zrealizowania? A może w ogóle załamujesz ręce i rezygnujesz z dalszych starań, szukając tanich wymówek? Jeśli na każde z powyższych pytań twoja odpowiedź brzmi „tak”, twoją największą przeszkodą jesteś ty sam, we własnej osobie.
Darujmy sobie jednak tego typu pseudomotywacyjne wywody. Nie jesteśmy wszak domorosłymi coachami rodem z internetu. Ale takie zarysowanie tematu było potrzebne, bo wypływa z niego pewna uniwersalna konkluzja. Otóż nierzadko bywa tak, że sami jesteśmy swoimi największymi przeciwnikami i sami nakładamy na siebie największe ograniczenia. Zamiast chwytać byka za rogi, usilnie przyprawiamy byczą maskę sobie samym.
Tymczasem dostrzeżenie kłód rzucanych sobie pod swoje własne nogi jest absolutnie konieczne. A dokładniej – dostrzeżenie i zniszczenie ich. Nikt nie ruszy z miejsca bez uporania się ze swoim wewnętrznym „ja”, które wyznacza nasze limity. Niejaki Konfucjusz, starożytny chiński filozof, rzekł: „Najsilniejszym wojownikiem jest ten, kto pokonał sam siebie”. Oto klucz do potęgi.
W futbolu ta zasada sprawdza się jak nigdzie indziej. Na każdym treningu i na każdej odprawie najpierw trzeba wygrać mecz z samym sobą, a dopiero później wyjść na boisko i odnieść zwycięstwo nad rywalem. Nie ma innej drogi. Należy rozbić w puch wszelkie wątpliwości. Bez względu na to, ile punktów się w ostatnim czasie straciło, jak dużą przewagę w ligowej tabeli się roztrwoniło czy jak wiele nerwów kosztowało obserwowanie perfidnych „błędów” popełnianych przez sędziów.
Real Madryt zdołał dokonać tej sztuki w dwumeczu z Manchesterem City oraz w pierwszym spotkaniu z Atlético Madryt. Było to szczególnie ważne w kontekście potyczki z sąsiadami, ponieważ trzy poprzednie konfrontacje z nimi kończyły się remisami 1:1. Ponadto jedyne dwie porażki w znakomitym poprzednim sezonie Królewscy ponieśli właśnie z Los Rojiblancos. Czasy, w których nasi ulubieńcy regularnie pokonywali Atlético, minęły. Nie wiemy, czy bezpowrotnie, ale minęły. Obecnie trzeba się niebywale natrudzić, żeby z derbowej potyczki wyjść z tarczą.
Tym bardziej należy docenić to, co podopieczni Carlo Ancelottiego zrobili przed tygodniem na Santiago Bernabéu. Rozegrali bardzo dojrzałe zawody, nie podłamali się po wyrównującym trafieniu Juliána Álvareza i mądrze zarządzali jednobramkowym prowadzeniem w drugiej połowie. A gdyby w samej końcówce Kylian Mbappé lepiej dograł do Viníciusa albo Luka Modrić celniej uderzył, zaliczka mogłaby być okazalsza. W każdym razie wygraną 2:1 również trzeba szanować. Stawia nas ona w korzystnym, aczkolwiek niepozwalającym na najmniejsze rozluźnienie przed dzisiejszym rewanżem położeniu.
I jest to aspekt, który winien zostać przeistoczony w nasz atut. Atleti będą chcieli wykorzystać przewagę własnego stadionu i odrobić stratę. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że przystąpią do rywalizacji z tzw. „nożem w zębach” (na szczęście niedosłownie). Real będzie musiał to przetrwać i odeprzeć zagrożenie, zachowując maksymalną koncentrację. Oczywiście nie skazujemy Los Blancos na rozpaczliwą obronę przez cały mecz, w żadnym wypadku. Pojedynki na tym poziomie charakteryzują się jednak wieloma różnorodnymi fazami, w których dominuje raz jedna, a raz druga strona.
Atlético od lat słynie z żelaznej defensywy, co nie oznacza, że nie da się go zranić. Udowodnili to nie tylko Królewscy w ubiegły wtorek, ale i Getafe, które w niedzielnej konfrontacji w La Lidze wygrało 2:1, w czym niebagatelnie pomogła mu czerwona kartka obejrzana przez Ángela Correę, który – eufemistycznie rzecz ujmując – nie zgodził się z decyzją sędziego Guillermo Cuadry Fernándeza. Los Colchoneros potrafią dostosować swoją taktykę do wymagań rywala i zarówno szczelnie bronić, jak i skutecznie atakować. Jednakże potencjalne pójście na wymianę ciosów z Realem może się dla nich okazać zabójcze. Rodrygo, Vinícius i Mbappé (który zmaga się z silnym stłuczeniem kostki, ale powinien być gotowy do gry) nie omieszkają skorzystać z każdego fragmentu wolnej przestrzeni. Dwaj ostatni potwierdzili to w meczu z Rayo Vallecano.
Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że Real Madryt jest prawdziwym katem Atleti w Lidze Mistrzów. Los Rojiblancos jeszcze nigdy nie wyszli zwycięsko z batalii ze swoim lokalnym adwersarzem, przy czym największą zadrę w ich sercach stanowią niewątpliwie dwa przegrane finały – w 2014 roku w Lizbonie i w 2016 w Mediolanie. Diego Simeone, zapytany na przedmeczowej konferencji prasowej o odczucia przed dzisiejszym spotkaniem, jego losy powierzył sile wyższej: „Zarówno my, jak i nasz rywal przygotowujemy się najlepiej, jak potrafimy. Tylko Bóg wie, co się wydarzy”.
Tuż przed wyjściem na murawę Metropolitano Carletto musi raz jeszcze przekazać swoim zawodnikom najważniejszą informację dotyczącą rewanżowego starcia, którego stawką jest ćwierćfinał Champions League – nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte i trzeba popracować, żeby przypieczętować awans. Pokonajmy w pierwszej kolejności siebie, a następnie żądne krwi Atlético. Jak na najsilniejszych i najbardziej zaprawionych w ligomistrzowych bojach wojowników przystało.
***
Rewanż z Atlético Madryt rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Canal+ Extra 1 w serwisie CANAL+ Online.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze