Advertisement
Menu
/ Cadena SER

Jesé: Na miejscu Viníciusa nie ruszałbym się z Madrytu

Jesé Rodríguez udzielił wywiadu w programie El Larguero na antenie Cadena SER.

Foto: Jesé: Na miejscu Viníciusa nie ruszałbym się z Madrytu
Jesé Rodríguez podczas prezentacji w Johor Darul Takzim. (fot. X)

Jesé Rodríguez, dobry wieczór… a właściwie dla ciebie dzień dobry! Jak się masz, bracie? Co u ciebie? Dawno się nie słyszeliśmy, ale miło cię widzieć, tęskniłem!
Ja też, ja też!

Która tam u ciebie godzina? Siedem godzin różnicy? A osiem, jeśli liczyć Wyspy Kanaryjskie?
Tak, dokładnie!

Czyli właśnie się budzisz, kawa na stole, czas na śniadanie i zbieranie sił, tak?
Dokładnie!

No to na początek – gratulacje, mistrzu! Właśnie zdobyliście tytuł, i to po twoim golu, prawda?
Tak, zgadza się! Zostaliśmy mistrzami, rozegraliśmy świetny sezon, dominowaliśmy w lidze. Mamy naprawdę mocny zespół, a ja cieszę się, że mogłem przypieczętować tytuł golem. Czuję się świetnie! Im więcej gram, tym lepiej się czuję – i to jest mój cel. Teraz czas na kolejne wyzwania!

Super! Wiesz, pewnie wiele osób słuchających nas teraz w El Larguero zastanawia się: „Malezja? Ale gdzie dokładnie?” Opowiedz nam o klubie i o tym, gdzie mieszkasz.
Klub należy do księcia Malezji, syna króla. Gość jest niesamowicie inteligentny, bardzo ambitny, codziennie jest z nami na treningach, przemawia do zespołu przed meczami… Naprawdę żyje tym klubem!

Czyli bardzo się angażuje?
Tak, totalnie! Ma ogromną pasję, jego przemowy są bardzo motywujące, a do tego świetnie zna się na piłce. Klub jest w Johor, jakieś 50 minut drogi od Singapuru. Do Kuala Lumpur, stolicy, jest trochę dalej, ale to naprawdę świetne miejsce. Od początku podobał mi się ten projekt.

Słyszałem też, że klub podpisał jakąś umowę z Paris Saint-Germain?
Tak! Nawiązali współpracę na przyszły sezon. Nie znam jeszcze szczegółów, ale widać, że właściciel chce, by klub stał się jednym z najważniejszych w Azji. Współpracuje też z Kiko Insą, który jest dyrektorem sportowym.

Kiko Insa! On grał tu jakieś siedem lat temu, prawda? A potem został dyrektorem sportowym?
Tak, dokładnie! On i właściciel klubu budują naprawdę silny projekt.

Może jeszcze wrócisz do Paris Saint-Germain?
To raczej mało prawdopodobne… Ale powiem szczerze – tutaj jest mi naprawdę dobrze!

Czyli życie jak w raju na południu Malezji!
Dokładnie! PSG i Al-Khelaïfiemu życzę jak najlepiej, ale ja tutaj jestem bardzo szczęśliwy.

Widać to! Wyglądasz na naprawdę zadowolonego. Wracając – to Kiko Insa namówił cię na ten transfer?
Tak, to on! Świetny człowiek i profesjonalista. Skontaktował się ze mną, przedstawił projekt klubu, szczególnie pod kątem Ligi Mistrzów Azji i przyszłości. Teraz jesteśmy w 1/8 finału – jeśli awansujemy, to pojedziemy do Arabii Saudyjskiej na turniej finałowy.

I możesz trafić na… kogo?
Na Bicho! (Cristiano Ronaldo – dop.)

Oho, starcie Bicho kontra Bichito – to by było coś!
No właśnie! On pewnie będzie grał jeszcze do pięćdziesiątki. Ja go znam – dopóki nie strzeli tysiąca goli, nie skończy kariery! Ma to wbite w głowę, nie ma opcji!

A więc to Kiko Insa do ciebie zadzwonił. To Insa cię przekonał i pojechałeś. A na miejscu spotkałeś jeszcze więcej Hiszpanów, prawda? Ostatnio klub sprowadził kilku zawodników z jakością, zgadza się?
Tak, dokładnie! Roque Mesa, Jonathan Viera… Do tego kilku innych. Ale muszę ci powiedzieć, bracie, że od pierwszego dnia tutaj czuję się jak w rodzinie. Książę i Kiko bardzo dbają o atmosferę, zarówno na boisku, jak i poza nim – także jeśli chodzi o nasze rodziny.

Czyli szybko się zaaklimatyzowałeś?
Tak, bardzo dobrze mnie przyjęli. Byłem już w różnych szatniach – jedne były lepsze, inne gorsze, bo wiadomo, że nie każda drużyna jest taka sama. Ale tutaj trafiłem na świetnych ludzi. Naprawdę dobrze mnie traktują i jestem szczęśliwy.

A odważyłbyś się powiedzieć, które szatnie były najlepsze, a które najgorsze?
Nieee, nie teraz. To temat na przyszłość, może do moich wspomnień po zakończeniu kariery.

Dobra, to zrobimy to kiedyś na spokojnie, na przykład na Wyspach Kanaryjskich! Oprócz tych, którzy dopiero przyszli, są tam jeszcze inni Hiszpanie – Jonathan Viera, Roque Mesa, Álvaro González… A w całej lidze? Spotykacie się często, mimo że gracie w różnych zespołach?
W całej lidze Hiszpanów jest niewielu, ale w naszym klubie – sporo! Myślę, że mamy około 10–11 hiszpańskich zawodników. Do tego kilku Hiszpanów pracuje w klubie – są fizjoterapeuci, asystent trenera, trener przygotowania fizycznego, nawet w sztabie siłowni są Hiszpanie. Można powiedzieć, że to taka mała hiszpańska kolonia!

Super! A teraz czeka was mecz w azjatyckiej Lidze Mistrzów. Masz wrażenie, że macie skład, by ją wygrać?
Moim zdaniem mamy naprawdę mocny zespół. Projekt, który książę i Kiko budują od lat, jest na bardzo wysokim poziomie. Nie mówię tego dlatego, że tu jestem – widać, że pracują świetnie. Mamy skład, który może rywalizować na najwyższym poziomie. Oczywiście, futbol jest nieprzewidywalny, ale na każdej pozycji mamy zawodników z dużym doświadczeniem, wielu grało w czołowych ligach europejskich.

A teraz macie mecz z Buriram United, czyli największym klubem Tajlandii, zgadza się?
Tak, można powiedzieć, że to taki klasyk Azji – coś jak Real Madryt kontra Barcelona.

Czyli to mecz, który nie toczy się tylko na boisku, ale też poza nim – sporo medialnego szumu?
Dokładnie! Azja jest ogromna, ale to spotkanie ma wielkie znaczenie. Dla naszego klubu, dla księcia, dla kibiców – to nie jest zwykły mecz, to starcie, które trzeba wygrać.

Jak wygląda życie w Malezji? Jakie są twoje codzienne doświadczenia – kibice, media, codzienność z rodziną?
Szczerze mówiąc, jestem pozytywnie zaskoczony. Ludzie mogą myśleć: „Malezja? Co tam w ogóle jest?”. Ale prawda jest taka, że Johor to świetne miejsce – spokojne miasto, dobre restauracje, bardzo przyjazne środowisko. Jest tu sporo hiszpańskich rodzin. Na razie moja żona i syn jeszcze tu nie przyjechali, ale niedługo do mnie dołączą. Czekamy, aż mały skończy rok szkolny – nie chcieliśmy go nagle wyciągać ze szkoły. Ale od przyszłego sezonu będą już ze mną.

A pogoda? Dużo upałów i wilgoci, prawda?
Tak, bardzo gorąco i wilgotno, ale poza tym – wszystko super.

Masz kontrakt do końca sezonu, a potem? Jakie masz plany? Co mówi książę?
Klub ma opcję przedłużenia o kolejne dwa lata, w zależności od mojego poziomu gry i naszej wspólnej decyzji. Jeśli obie strony będą zadowolone, to nie widzę problemu – siadamy, rozmawiamy i działamy dalej.

Czyli podsumowując – dobrze ci tam? Czujesz, że znalazłeś miejsce, w którym traktują cię z szacunkiem, regularnie grasz i czujesz się komfortowo?
Tak, dokładnie! Najważniejsze jest mieć stabilizację – a ja właśnie tego szukałem przez ostatnie lata. Jak rozmawialiśmy wcześniej, brakowało mi stabilności zarówno w piłce, jak i w życiu prywatnym. Na Wyspach Kanaryjskich mam stabilne życie rodzinne, ale kiedy można połączyć to z futbolem w jednym miejscu, to jest najlepsza opcja.

Fizycznie czujesz się dobrze, wciąż masz głód gry. Masz dopiero 32 lata – wciąż jesteś młody!
No właśnie! Można powiedzieć, że to jakbym był wychowankiem, prawie jak junior!

A do czterdziestki zostało ci osiem lat, może dociągniesz?
No tak, ale Cris to inny poziom… Nie, aż tyle to nie, to nie dla mnie.

A widzisz siebie po zakończeniu tej przygody w Malezji – za rok, dwa – wracającego do Europy? Czy to już bardziej etap końcowy twojej kariery?
Szczerze? Żyjąc tu na miejscu i mając to doświadczenie, które już zdobyłem przez kilka miesięcy, czuję się naprawdę dobrze. Fizycznie jestem w świetnej formie, cieszę się grą. Jeśli dalej będę się tak czuł i miał z tego radość, to będę kontynuować. A jeśli pojawi się możliwość powrotu do Europy, do Hiszpanii – to zobaczymy. Nie wiem, czy to się wydarzy, ale jeśli tak, to wszystko można przeanalizować.

To jasne – zależy od wielu czynników, czy grasz, w jakiej jesteś formie…
Dokładnie, to jest kluczowe.

A śledzisz na bieżąco, co dzieje się w Europie? Na przykład wczorajszy mecz? Widziałeś spotkanie Pucharu Króla?
Tak, widziałem!

I co powiesz o Endricku? Świetny zawodnik, prawda?
Tak, mówiłem ci to już wcześniej! Pamiętasz, jak mówiłem, że kiedy dostanie więcej minut, będzie mógł dać Realowi naprawdę dużo? No i proszę, wczoraj prawie strzelił dwa gole!

Ma świetny instynkt strzelecki. Potrafi uderzyć z dużą siłą i widać, że czuje bramkę.
Tak, jest dynamiczny, silny, ma znakomite uderzenie. Świetnie odnajduje się w polu karnym, a do tego jest szybki. Jeśli dostanie więcej szans, może być kluczowym graczem Realu.

Czyli oglądasz mecze regularnie?
Tak, jeśli nie mogę obejrzeć na żywo, to oglądam powtórki.

A co byś zrobił, gdyby książę przyszedł do ciebie i powiedział: „Jesé, wybierz jednego zawodnika z Realu, a go sprowadzimy”?
Powiem ci tak – nie zdziwiłoby mnie to! Jeśli klub nadal będzie się rozwijać w takim tempie, jeśli właściciel dalej będzie tak ambitny i konkurencyjny, to nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości chciał sprowadzić wielkie nazwiska.

A gdyby zapytał ciebie: „Kogo polecasz?”, to kogo byś wybrał?
Nie wiem, czy faktycznie by mnie zapytał, ale on wie, że jestem madridistą!

No dobra, ale gdyby powiedział: „Dobra, chcę sprowadzić kogoś z Realu, kogo mi polecasz?”, to kogo byś wybrał?
Oczywiście, że Modricia!

Modricia?
Tak! To, co on zrobił dla Realu, to niesamowite. Pamiętam, jak przychodził do Madrytu, a ludzie nie byli do niego przekonani. Mourinho wtedy mówił: „Zobaczycie, co on potrafi”. No i miał rację!

Zdecydowanie! Nadal jest kluczowym zawodnikiem.
Tak, jego poziom gry w Realu jest niesamowity. To legenda, a mimo wieku wciąż rozdaje lekcje futbolu!

Sprytnie wybrałeś – nie napastnika, bo wtedy miałbyś większą konkurencję! A Modrić mógłby ci tylko dogrywać piłki!
No dokładnie! Dobre posunięcie, prawda?

No to teraz powiedz mi – kogo widzisz jako faworyta do mistrzostwa w La Lidze? Oczywiście, że powiesz Real, bo jesteś madridistą, ale jak oceniasz Barcelonę i Atlético? Liga jest bardzo wyrównana, do tego rywalizacja w Pucharze Króla i Lidze Mistrzów… Kto twoim zdaniem ma największe szanse?
Jest ciasno, ale ja ufam Realowi Madryt. Myślę, że Królewscy właśnie teraz wchodzą w najlepszy moment sezonu, a dla reszty drużyn może to być trudne.

Czyli twoim zdaniem Real jest o krok przed Barceloną i Atlético?
Tak, szczególnie Bellingham robi różnicę. Trochę czasu zajęło mu wpasowanie się w nowy system i drużynę, ale teraz widać, w jakiej jest formie.

To prawda, nie było mu łatwo – nowe otoczenie, inny styl gry…
Dokładnie, potrzeba czasu na adaptację, szczególnie gdy masz dookoła tylu świetnych piłkarzy. Ale wygląda na to, że teraz, w ustawieniu 4-4-2, czuje się swobodniej, a Vinícius także gra bardziej komfortowo.

A skoro już o nim mowa – myślisz, że Vinícius kiedyś odejdzie do Arabii Saudyjskiej?
Na jego miejscu bym się nie ruszał! Real to najlepszy klub na świecie, to oczywiste. Klub też wysyła mu sygnały, dając opaskę kapitana.

Tak, i widać było, jak wczoraj biegał bez piłki – niesamowite zaangażowanie.
Dokładnie! Może powinien nosić opaskę w każdym meczu. To zmienia mentalność zawodnika, kiedy zostajesz kapitanem – masz większą odpowiedzialność, musisz być przykładem na boisku i poza nim.

Więc jeśli Arabia zaoferowałaby mu 200 milionów euro rocznie na pięć lat, ty na jego miejscu byś odmówił?
Tak, bo nie wszystko kręci się wokół pieniędzy. Liczy się historia, klub, w którym grasz, miłość kibiców. Poza tym Vinícius ma dopiero 24 lata – jeśli kiedyś będzie chciał wyjechać, może to zrobić za pięć lat, a i tak go tam będą chcieli.

Czyli twoim zdaniem nie odejdzie?
Nie sądzę. Poza tym Florentino to mądry człowiek, na pewno będzie z nim rozmawiał.

Skoro mówimy o innych drużynach – kogo byś wybrał z Atlético i Barcelony, gdybyś miał stworzyć swój wymarzony skład?
Z Athleticu wziąłbym Yuriego – znamy się dobrze, świetny gość.

Z Atlético?
Marcos Llorente. Mam do niego dużo sympatii, graliśmy razem w młodzieżówce.

A z Barcelony?
Raphinha! Wyobraź sobie – Modrić w środku pola, Raphinha na skrzydle, dośrodkowania na mnie… Skład marzenie!

Nieźle, budujesz drużynę! Może kariera dyrektora sportowego by cię zainteresowała?
Szczerze? Bardziej myślę o trenowaniu. Grałem w tylu ligach, u tylu trenerów, w różnych systemach… To we mnie zaszczepiło chęć pracy jako szkoleniowiec.

Czyli Jesé w piłce zostanie na długo, niezależnie od tego, czy na boisku, czy przy linii bocznej?
Myślę, że tak!

A teraz? Śniadanie skończone, co dalej? Trening?
W Malezji trenujemy po południu, bo upał i wilgotność są ogromne – czasem 90–95%. Rano mam czas dla siebie, oglądam filmy, idę na siłownię, mam też basen… A potem już pełne skupienie na treningu.

I na przygotowaniach do azjatyckiej Ligi Mistrzów! Twój klub to Johor Darul Takzim, tak?
Tak, tutaj mówią na nas JDT.

A kiedy znowu wracasz na Wyspy Kanaryjskie?
Byłem tam na święta, a teraz zobaczymy. Mam nadzieję, że jak najpóźniej – to by oznaczało, że jesteśmy w finałach Ligi Mistrzów w Arabii Saudyjskiej!

A macie też finał krajowego pucharu, prawda?
Tak, jeszcze jeden cel przed nami!

No to jesteście w grze o wszystko! A wiesz, że jutro Valladolid gra z Las Palmas?
Wiem… To będzie ciężki mecz.

Będzie cierpienie!
O tak, Valladolid nie ma łatwego sezonu.

No nic, my zawsze mamy nadzieję, że po zakończeniu kariery wrócisz jako ekspert telewizyjny.
Tak, zawsze dobrze się tu bawiłem!

Więc kiedyś do nas wrócisz?
Jasne, chętnie wpadnę, jak będzie okazja!

Dziękuję ci za rozmowę. Gratulacje za tytuł mistrzowski i powodzenia w Lidze Mistrzów Azji!
Dzięki, bracie! Wysyłam ci uścisk!


 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!