Čeferin: Nie wiem, czy europejscy przywódcy – zajęci nakrętkami od butelek – zdają sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja
Prezes UEFA udzielił wielowątkowego wywiadu słoweńskiemu dziennikowi DELO. Aleksander Čeferin w największej mierzej mówił o polityce.

Aleksander Čeferin. (fot. DELO)
Jak odebrałeś reakcje na reformę Ligi Mistrzów UEFA?
Słyszałem wyłącznie pozytywne opinie. Początkowo najwięcej uwagi poświęcano krytykom, którzy pojawiają się zawsze, gdy zachodzą jakieś zmiany. Szacuję, że teraz 99 procent ludzi jest zadowolonych z odnowionej Ligi Mistrzów. Rozgrywki stały się jeszcze bardziej nieprzewidywalne, nikt do samego końca nie wiedział, czy uda mu się zakwalifikować. To ogromny sukces, a oglądalność Ligi Mistrzów jest znakomita. Wszystkie trzy europejskie puchary – w tym Liga Europy i Liga Konferencji – cieszą się powodzeniem. Sponsorzy są zachwyceni, że mniejsze kluby mają szansę w nich uczestniczyć. Teraz wszyscy chcieliby być częścią tego projektu i jeszcze mocniej inwestować w rozgrywki UEFA, co dotyczy także telewizji i innych nadawców, którzy posiadają prawa do transmisji meczów.
Prawa medialne zostały sprzedane do 2027 roku. Pojawiły się doniesienia, że UEFA negocjuje nowy czteroletni cykl, z możliwością ekspansji na rynek amerykański, gdzie miałby zostać rozegrany finał Ligi Mistrzów. Możesz zdradzić coś więcej?
Przeszliśmy długi proces wyboru agencji i obecnie negocjujemy z Relevent w sprawie przyszłej sprzedaży praw telewizyjnych oraz sponsoringu rozgrywek klubowych UEFA. Nie było żadnych rozmów o przeniesieniu finału Ligi Mistrzów na inny kontynent. Jestem zaskoczony, że niektóre media, które uważają się za poważne, publikują takie informacje, nie pytając o zdanie UEFA. Gdybyśmy to rzeczywiście negocjowali, z pewnością bym o tym wiedział. A gdybym nie mógł o tym mówić, powiedziałbym, że nie mogę o tym mówić. W tym przypadku mogę jednak jasno stwierdzić, że nie padło na ten temat ani jedno słowo.
Jak prezesi Bayernu, PSG, Realu i Manchesteru City, którzy do ostatniej chwili walczyli o bezpośredni awans do 1/8 finału, przeżywali końcówkę fazy zasadniczej?
Odpowiem na to pytanie przykładem. Byłem na meczu PSG – Manchester City. Przy stanie 0:2 mój przyjaciel, Nasser Al-Khelaïfi, powiedział mi, że nie wie, czy nadal chce pracować w piłce nożnej, bo przeżywa ogromny stres. Po końcowym wyniku 4:2 mój drugi przyjaciel, prezes Manchesteru City, Khaldoon Al Mubarak, wyglądał na mocno przygnębionego i było mi go naprawdę żal… Piłka nożna nie jest łatwa — możesz zrobić wszystko dobrze, a mimo to los potoczy się inaczej. Cieszy mnie jednak coś innego: nawet ci, których widziałem w nerwach, są podekscytowani nowym formatem Ligi Mistrzów.
W pewnym sensie przedłużyliście niepewność o trzy miesiące. Przed reformą uczestników fazy pucharowej często znaliśmy już w listopadzie.
A czasem nawet od razu po losowaniu! Teraz w fazie zasadniczej nie ma już meczów u siebie i na wyjeździe. Trzeba zdobywać jak najwięcej bramek. Dinamo Zagrzeb odpadło po tym, jak straciło dziewięć goli w Monachium. Ostatnia kolejka była szalona: z każdym golem tabela zmieniała się na nowo.
Czy piłkarze rzeczywiście są tak przemęczeni, jak twierdzą niektóre źródła? Olimpija Ljubljana rozegra w tym sezonie nawet 60 meczów. Wielu jej zawodników gra we wszystkich spotkaniach i jest z tego powodu zadowolonych. Tymczasem inni, zarabiający sto razy więcej, podobno (za pośrednictwem swoich związków) narzekają. Co o tym sądzisz?
Kalendarz jest wypełniony po brzegi i nie ma już miejsca na nowe rozgrywki. Piłkarze mają bardzo napięty terminarz, prawdopodobnie zbyt napięty. Ale to głównie najlepiej opłacani zawodnicy najczęściej narzekają. Sytuacja jest skomplikowana: kluby potrzebują większej liczby meczów, aby móc płacić zawodnikom i trenerom. Gdyby spotkań było mniej, ich model biznesowy stałby się nieopłacalny.
Czy w Europie można wprowadzić limit wynagrodzeń, o którym wspominał niedawno Karl-Heinz Rummenigge – tak aby ograniczyć liczbę meczów, skoro pensje zawodników byłyby niższe?
Nasi prawnicy rozmawiali na ten temat z przedstawicielami Unii Europejskiej. Ścisły limit płac prawdopodobnie nie byłby możliwy do wprowadzenia. Już teraz wprowadziliśmy zasadę, według której kluby mogą przeznaczać maksymalnie 70 procent swoich przychodów na pensje zawodników. Mimo to wiele drużyn nie jest w stanie się w tym limicie zmieścić i domaga się zwiększenia go do 80 procent, więc być może trzeba będzie to ponownie przeanalizować. Kluby muszą zrozumieć, że jeśli chcą płacić zawodnikom wysokie pensje, muszą grać więcej meczów. Niektóre ligi krajowe mają dwa puchary. Czy byłyby skłonne zrezygnować z jednego? Czy zaakceptowałyby zmniejszenie liczby drużyn w lidze? A czy piłkarze zgodziliby się na obniżkę pensji? To złożona dyskusja, którą różni „eksperci” lub trenerzy często upraszczają – zwłaszcza gdy akurat dobrze im się wiedzie. Gdy nie idzie im tak dobrze, nagle robią się mniej rozmowni. Mówią, że UEFA i FIFA tylko zarabiają na piłce, ale UEFA przeznacza 97 procent swoich przychodów z powrotem na futbol.
Liga Mistrzów się zmienia, ale zmienia się także otoczenie, w którym UEFA funkcjonuje, w którym odbywają się rozgrywki i w którym wszyscy żyjemy. Mamy do czynienia z wielkimi zmianami geopolitycznymi i corocznymi przetasowaniami kapitałowymi. Kto na tym zyskuje, a kto traci – które kontynenty lub bloki?
Europa traci pod każdym względem (choć nie w piłce nożnej), dławiona przez nadmierne regulacje. Nie możemy jednak prowadzić wojny ze wszystkimi i pouczać całego świata, jak powinno się postępować, bo rzeczywistość wygląda inaczej. Do tego nowy prezydent Stanów Zjednoczonych rozważa nałożenie ceł, co jeszcze bardziej osłabi konkurencyjność europejskiej gospodarki. Nie dostrzegam żadnych mocnych stron europejskiej polityki. Brakuje też jedności, a Europa niestety nadal będzie tracić – i to na własne życzenie.
Jakie zmiany powinny zostać wprowadzone?
Powinniśmy się zjednoczyć, ale nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Powinniśmy otworzyć się na świat i przestać tak mocno regulować rynek. Nikt, nawet Chiny, nie powinien być naszym wrogiem – i nie jest. Powinniśmy traktować wszystkich jako partnerów. Ciągle mówimy innym, jak powinni się zachowywać, a sami mamy problem, żeby postępować zgodnie z własnymi zasadami.
Być może zabrnęliśmy w stronę narzuconej poprawności politycznej. Czy ludzie są nią coraz bardziej zmęczeni i oczekują praktycznych rozwiązań oraz prostych odpowiedzi?
Wszyscy mamy dość poprawności politycznej. W zachodnim świecie wolność słowa praktycznie już nie istnieje. Nie można już swobodnie wyrażać swoich myśli. Z jednej strony mamy prawicowych populistów, których retoryka jest prosta – migranci zabierają miejsca pracy i popełniają przestępstwa, propaganda LGBT zniszczy rodziny, doprowadzi do ruiny nasze dzieci i tak dalej. To jest populizm w najczystszej postaci, łatwy do zrozumienia dla każdego. Z drugiej strony mamy niemal całą zachodnią politykę głównego nurtu (ani lewicową, ani prawicową) i większość mediów, które zwracają się do ludzi z pozycji intelektualnej wyższości i arogancji.
Czy możesz to rozwinąć?
Nikt nie tłumaczy ludziom, że ich rodziny nie są zagrożone, że migranci, owszem, popełniają przestępstwa, ale są za nie karani jak wszyscy inni… Nikt nie rozmawia z ludźmi, nie wyjaśnia im, że każdy ma prawo do miłości, niezależnie od swojej orientacji seksualnej, ani że niektórzy czują się niekomfortowo we własnym ciele… Główne media mówią raczej: „Nie ważcie się o tym dyskutować ani się z nami spierać”. Nikt nie może już mówić tego, co myśli – jedynymi, którzy mogą sobie na to pozwolić, są stand-uperzy. Dlatego niektórzy uważają prawicowych populistów za buntowników przeciwko mainstreamowi. Ale nimi nie są. To polityka głównego nurtu powinna zadać sobie pytanie, co robi źle, skoro ludzie szukają innych opcji. Nie można im po prostu powiedzieć: „Nie rozmawiajcie o tym”.
Słyszałem, że sam doświadczyłeś tej „filozofii głównego nurtu” podczas jednej z ceremonii wręczenia nagród w piłce nożnej kobiet.
To prawda. Wręczając nagrodę dla najlepszego trenera drużyn kobiecych, zauważyłem, że statuetka jest wyjątkowo ciężka. Kiedy laureatka — bardzo drobna kobieta, ważąca może 55 kg — weszła na scenę, powiedziałem: „Uważaj, jest ciężka”. Podziękowała mi, a następnego dnia w jednym z angielskich mediów pojawił się nagłówek: „Čeferin okazał się protekcjonalny wobec trenerki tylko dlatego, że jest kobietą!”.
Czy politycy powinni więcej ze sobą rozmawiać, a także częściej słuchać ludzi?
Oczywiście. Moja żona i ja mamy przyjaciół mieszkających w Szwajcarii. Opowiedzieli nam, że w jednej ze szkół dwie dziewczynki stwierdziły, że identyfikują się jako koty. Siedzą na podłodze, podczas gdy inne dzieci jedzą przy stole. Oczywiście, mają prawo być traktowane jak koty, ale czy nie sądzisz, że dla przeciętnego człowieka to może wyglądać dziwnie? Dlaczego nie można o tym rozmawiać? Czy nie jest to coś nietypowego, że ktoś wyglądający jak człowiek identyfikuje się jako kot? Potrzebujemy wyjaśnień, ale dziś jest to niemożliwe, bo wszystko ogarnia histeria. „Nie rozmawiam z tobą, nie rozmawiam z nim. Z tym jesteśmy w stanie wojny, tego nie lubimy”. Politycy, kim wy właściwie jesteście? Ja też nie przepadam za wieloma osobami w świecie futbolu, ale rozmawiam z nimi dla dobra organizacji, którą kieruję. Politycy powinni rozmawiać ze wszystkimi dla dobra kraju. Nie muszą jeździć na wakacje z tymi, których nie lubią – ja też tego nie robię.
Ale w tym kontekście europejscy politycy także wydają się ponosić porażkę.
Przez długi czas przedstawiciele Unii Europejskiej twierdzili, że nie będą negocjować zakończenia wojny na Ukrainie z Rosją. Teraz mamy sytuację, w której Stany Zjednoczone rozmawiają z Rosją, a ci sami europejscy politycy zastanawiają się, dlaczego robią to bez konsultacji z nimi. Powinni zrozumieć, że stawka jest większa, i działać nie dla własnego ego czy osobistych urazów, ale dla dobra swojego kraju, Europy i całej Unii Europejskiej. Ich ciągłe pouczanie reszty świata o tym, jak wspaniała jest Europa, zaczyna być irytujące. Migranci w Europie nie mają idealnych warunków, ich prawa człowieka nie są w pełni przestrzegane, a jednocześnie próbujemy nauczać cały świat, czym jest demokracja…
Skoro mowa o prawach człowieka, można też poruszyć temat Bliskiego Wschodu. Widzieliśmy, jak Katar był traktowany podczas mistrzostw świata FIFA w 2022 roku – zarzucano mu, że robił wszystko źle i nie przestrzegał żadnych praw. Część tych zarzutów zapewne była prawdziwa, część na pewno nie, ale interesujące jest to, że nikt nie bierze pod uwagę podwójnych standardów – ani w kraju, ani za granicą. Na przykład w Izraelu Katar był jednym z najaktywniejszych mediatorów. Jak to odbierasz?
Pamiętam te medialne ataki. Mundial w Katarze zmienił tam wiele rzeczy na lepsze. Jednak jest to typowy przykład moralizowania europejskich populistów politycznych, którzy nie uznają odmiennych kultur i religii, mówią o niedyskryminacji, ale jednocześnie nie rozumieją, że różni ludzie mają różne zwyczaje w różnych środowiskach.
Zgadzam się z tobą: Katar, kraj o populacji podobnej do Słowenii, negocjował zawieszenie broni między Izraelem a Palestyńczykami przy udziale USA. Ale nikt nie daje mu za to żadnego uznania. Wokół dominuje negatywna energia. Osobiście mam ogromny szacunek dla emira Kataru za jego działania na rzecz pokoju na świecie.
Dokładnie tak.
No tak, ale Afryka także „nie jest interesująca” dla świata. Niestety, tam sytuacja jest jeszcze gorsza. W niektórych miejscach wartości są łamane na jeszcze bardziej prymitywnym poziomie, ale nikt się tym nie przejmuje.
Nie mogę się z tym nie zgodzić. Pomijając już szalony pomysł budowania kurortu tam, gdzie zginęło 50 tysięcy ludzi, wystarczy spojrzeć na Kongo, gdzie od 29 lat trwa wojna domowa, zginęło sześć milionów ludzi, a każdego dnia gwałcone są tysiące kobiet. Świat jednak milczy, bo wciąż wydobywa tam surowce i prowadzi interesy jak gdyby nigdy nic. W tym samym czasie, gdy dochodzi do brutalnych gwałtów i morderstw w Kongu, media codziennie informują nas o tym, że jakiemuś bogaczowi spłonął dom w Los Angeles. To oczywiście też smutne, ale spróbuj to porównać z tragedią ludzi w Kongu. Ta podwójna moralność jest prawdziwym problemem. Tracimy wrażliwość. Głosimy idee, propagujemy poprawność polityczną, ale rzeczywistość jest taka, że w niektórych konfliktach zajmujemy jednoznaczne stanowisko, a w innych odwracamy wzrok i udajemy, że nie istnieją – z powodów ekonomicznych, politycznych czy innych.
Czy widzisz różnicę między zachodnim a słoweńskim mainstreamem, czyli między populistami po obu stronach politycznej barykady? W końcu należymy do Zachodu.
Być może w naszym regionie atmosfera jest łagodniejsza, ale znowu: ludzie są zmęczeni traktowaniem ich jak głupców. „Skoro i tak nic nie rozumiesz, to siedź cicho i kupuj dalej to, co ci każemy”. Słyszę to zarówno od zwykłych ludzi, jak i od intelektualistów, a większość z nich uważa, że w Europie wszystko zaszło za daleko. Moralizujemy innych, pouczamy cały świat, a tymczasem najwięksi gracze rozwijają zaawansowane technologie, które sprawią, że zostaniemy ekonomicznie zepchnięci na margines.
Chińczycy i Amerykanie od dawna inwestują w sztuczną inteligencję, a my w Europie dopiero teraz zaczynamy się zastanawiać, jak w nią inwestować. De facto jesteśmy już w tyle.
Dokładnie. Jednym ze sponsorów UEFA był chiński producent samochodów BYD, który – jak się mówi – wyprzedza europejską motoryzację elektryczną o lata świetlne. A co robimy my? Po prostu zakazujemy pewnych rzeczy i ustalamy sztywne terminy. Nie wolno nawet dyskutować o tym, co jest bardziej szkodliwe dla środowiska: ropa i benzyna czy napęd elektryczny, biorąc pod uwagę wydobycie litu i utylizację baterii? Nikt tego nie wyjaśnia, po prostu wprowadza się zakazy. Ale Unia Europejska zrobiła jedną wielką rzecz.
Jaką?
Nakazała, żeby nakrętki butelek były przymocowane do opakowania. To wspaniałe. (śmiech) To naprawdę przełomowe osiągnięcie, jeśli mogę być sarkastyczny. Inni opracowują technologie, które nas wyprzedzają, a my… Nie chcemy współpracować z Chinami – choć nie mam pojęcia dlaczego. Nie chcemy współpracować z nikim, a teraz nawet Stany Zjednoczone nie chcą współpracować z nami. Nie wiem, jak sobie poradzimy w tej sytuacji.
Ostatnio powiedziałeś, że świat nie był tak niebezpieczny od lat 30. XX wieku. Możesz to rozwinąć?
Od czasów poprzedzających II wojnę światową świat nie był tak niebezpieczny jak dziś. Z jednej strony mamy liderów, którzy zachowują się jak tyrani, a z drugiej polityków, którzy nie podejmują żadnych decyzji, przejmują się tylko opinią publiczną i są – nie oszukujmy się – niekompetentni. Oczywiście są wyjątki, bo wizjonerzy także istnieją. Doszliśmy do momentu, w którym wielkie państwa mogą otwarcie dyskutować o tym, którą część czyjego terytorium sobie przywłaszczą i kogo zaatakują. To niebezpieczne. Nie wiem, czy europejscy przywódcy – zajęci nakrętkami od butelek – zdają sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja i jak pilnie powinni w spokoju usiąść do rozmów w interesie Unii Europejskiej. Są tam po to, by chronić obywateli Europy, a nie realizować własne ambicje. Europa wciąż ma przewagę jako centrum kultury, które każdy chce odwiedzić. Niestety, nie jesteśmy już konkurencyjni gospodarczo, a jeśli chodzi o podatki… wolałbym się na ten temat nie wypowiadać.
UEFA w pewnym sensie także przełamuje polityczne tabu. Niedawno powierzyła organizację mistrzostw Europy do lat 21 wspólnej kandydaturze Serbii i Albanii, co w świecie polityki byłoby niemal nie do pomyślenia. Jak to skomentujesz?
Mam szczególny sentyment do wszystkich narodów byłej Jugosławii. Ostatnie dekady były bardzo smutne. Cały region Bałkanów Zachodnich to tykająca bomba. Głównym problemem jest to, że ich przywódcy rozmawiają z europejskimi biurokratami, którzy nie rozumieją mentalności Bałkanów, byłej Jugosławii, Albanii i innych krajów. Tymczasem albańska i serbska federacja piłkarska, przy wsparciu obu rządów, zgłosiły chęć wspólnej organizacji turnieju, co stanowi kolejne potwierdzenie, że sport stoi ponad polityką. Sport jest czymś dobrym. To doskonała okazja, by pokazać, że futbol jest ważniejszy niż codzienne spory polityczne.
Podobnie UEFA próbowała przywrócić rosyjskie drużyny U-17 do swoich rozgrywek. Dlaczego się to nie udało?
To dobre pytanie. Przede wszystkim ci młodzi piłkarze nie biorą udziału w wyborach, nie wspierają żadnej władzy, bo są niepełnoletni. Ale co ważniejsze, są teraz wychowywani w duchu strachu i nienawiści wobec dzieci z innych części Europy. Gdyby taki rosyjski chłopiec przyjechał, powiedzmy, do Słowenii i został serdecznie przyjęty przez słoweńskiego rówieśnika, zrozumiałby, że nie jesteśmy wrogami i że życie musi toczyć się dalej.
Co poszło nie tak?
Nasz pomysł został brutalnie zaatakowany przez polityków głównego nurtu, zwłaszcza tych z lewicy. Jeden z prezesów federacji piłkarskich musiał nawet zrezygnować ze stanowiska. Media zaczęły atakować UEFA, więc wszyscy się wycofali, mówiąc: „Poparlibyśmy ten pomysł, ale rządy nam nie pozwalają”. W rzeczywistości to oni nie pozwolili dzieciom na integrację. Polityka generuje nienawiść i nietolerancję z pobudek czysto interesownych, jednocześnie publicznie potępiając te zjawiska. Ci, którzy najgłośniej walczą z rasizmem, często sami są największymi rasistami. Ci, którzy najagresywniej promują niedyskryminację i nie pozwalają nikomu wyrazić innego punktu widzenia, tak naprawdę najbardziej szkodzą tym, których rzekomo bronią. Obecnie, po tych agresywnych działaniach polityków głównego nurtu, widzimy zwycięstwo partii prawicowych, a osoby dyskryminowane są w najtrudniejszej sytuacji.
Odkąd przeprowadziłeś się do Szwajcarii, spotkałeś wielu polityków i ważnych osobistości na meczach. Którzy z nich są największymi fanami futbolu albo wywarli na tobie największe wrażenie?
Jeśli chodzi o polityków, to Viktor Orbán, Aleksandar Vučić, Keir Starmer i Angela Merkel są wielkimi fanatykami piłki nożnej. Król Hiszpanii Filip VI bardzo pasjonuje się futbolem, ale jego ojciec, Jan Karol, jest jeszcze większym kibicem. Natomiast najbardziej kompetentny pod względem wiedzy jest książę William – oddany fan Aston Villi i reprezentacji Anglii. Bardzo przeżył porażki Anglików w dwóch ostatnich finałach EURO i naprawdę było mi go żal. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie emir Kataru – prawdziwy miłośnik futbolu i wspaniały człowiek. Byłem raz w jego domu – oglądał jednocześnie mecze trzech różnych lig na kilku ekranach. Chodzi też na mecze incognito. Poznałem go w taki sposób, że podszedł do mnie mężczyzna w dżinsach i T-shircie i powiedział: „Cześć, jestem emirem Kataru, czy są jakieś problemy z PSG?”. Nie mogę też zapomnieć o papieżu Franciszku (wskazuje na wspólne zdjęcie z podpisem „Papa de Roma, Papa del Fútbol”), który również jest wielkim fanem piłki. Rozmawiamy tylko o futbolu i widać, jak zmienia mu się wyraz twarzy, gdy mówi o sporcie. Wyjątkową osobą jest także chiński miliarder Jack Ma.
Dlaczego?
Kocha futbol i ma niesamowitą wizję przyszłości. Mam nadzieję, że się myli, ale powiedział mi kiedyś na spotkaniu: „Najpierw mamy chorobę (COVID-19), potem będą wojny, a na końcu wielki głód”.
Co sądzisz o doniesieniach, że Saudyjczycy mieli zaoferować Viníciusowi miliard euro za podpisanie kontraktu?
Traktuję to tak samo poważnie, jak plotki o rozgrywaniu Ligi Mistrzów poza Europą. Nie wiem, czy to prawda. To ogromna kwota, która nie ma żadnego uzasadnienia finansowego, ale jeśli rzeczywiście taka oferta padła – to decyzja Saudyjczyków.
Czy hiszpański piłkarz Rodri zasłużył na zdobycie Złotej Piłki?
Absolutnie. Rodri był duszą reprezentacji Hiszpanii, która wygrała EURO 2024, oraz duszą Manchesteru City, który w ostatnich latach wygrywa niemal wszystko. Strzela mniej goli niż napastnicy, dlatego może być mniej widoczny dla przeciętnego kibica, ale eksperci doskonale zdają sobie sprawę z jego wartości. W głosowaniu brało udział około 100 dziennikarzy, a to spora liczba. Poza tym Rodri to inteligentny, skromny i sympatyczny człowiek, co również nie jest bez znaczenia. Dowiedziałem się, że zdobędzie Złotą Piłkę dopiero w dniu gali, ponieważ utrzymuje się to w tajemnicy do samego końca. Nikt inny w UEFA również nie miał tej informacji.
Spotkałeś wielu piłkarzy i trenerów. Jaki jest José Mourinho poza futbolem? Kilkukrotnie publicznie wymienialiście się uwagami…
José Mourinho to wspaniały człowiek. Na boisku jest wyjątkowy, ale jego prawdziwy wizerunek czasem się zaciera, bo w trakcie meczów zmienia się nie do poznania. W rzeczywistości to fantastyczna osoba. Mamy bardzo dobre relacje. Podczas pandemii COVID-19 sam dostarczał jedzenie do domów opieki w Londynie. To bardzo interesujący człowiek i świetnie się dogadujemy.
Jak dogadywałeś się ze Zlatanem Ibrahimoviciem podczas nagrywania wideo promującego nową Ligę Mistrzów?
To było bardzo zabawne, momentami wręcz przezabawne. Zlatan urodził się w Szwecji, ale ma stuprocentowo bałkańską mentalność. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest arogancki. Jest niesamowicie uprzejmy, i to nie tylko wobec mnie – podczas charytatywnego meczu w Lublanie rozdawał autografy setkom dzieci. Ma do nich o wiele więcej cierpliwości niż większość ludzi. Jest też bardzo dowcipny, więc nagrania były świetną zabawą. Nie zdawałem sobie sprawy, jak trudne jest stworzenie tak krótkiego filmiku. Nagrywaliśmy przez osiem godzin – teraz mam większy szacunek do aktorów. Ciągłe „powtórz, mów wolniej, ciszej, uśmiechnij się trochę, ale nie za bardzo” jest naprawdę wymagające. Wydaje mi się jednak, że efekt końcowy jest całkiem dobry.
Chciałbym zapytać o koszykówkę. Świat sportu huczy o transferze Luki Dončicia z Dallas do Los Angeles – jego klub sprzedał go do Lakers bez jego wiedzy. Czy coś podobnego jest możliwe w piłce nożnej?
Dla mnie to też było szokujące i uważam, że było to nierozsądne. Fakt, że Luka nie miał pojęcia o transferze, jest wobec niego skrajnie niesprawiedliwy, nawet jeśli pominiemy to, że ostatecznie zrobiono mu przysługę, wysyłając go do Los Angeles Lakers, klubu o znacznie większej renomie niż Dallas. W piłce nożnej coś takiego jest jednak niemożliwe. Nawet lokalny klub z Grosuplje, NK Brinje, nie może wypożyczyć (wypożyczyć!) zawodnika bez jego zgody, a co dopiero sprzedać. Tak to działa na wszystkich poziomach piłki nożnej – i uważam, że właśnie tak powinno być.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze
Komentarze pod tym tekstem zostały wyłączone