Advertisement
Menu
/ relevo.com

Savić: Szkoda, że w finale z Realem na San Siro nie było jeszcze VAR-u

Stefan Savić, obrońca Atlético Madryt w latach 2015-2024, udzielił wywiadu serwisowi Relevo. Defensor grający obecnie w Trabzonsporze podczas rozmowy wspominał między innymi o finale Ligi Mistrzów z 2016 roku i wypowiedział się na temat kwestii sędziowskich.

Foto: Savić: Szkoda, że w finale z Realem na San Siro nie było jeszcze VAR-u
Nacho przepycha się ze Stefanem Saviciem w derbach Madrytu. (fot. Getty Images)

Czego najbardziej brakuje ci po odejściu z Atlético?
Moglibyśmy spędzić godzinę, rozmawiając o tym wszystkim. Ten klub był moim życiem przez ostatnią dekadę. Brakuje mi tej rywalizacji, kolegów z drużyny, wszystkich ludzi z klubu, z którymi żyłem na co dzień. Zaledwie kilka dni temu były derby Madrytu i tego samego dnia rozmawiałem z Oblakiem i powiedziałem mu: „Słuchaj Jan, po raz pierwszy nie mogę się doczekać meczu”. Byłem naprawdę zestresowany, a kiedy grałem, nigdy nie miałem takich odczuć. Kiedy odchodzisz, zdajesz sobie sprawę, gdzie byłeś, czego doświadczyłeś. Żyjemy grą co trzy dni, treningami... Nie masz zbyt wiele czasu na refleksję nad tym, co właśnie przeżywasz. A kiedy odchodzisz, siadasz i zdajesz sobie sprawę, gdzie byłeś i co zrobiłeś w Atleti.

Atlético wielokrotnie narzekało, że sędziowie faworyzują Real. Co o tym sądzisz?
Nigdy nie lubiłem wdawać się w takie kontrowersje i teraz też nie zamierzam, bo to strata czasu. Zawsze możesz mówić o tym, jak to faworyzuje się jednego lub drugiego... Wiem tylko, że sędzia musi być taki sam dla wszystkich, niezależnie od tego, czy jesteś dużym, czy małym klubem. Czy to duży klub, czy mały, arbitrzy muszą starać się być sprawiedliwi. Sędziowie też mogą popełniać błędy, są ludźmi, tak jak my popełniamy błędy podczas meczu, oni też je popełniają. Ale ostatecznie zawsze chcę myśleć, że wszystkie błędy, które popełniają, wynikają z tego, że są ludźmi, a nie dlatego, że chcą je popełnić. Lubię uczciwy futbol i nie chcę myśleć o nim inaczej.

Jako kibic Atlético, co czujesz wobec Realu?
Nigdy nie byłem typem człowieka, który nienawidzi inne drużyny i życzy komuś źle. Grałem w Partizanie Belgrad i rozgrywaliśmy słynne derby z Crveną Zvezdą. Te kluby nienawidzą się bardziej niż Atlético i Real. Nigdy nie oglądałem meczu Crvenej Zvezdy i nie myślałem: „Mam nadzieję, że przegrają”. Jako kibic Atlético, zawsze będzie mi bardziej przykro, jeśli Real będzie świętował zwycięstwo w Lidze Mistrzów niż City czy Liverpool, ale nigdy nie miałem wobec nikogo złych intencji.

Który z wygranych tytułów nadal wywołuje u ciebie gęsią skórkę?
Zdecydowanie triumf w La Lidze. Nigdy nie myśleliśmy o innych (Realu i Barcelonie, przyp.red.), zawsze myśleliśmy o sobie. Atmosfera była niesamowita, sezon zaczęliśmy bardzo mocno, w pierwszej rundzie z 57 zdobyliśmy 51 punktów, wszystko szło dobrze. Zawsze byliśmy jak rodzina, ale w tamtym sezonie to było coś naprawdę wyjątkowego. Była między nami szczególna energia, motywowaliśmy się nawzajem i zawsze można było dostrzec tę chemię w zespole. Powiedzieliśmy sobie: „teraz albo nigdy”. I ostatecznie nie było to takie łatwe, ale udało nam się zostać mistrzami. A nie jest łatwo, gdy rywalizuje się z Barceloną i Realem. To był spektakularny sezon.

Jeśli zapytamy cię o finał Ligi Mistrzów z Realem na San Siro, to co pierwsze przychodzi ci na myśl?
Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, ale z drugiej strony ich gol był strzelony po spalonym. Szkoda, że w tamtym czasie nie było jeszcze VAR-u, bo dzięki niemu piłka nożna stała się choć trochę bardziej sprawiedliwa niż kiedyś.

Masz jakieś wspomnienia z szatni po tym finale albo z drogi powrotnej po tym meczu?
Przez rok po tym finale kładłem się spać z niesmakiem, bo byliśmy tak blisko. Czuliśmy się lepsi, zwłaszcza fizycznie, weszliśmy do tego finału bardzo dobrze przygotowani fizycznie, a oni, pamiętam, że byli skurczeni, przez ostatnie 10-15 minut regulaminowego czasu nie mogli już przeprowadzić więcej zmian. My wykorzystaliśmy jeszcze dwie w dogrywce. Ale finalnie nie mogliśmy strzelić gola, przeszliśmy do rzutów karnych i wiesz, jak to jest w rzutach karnych, szanse są 50 na 50, możesz przegrać, możesz wygrać i nie mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia, aby wygrać ten finał. Oczywiście, że to boli.

Jeśli zapytamy cię o ostatni wieczór Ligi Mistrzów na Calderón przeciwko Realowi, przyjdą ci na myśl dwa obrazy. Cały stadion śpiewał w deszczu, mimo waszego odpadnięcia, kibice byli z was bardzo dumni. To miłe wspomnienie, ale była też pamiętna akcja Benzemy, w której zawiniłeś. 
[...] A jeśli chodzi o tę akcję Benzemy, to myślałem, że piłka wyszła poza boisko. Myślałam, że wyszła poza linię, ale wszystko działo się tak szybko, nie trwało to nawet sekundy i trzeba było podjąć decyzję. Myślałem wtedy właśnie, że piłka wyszła poza linię końcową, ale oczywiście tak się nie stało i zdobyli gola. Nie udało nam się awansować, ale po wyniku 0:3 w pierwszym meczu było to bardzo trudne.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!