Advertisement
Menu
/ elpais.com

Tebas: Misja, z którą rzekomo przyszedł Real, by „ratować futbol”, wygląda raczej na próbę jego zniszczenia

Javier Tebas udzielił wywiadu dziennikowi El País. Prezes La Ligi mówił głównie o nowej Lidze Mistrzów i Superlidze.

Foto: Tebas: Misja, z którą rzekomo przyszedł Real, by „ratować futbol”, wygląda raczej na próbę jego zniszczenia
Javier Tebas. (fot. Getty Images)

Powiedział pan rok temu, że obawia się, iż nowa Liga Mistrzów zdominuje rozgrywki krajowe. Czy ma pan już jakieś analizy?
Ostatecznych wniosków nie ma, ale w niektórych krajach rzeczywiście dochodzi do takiego zjawiska. Średnie i małe ligi w Europie, jak belgijska, które już sprzedały swoje prawa krajowe, straciły 20% wartości. We Włoszech spadek wynosi 10%, podczas gdy Liga Mistrzów zyskała na wartości. La Liga trzyma się dobrze, ale straciła na znaczeniu na rynku azjatyckim.

Czy uważa pan, że to efekt Ligi Mistrzów?
Gdy spotykasz się z nabywcami praw telewizyjnych, mówią ci: „W tygodniu mam Ligę Mistrzów, więc na weekend kupuję Formułę 1 i wyścigi motocyklowe. Nie potrzebuję już ligi krajowej”. Čeferin zarzucał mi, że to ja zatwierdziłem nowy format Ligi Mistrzów, i to prawda. Ale kiedy go zatwierdzałem, mówiłem, że trzeba obserwować skutki. Wtedy nie było jeszcze pomysłu na Klubowe Mistrzostwa Świata. Gdyby dziś odbyło się głosowanie, zagłosowałbym przeciw nowej Lidze Mistrzów.

Superliga zaprezentowała nową wersję – teraz pod nazwą Unify League. Jak pan to ocenia?
Po pierwsze, powinno być jasne, kto za tym stoi, bo wygląda na to, że nikt nie chce tego powiedzieć wprost: to Florentino Pérez. Trzeba mieć odwagę, by się ujawnić. Po drugie, trudno traktować poważnie projekt, który w ciągu trzech lat zmienia format już trzeci raz. Nie możemy mówić o „ratowaniu futbolu”, jak twierdzi prezes Pérez, i robić coś takiego. Mało poważne jest też przedstawianie formatu, w którym nie ma mowy o kwestiach zarządzania. A model transmisji? Raz wszystko ma być za darmo, innym razem hybrydowo, a potem znów nie wiadomo jak… To wygląda jak cyrk.

Ostatni format spełnia jednak niektóre z pana oczekiwań, jak np. kwalifikację poprzez ligi krajowe.
Faktycznie, kwalifikacja odbywa się przez ligi krajowe, ale z 16 drużyn w tzw. Star aż 12 pochodzi z pięciu najsilniejszych lig. To trochę elitarne. Mówi się, że Hiszpania miałaby trzy miejsca, ale może się okazać, że będą tylko dwa. Kto się zakwalifikuje? Ci sami co zawsze – Real Madryt i Barcelona. Jeśli w tych rozgrywkach, które mają generować ogromne zyski, ciągle będą grały te same kluby, różnice w ligach krajowych jeszcze się pogłębią. A im większa przepaść finansowa, tym mniejsza konkurencyjność i mniejsza wartość rozgrywek.

Skoro Superliga jest tak źle zaprojektowana, dlaczego budzi w panu tyle obaw?
Bo wprowadza ogromną niepewność na rynku praw telewizyjnych. Gdziekolwiek się pojawię, zawsze pytają: „Co z tą Superligą?”. W niektórych krajach trzeba nawet dodawać do umów klauzule o możliwości renegocjacji ceny. Jak mam się tym nie martwić? W futbolu ludzie rzadko mówią to, co naprawdę myślą… Jestem jedynym w Europie, który mówi o tym otwarcie. A potem spotykam się z innymi i słyszę: „Masz rację, Tebas”. Tylko nikt nie mówi tego publicznie.

Skoro wszyscy się zgadzają, to gdzie jest zagrożenie?
W futbolu jest wiele naiwności. Kiedy mówisz Milanowi czy Interowi: „Nie martwcie się, mamy model, dzięki któremu zarobicie 100 milionów euro więcej niż płacą wam «frajerzy» z UEFA”, a klub tonie w długach… to znajdą się tacy, którzy w to uwierzą.

Czy większe zagrożenie widzi pan w samej Superlidze, czy w pomyśle udostępnienia piłki nożnej za darmo?
W obu przypadkach, ale drugi pomysł jest szczególnie groźny. Choć i tak jest niewykonalny. To szkodliwe, bo wyobraźmy sobie: w tygodniu piłka nożna za darmo, a w weekend liga krajowa – płatna. Myśli pan, że w Hiszpanii byłoby to realne, by wszyscy mieli piłkę nożną za darmo? Oczywiście, że nie. To zadałoby druzgocący cios. Misja, z którą rzekomo przyszedł Real Madryt, by „ratować futbol”, wygląda raczej na próbę jego zniszczenia.

Prowadzi pan działania, by promować model spółek sportowych w takich krajach jak Argentyna. Czy Realowi Madryt i Barcelonie przyniesie to korzyści? W jaki sposób?
Nie wiem. To pytanie do nich. Pewnie zaraz usłyszymy, że zmiana modelu własności Realu Madryt to wina La Ligi, bo chcemy ich wywłaszczyć – tak mówił Florentino. Ale czy ktoś naprawdę w to wierzy? A jednak są tacy, co wierzą. La Liga nie może wywłaszczyć Realu Madryt. To niemożliwe. Nie zamierzam oceniać, czy to dobrze, czy źle, czy jest to korzystne dla Realu Madryt, czy nie – to ich problem. Jako kibic mam swoje zdanie, ale opieranie się na tak absurdalnych wymówkach… Trzeba być naprawdę naiwnym, żeby w to uwierzyć.

Jaki wpływ na wizerunek La Ligi ma sprawa Olmo?
Interwencja rządu nie wpływa dobrze na nasz wizerunek. My jednak działaliśmy zgodnie z przepisami dotyczącymi zarówno finansowego fair play, jak i regulacjami federacji.

Decyzja Wyższej Rady Sportu, która pozwoliła mu dalej grać, stwierdza, że działania komisji nadzorującej były nieważne.
To pokazuje, że nie rozumieją, jak przebiega proces wydawania licencji. Jest on zautomatyzowany. W przypadku Olmo 31 grudnia poinformowano Barcelonę, że nie spełnia wymogów finansowego fair play. Próbowali zarejestrować Olmo, ale system odrzucił wniosek z powodu braku autoryzacji. 3 stycznia klub spełniał już wymogi, ale wtedy pojawił się inny problem: zawodnik został wcześniej wyrejestrowany 31 grudnia i nie mógł otrzymać nowej licencji. Co zrobiła komisja nadzorująca? Przeanalizowała sytuację po odwołaniu Barcelony, ale decyzja o odmowie licencji była już wydana. To wszystko.

Czy La Liga podjęła jakieś dodatkowe kroki?
Złożyliśmy odwołanie do Wyższej Rady Sportu. Wnieśliśmy o pilny środek zapobiegawczy w celu wyrejestrowania Olmo… Chodzi o uchylenie poprzedniego środka zapobiegawczego, który pozwolił mu grać w grudniu.

Poparł pan kandydaturę Rafaela Louzána na prezesa federacji, mimo że został skazany za nadużycie władzy. Dlaczego?
Nie mam problemu z osobami skazanymi. Odwiedziłem w więzieniu José Maríę del Nido. Znam Louzána, utrzymuję z nim relacje. Nie oceniam jego postępowania – od tego są sądy. W lutym odbędzie się ostateczna rozprawa w Sądzie Najwyższym. Sprawy o nadużycie władzy są skomplikowane. Nie znam dokładnie tego przypadku, ale z tego, co czytałem, chodzi o 86 tysięcy euro, co nie ma nic wspólnego z futbolem.

Ale sprawa dotyczyła boiska piłkarskiego.
Tak, ale chodziło o pieniądze… i była tam piłka… To nie ma nic wspólnego z zarządzaniem futbolem. Uważałem, że był najlepiej przygotowany spośród wszystkich kandydatów. Poza tym znam go od dawna.

Jeśli Sąd Najwyższy podtrzyma wyrok, federacją będzie kierował prawomocnie skazany prezes.
Najpierw trzeba będzie ustalić, czy dotyczy go zakaz pełnienia funkcji publicznych, i czy prezesura federacji to funkcja publiczna. Wielu prawników twierdzi, że nie.

Rząd twierdzi, że powinny odbyć się nowe wybory.
Rząd mówi wiele rzeczy. Nie komentuję działań rządu. Niektóre obietnice są spełniane, inne nie.

La Liga domaga się uprawnień do karania za przestępstwa z nienawiści w futbolu. W ostatnich latach intensywnie walczycie z rasizmem. Co można zrobić z homofobią? Dlaczego w La Lidze nie ma jawnie homoseksualnych piłkarzy?
Statystycznie na pewno są piłkarze homoseksualni. Ale to ich osobista decyzja – nie mogę nikogo do tego zmuszać.

Czy uważa pan, że piłkarze czują, że futbol to bezpieczne środowisko do życia w zgodzie ze swoją tożsamością?
Myślę, że tak. Ale jeśli ktoś uważa inaczej, powinien mi to powiedzieć i wyjaśnić: „mam taki problem, uważam, że to niemożliwe z takich i takich powodów”. W innych krajach Europy sytuacja wygląda podobnie – tam też niewielu piłkarzy decyduje się na coming out. Co martwi mnie bardziej? To, czy wciąż zdarzają się homofobiczne okrzyki na stadionach. I to drugie jest większym problemem. Choć dziś zdarza się to rzadziej. Kiedyś na każdym stadionie obrażano bramkarzy. Gdy zaczęliśmy za to karać, kluby protestowały. Słyszałem nawet: „Chcesz, żeby stadion przypominał operę”. Ale nie możemy akceptować braku kultury i wyzwisk, jakby to była norma.

Czy sytuacja się poprawiła?
Dziś zgłasza się więcej przypadków rasistowskich i homofobicznych okrzyków niż kiedyś. Wcześniej nikt tego nie robił. Od czasu incydentów z udziałem Viníciusa nastąpiła wyraźna zmiana. Wcześniej wielu ludzi milczało lub nawet przyklaskiwało takim zachowaniom. Teraz to się zmieniło – coraz częściej osoby postronne zgłaszają takie sytuacje. Z ostatnich sześciu przypadków zarejestrowanych przez La Ligę, cztery zostały zgłoszone przez świadków.

Zwróciliście się do prokuratury o delegalizację Frente Atlético. Miguel Ángel Gil Marín, dyrektor generalny Atlético, jest wiceprezesem La Ligi. Jak wyglądała rozmowa o grupie, którą obiecał usunąć ze stadionu ponad dekadę temu?
Nie zagłębialiśmy się w szczegóły z Miguelem Ángelem.

Nie rozmawiał pan z nim o tym?
Tak, ale nie była to dogłębna rozmowa. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem: „Zamierzamy podjąć taki krok”. Zapytał: „Jesteś tego pewien?”. Odpowiedziałem: „Tak”. I tyle.

Dlaczego zapytał, czy jest pan tego pewien?
Bo mówimy o Frente Atlético. Pojawiają się obawy o bezpieczeństwo, to skomplikowana sprawa. W przeszłości, gdy walczyłem z bojówkami kibicowskimi, musiałem mieć ochronę. Rozumiem, że kluby bały się konfrontacji z takimi grupami – są niebezpieczne. Ale w pewnym momencie trzeba powiedzieć „dość”, bo wyrządzają ogromną szkodę hiszpańskiemu futbolowi. Jeśli mecz zostaje przerwany, bo Frente Atlético rzuca zapalniczkami, to przekaz jest jasny: „mecz ligi hiszpańskiej przerwano z powodu zamieszek na trybunach”. To szkodzi naszej lidze.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!