Jonathan Soriano: Salzburg nie idzie już tą samą drogą co kiedyś
Jonathan Soriano udzielił wywiadu Asowi. Hiszpan to legenda Salzburga, gdzie zdobył 172 bramki. W rozmowie z dziennikiem wspomina swoje czasy w klubie i analizuje dzisiejszy mecz.
Jonathan Soriano w barwach Salzburga w 2014 roku. (fot. Getty Images)
Będziesz na Bernabéu?
Nie, mam pracę w telewizji w Katalonii. W klubie zaszło tyle zmian, że niewiele zostało z moich czasów. Nie mam już tak bezpośrednich relacji.
Ale przecież jesteś Di Stéfano Salzburga...
Oni są bardziej powściągliwi. Są wspomnienia, byłeś tam, zrobiłeś swoje, ale życie toczy się dalej.
Czego możemy się spodziewać po Red Bullu Salzburg?
Już nie idą tą samą drogą co kiedyś – młodych, nieznanych zawodników, którzy sprawiali wiele problemów rywalom. Od dwóch lat radzą sobie gorzej, coś nie działa. Nawet w swojej lidze nie dominują jak wcześniej. Nie zawsze można trafić w sedno. Nadal grają w ten sam sposób: odbiór piłki, agresja, szybkość, gra pionowa… Ale liczy się też jakość i doświadczenie. Młodzi zawodnicy wnoszą energię, ale czasem potrzeba doświadczenia. A pressing w Austrii to nie to samo co na Bernabéu. Uważam, że niespodzianka jest mało prawdopodobna, ale mogą sprawić trudności w momentach szaleńczej wymiany ataków.
Na których zawodników warto zwrócić uwagę?
Teraz podpisali kontrakt z Onisiwem (nie może grać w tej fazie), to zawodnik, który już wcześniej był w klubie. Jest Capaldo, który przyszedł z Boca Juniors i może być kluczowy. Mają kilku bardzo szybkich zawodników z Afryki. Jest też wysoki serbski napastnik (Ratkov), który również stanowi zagrożenie...
Nie wygląda jednak na to, żeby mieli swojego Haalanda.
Tacy zawodnicy trafiają się bardzo rzadko. I nie chodzi tylko o Haalanda – za moich czasów byli tam Kevin Kampl, Mané, Keïta, Minamino… Ale takie rzeczy nie zdarzają się zawsze.
Jak wyglądało twoje przybycie do Salzburga?
Piłka nożna nie była tam głównym sportem – dominowały sporty zimowe. Miałem oferty z różnych miejsc, ale Salzburg złożył mi najpoważniejszą propozycję. Przyjechali do Barcelony, opowiedzieli mi o projekcie, o tym, że drużyna będzie oparta na mnie. Pierwsze, co przykuło moją uwagę, to oczywiście Red Bull. Kojarzyło mi się to z Formułą 1 i sportami ekstremalnymi.
Jaki był Dietrich Mateschitz, właściciel marki?
Podczas jednego obiadu w kilka minut przedłużył mi kontrakt. Gdybyś zobaczył go na ulicy, nie zwróciłbyś na niego uwagi. Ale potem szedłeś na lotnisko w Salzburgu i widziałeś cały hangar, numer 7, pełen jego samolotów i helikopterów. Spotykaliśmy go na co dzień, a był jednym z najbogatszych ludzi na świecie – miał prywatną wyspę na Fidżi…
W tamtym czasie piłką nożną Red Bulla zarządzał Rangnick. Teraz będzie to robił Klopp.
Zobaczyli, że to, co robił Ralf, działało, i chcą to powtórzyć. Ten kierunek trochę się zgubił, ale teraz Klopp wytyczy nową drogę.
Mbappé już jest Mbappé?
Do tej pory widzieliśmy go nieco zagubionego. Ale teraz znów jest zawodnikiem, do którego przywykliśmy… W takiej formie Real Madryt ponownie jest kandydatem do wszystkiego.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze