Relevo: Ancelotti wie, że od utraty posady dzieli go już tylko jedno potknięcie
Włoch, wyraźnie poruszony gwizdami, wie, że porażka w Superpucharze pozbawiła go marginesu błędu. Florentino zwolniłby go przed czerwcem tylko w przypadku odpadnięcia w pierwszej rundzie Ligi Mistrzów.
Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti przeżywa trudne chwile. Choć trzy dekady na ławkach trenerskich oraz współpraca z Berlusconim, Abramowiczem, De Laurentiisem, Al-Khelaïfim czy Florentino Pérezem uodporniły go na wiele wyzwań, Włoch nigdy nie przypuszczał, że mając w tym sezonie dwa trofea na koncie i po zdobyciu Ligi i Champions League zaledwie sześć miesięcy temu, Bernabéu przywita go głośnymi gwizdami. Jak sam to określił, w czwartek w meczu z Celtą kibice dali mu „ostrzeżenie”. Gwizdy były powszechne i jednoznacznie pokazały, że fani Los Blancos, wiecznie wymagający, uważają go za jednego z głównych winowajców katastrofy z Barceloną w Dżuddzie (2:5) oraz tego, że jego drużyna nie spełnia oczekiwań w starciach z największymi rywalami w tym sezonie. Niezależnie od tego, co myślą kibice, Ancelotti doskonale zdaje sobie sprawę, że porażka w Superpucharze postawiła go w trudnej sytuacji także w oczach Florentino, odbierając mu margines błędu, stwierdza Relevo.
Carletto nie jest obojętny na wątpliwości ani na to, co myślą ludzie na szczycie. Chociaż wie, że darzą go podziwem, słuchają go i szanują za to, kim jest i co osiągnął, dostrzega też, że w zarządzie zaczęto kwestionować jego decyzje. Porażki z Milanem oraz w pierwszym Klasyku niemal doprowadziły go do zwolnienia. Jak poinformowało Relevo, klub, na wszelki wypadek, skontaktował się z Santiago Solarim, by był gotów przejąć drużynę w przypadku porażki z Osasuną 9 listopada. Tego dnia Real wygrał 4:0 z ekipą z Pampeluny, częściowo gasząc kryzys. Później jednak przyszły kolejne potknięcia w Liverpoolu i Bilbao, a wizyta w Gironie 7 grudnia stała się kolejnym testem. Ancelotti zdał go, wygrywając 3:0, i na chwilę oddalił kryzys ponownie rozpalony w Arabii.
Mimo to, jako że sezon jest już w zaawansowanej fazie, prezes i dyrektor generalny podjęliby decyzję o jego zwolnieniu tylko w przypadku wielkiego niepowodzenia w Champions League – odpadnięcia na wczesnym etapie. Real ma niemal zerowe szanse na bezpośredni awans do 1/8 finału i jeśli nie zawiedzie w ostatnich meczach fazy grupowej z Salzburgiem i Brestem, będzie musiał rozegrać dodatkową rundę 1/16 finału, by potem walczyć w gronie najlepszych szesnastu. Jeśli przegra w tej fazie (a rywalami mogą być obecnie Bayern lub Atlético), niemal na pewno zostanie zwolniony. W takim przypadku do końca sezonu drużynę poprowadziłby ponownie Solari, który wrócił do klubu na wypadek tego typu sytuacji, wyprzedzając Raúla w hierarchii, zauważa Relevo.
Cień Xabiego Alonso
Ancelottiego, najbardziej utytułowanego trenera w historii Królewskich, niepokoi także cień Xabiego Alonso. Plan Florentino obejmuje zatrudnienie Baska, który robi furorę jako trener Bayeru Leverkusen, a w środę pojawi się w Valdebebas. Prezes chce go sprowadzić latem lub w 2026 roku. Ancelotti musi przyspieszyć działania, by wypełnić kontrakt (przedłużony do 2026 roku) i uniknąć przedwczesnego pożegnania jeszcze w tym sezonie. Ratunkiem może być wygranie Champions League lub inne osiągnięcia, które opóźnią nadejście Xabiego.
W przypadku odpadnięcia z Pucharu Króla Ancelotti i jego drużyna wiedzą, że muszą zdobyć mistrzostwo Hiszpanii i/lub Champions League, by pozostać na stanowisku. Jeśli zawiodą w Europie, konieczne będzie zdobycie podwójnej korony – La Ligi i Pucharu. Nie ma innego wyjścia. Superpuchar, bardziej przez styl porażki niż sam wynik, ograniczył pole manewru do minimum. Real zaliczył w tym sezonie zbyt wiele wpadek, słabej gry i porażek, by zakończyć go bez trofeów – i by nie poniosło to za sobą konsekwencji. Dwie kompromitujące porażki z Barceloną można wybaczyć jedynie w zamian za zdobycie 16. Pucharu Europy lub dominację w Hiszpanii. Mimo wszystko Ancelotti nie stoi na straconej pozycji: w lidze traci tylko punkt do Atlético, awansował do ćwierćfinału Pucharu Króla i jest bliski gry w 1/16 finału Ligi Mistrzów. A przecież wiadomo, że 15-krotny mistrz Europy od marca zawsze potrafi się przeobrazić.
Niedzielne starcie z Las Palmas będzie dla Bernabéu okazją do ponownego plebiscytu, który w meczu z Celtą skupił się na Tchouaménim, Lucasie, Viníciusie i trenerze. Choć wydaje się, że wygrana z Celtą załagodziła sytuację i w starciu z Kanaryjczykami atmosfera nie będzie tak napięta, dla zawodników takich jak Aurélien może być trudno się pozbierać. Występ przed najbardziej wymagającą publicznością świata nigdy nie jest łatwy. Również dla Ancelottiego, który bardzo przeżył gwizdy i wciąż trawi gorzki moment, gdy kibice wygwizdali jego nazwisko podczas ogłaszania składu oraz krytykowali decyzję o zmianie Viníciusa w dogrywce.
Choć częściowo rozumie i akceptuje te reakcje, uważa, że osiągnął wiele (15 trofeów, więcej niż ktokolwiek inny), a tak intensywna krytyka ze strony mediów, kibiców i klubu jest przesadzona. – Nie uważam się ani za najlepszego, ani za głupca – powiedział przed meczem z Celtą. Podczas tej konferencji był wyjątkowo oschły wobec dziennikarzy, odpowiadał tylko na wybrane pytania, odmawiając komentarza w innych sprawach, i stanowczo uciął wszelkie próby dyskusji. To robi w swoim biurze z resztą sztabu, z którym obmyśla, jak odwrócić sytuację i znów stać się Carletto, którego wszyscy kochają. Z Xabim Alonsem w tle i „spustem” gotowym do użycia w przypadku wpadki w Lidze Mistrzów każdy mecz stanie się próbą ognia. To od drużyny zależy, czy Ancelotti spłonie… czy wspólnie ugaszą gniew zarządu, podsumowuje Relevo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze