Niepokojący brak pewności siebie, który rozprzestrzenia się w Realu Madryt i prowadzi do autodestrukcji
Dwa błędy Camavingi i Asencio umożliwiły Celcie groźbę odrobienia strat. Tchouaméni stał się obiektem gwizdów, drużyna wciąż nie ma liderów… a jedynie Valverde i Mbappé wydają się być „super”.
Luka Modrić. (fot. Getty Images)
Zwycięstwo nie uciszyło burzy. Real Madryt musiał przelać krew, by pokonać Celtę, a mimo to wśród swoich kibiców pozostawił uczucie podobne do tego, które panowało przed rozpoczęciem spotkania: drużyna, która wydawała się dobrze funkcjonować, wciąż się gubi i pokazuje słabości, które nie przystają kandydatowi do wygrania wszystkiego. Bez defensywnej solidności, która była podstawą większości sukcesów Ancelottiego, Los Blancos nie pokazują też ani wystarczającej klasy, ani doświadczenia, by wytrwać nawet wtedy, gdy wiatr wieje im w plecy. Barça odrobiła stratę z 0:1… a Celta wyrównała z 0:2 na Bernabéu. Awans do ćwierćfinału nie oznacza wybaczenia, stwierdza Relevo.
Gra, która jako pierwsza wymaga poprawy, nie uległa poprawie. Carletto dokonał pięciu zmian, ale rotacje nie przyniosły oczekiwanego efektu: jedynie Endrick (który wszedł pod koniec) zaprezentował coś konkretnego. Brahim pokazał niewiele, pomoc jeszcze mniej, a rzut karny spowodowany przez Asencio doprowadził do wyrównania 2:2, które niemal zakończyło się katastrofą. Już przy golu Bamba pojawiły się widma przeszłości. Pod presją konieczności utrzymania wyniku, Real cofnął się i zasłużenie został ukarany – choć mogło to nastąpić wcześniej. Niepodyktowany rzut karny po faulu na Swedbergu w pierwszej połowie i ręka Rüdigera, którą uratował wcześniejszy spalony, w drugiej połowie wprowadziły ciszę na stadionie. Przed i po tych sytuacjach było za to mnóstwo hałasu: gwizdy na Tchouaméniego, Ancelottiego, Lucasa Vázqueza, a nawet Viníciusa.
Brak pewności siebie najpierw dotknął Francuza, który stał się celem publiczności przez całe spotkanie. Gwizdano na niego za każdym razem, gdy dotykał piłki, co prowadziło do absurdalnych sytuacji: koledzy z zespołu, by uniknąć eskalacji, przez pierwsze minuty unikali podawania mu piłki, nawet gdy był najlepiej ustawionym zawodnikiem do jej otrzymania. Potem popełnił błędy w przyjęciach, stracił piłkę w kontrze i oddał kilka piłek rywalom, co w oczach kibiców tylko ich utwierdziło w słuszności krytyki. Jego słaba gra jako środkowego obrońcy całkowicie zrujnowała jego pewność siebie, i wszystko wskazuje na to, że minie sporo czasu (jeśli w ogóle), zanim uda mu się ją odbudować, zauważa Relevo.
Gdy Aurélien znalazł się na celowniku, chaos rozprzestrzenił się dalej, a fatalny błąd przy bramce na 2:1 popełnił Camavinga. Stracił absurdalnie piłkę podczas wyprowadzania akcji… co zapoczątkowało atak Celty. Był już po błędzie, który doprowadził do rzutu karnego na Gavim w meczu z Barceloną, i po zdjęciu go z boiska w przerwie meczu w Dżuddzie przez Ancelottiego. Teraz znów popełnił błąd. W meczu w Walencji również nie błyszczał. Francuz nie jest w dobrej formie, na dodatek nabawił się kontuzji. Potem Asencio, wcześniej oklaskiwany przez kibiców, zbyt gwałtownie zaatakował Bambę w polu karnym i sprowokował rzut karny na 2:2, który doprowadził do dogrywki.
Brak liderów na zewnątrz… a Fede na boisku
Różne źródła już od początku sezonu wskazują na problem w tym Realu: brak liderów w szatni. Odejścia Nacho, Kroosa i Joselu stworzyły poczucie osierocenia. Nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności. Ani Modrić, który nigdy nie był typem lidera krzyczącego na innych; ani Lucas, który ma spokojny charakter; ani tym bardziej Mbappé, który dopiero co przybył i woli działać ostrożnie, by nie zakłócać atmosfery. Drużyna przekłada to na boisko, co tłumaczy straty punktów: remis w Vallecas po prowadzeniu 3:2, porażka w Bilbao po wyrównaniu na 1:1, to samo z Milanem, remis z Atlético w 95. minucie derbów na Metropolitano po wcześniejszym objęciu prowadzenia…
Na boisku są jednak dwa filary: Bellingham i Fede Valverde. Urugwajczyk zmaga się z drobnym urazem, dlatego rozpoczął mecz na ławce (pierwszy raz w 31 spotkaniach), ale to on odblokował wynik spotkania pięknym i typowym dla siebie uderzeniem. Tylko do niego i Mbappé nie ma pretensji po ostatnim kryzysie formy. Jude był praktycznie niewidoczny w dogrywce przeciwko Celcie, a Vinícius, mimo że strzelił gola i asystował przy anulowanym trafieniu Ardy Gülera, został skrytykowany za to, że nie miał swojego dnia w finale w Arabii, donosi Relevo.
Po kolejnym meczu wygranym ledwie o włos, Los Merengues patrzą już na niedzielne spotkanie, by przekonać kibiców na Bernabéu, że potrafią nie tylko wygrywać, ale też robić to w dobrym stylu. Próba przeciwko Celcie, nieudana, uwypukliła, że drużyna nie jest w najlepszej formie, a 80% składu jest dalekie od optymalnego poziomu. Nawet Łunin, pod presją wydarzeń, sprawił, że stadion zamarł w kilku sytuacjach, w których powinien zachować się lepiej. Fede i Mbappé będą musieli pociągnąć ten wózek…
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze