Advertisement
Menu
/ marca.com

Snajper, który upodobał sobie gnębienie „swoich”

Manuel Fernández Fernández jest znany przez madridismo głównie pod pseudonimem Pahíño, który odziedziczył po ojcu – było to jego drugie nazwisko. Dziś MARCA postanawia przedstawić historię legendy Królewskich oraz piłkarza, który wyjątkowo upodobał sobie strzelanie goli Celcie Vigo.

Foto: Snajper, który upodobał sobie gnębienie „swoich”
Pahíño. (fot. X)

Pahíño było jednym z najlepszych goleadorów w połowie poprzedniego stulecia. Mimo to rozegrał zaledwie trzy mecze w reprezentacji, wszystkie zakończyły się remisem. Słynął ze swoich lewicowych poglądów i zamiłowania do klasyków rosyjskiej literatury. Jego charakter przysporzył mu zresztą kłopotów. Słynna anegdota mówi o tym, że gdy Pahíño debiutował w kadrze narodowej, do szatni zawitał galisyjski generał Mariano Gómez-Zamalloa y Quirce, by wygłosić motywujące przemówienie. Gdy rzekł „a teraz, chłopaki, pokazać jaja i hiszpańskość”, Pahíño uśmiechnął się pod nosem, co nie umknęło uwadze wojskowego. Nie spotkał się ze zrozumieniem, a za swoją minę słono potem zapłacił. Jest to jednak temat na inną opowieść. 

Dziś MARCA skupia się przede wszystkim na losach napastnika, który pozostawił po sobie na Balaídos bolesny ślad. Najpierw sam bowiem był zawodnikiem Celty, by potem wyjątkowo uprzykrzać jej życie. Łącznie strzelił przeciwko niej 16 goli. Do ekipy z Vigo trafił jako 20-latek w 1943 roku po tym jak rozpoczął przygodę z piłką w klubie Arenas de Alcabre. Już wtedy wołano do niego drugim nazwiskiem ojca, co później się nie zmieniło. Ortograficzny szczegół polegał jedynie na dorzuceniu litery „h” w środku słowa. Odpowiadał za to słynny w regionie dziennikarz Manuel de Castro González. Popełniony przez niego błąd ciągnął się za Pahíño już do końca życia. 

Wybitnym strzelcem stał się jeszcze w Vigo. Jego bramki pozwoliły Celcie na zajęcie 4. miejsca i dostanie się do finału Pucharu Hiszpanii. Pahíño został w sezonie 1947/48 królem strzelców. Samo pozyskanie go było jednak skomplikowanym zadaniem. Mocno zabiegała o niego także Salamanca. Wtedy jednak atakujący otrzymał powołanie do wojska. Efekt był podwójny. Manuel mógł pełnić obowiązek wobec ojczyzny blisko domu, a Celta pozyskała go za 3000 peset plus 600 peset pensji. 

Jako gracz Celty Pahíño strzelił prawie 100 goli. Mimo znakomitej postawy zawsze miał jednak wrażenie, że spotyka się z częstszą krytyką niż inni. Z etapu w Vigo w jego sercu szczególne miejsce zajmował zwłaszcza mecz o awans z Granadą. Było to 17 czerwca 1945 roku. Celta wygrała 4:1 na Metropolitano, a on strzelił dwa gole. Przez 50 minut grał z bardzo silnym bólem. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że miał złamaną kość strzałkową. W tym stanie upolował dublet. Wartą wspomnienia ciekawostką jest także podróż do Bilbao, gdy Pahíño pomylił godziny odjazdu pociągu. Kiedy stawił się na dworcu, ten zdążył już odjechać. Złapał więc taksówkę i ubłagał kierowcę, by przycisnął mocniej gaz, aby zdążyć na pociąg w Porriño. Udało się. Na San Mamés dołożył kolejne trafienie do swojego dorobku. 

W maju 1948 roku Manuel opowiedział Marce o swoich trzech największych marzeniach: wygraniu Pucharu Hiszpanii z Celtą, przebiciu się do reprezentacji i transferze do Realu Madryt. Pierwsza rzecz z listy wymknęła mu się na ostatniej prostej – Celta przegrała w rozgrywanym na obiekcie Królewskich finale z Sevillą 1:4. Debiut w kadrze zaliczył 20 czerwca w Zurychu. Trzecia rzecz stała się rzeczywistością latem. 23 maja 1948 roku, jeszcze przed zakończeniem sezonu, po raz pierwszy wystąpił dla Realu. I to nie w byle jakim meczu, bo z Barceloną. Stawka tamtego starcia była nietypowa, ponieważ w grze znajdowało się trofeum nazwane później Pucharem Historyków. Jako że Królewscy przedwcześnie odpadli z krajowego pucharu, wraz z Barceloną i Athletikiem zorganizowali między sobą turniej rozgrywany w systemie mecz i rewanż. Triumfatorem okazała się Barcelona. 

Manuel do Madrytu trafił w tym samym czasie, co Miguel Muñoz. Real chciał też sprowadzić z Vigo Gabriela Alonso, który później rozpoczął strajk z powodu braku zgody na przenosiny. Pahíño zdobył przeciwko Celcie siedem bramek w La Lidze i cztery w pucharze. W 1952 roku był katem swojej byłej drużyny również na tym samym etapie Pucharu Hiszpanii, w którym Real mierzy się z Celtą dziś. W stolicy Real wygrał 2:0 po bramkach dwóch byłych piłkarzy Celty – Yayo i Pahíño. W rewanżu Los Blancos pokonali rywala 3:2, a Pahíño miał udział przy wszystkich trafieniach. 

14 czerwca 1953 roku Pahíño rozegrał swój ostatni mecz dla Realu. Królewscy przegrali w Bilbao 1:2 i tym samym po remisie u siebie 2:2 odpadli z pucharu. W pierwszym meczu legendarny atakujący strzelił swojego ostatniego gola w białej koszulce. Ostatniego ze 125, wśród których znajdziemy aż cztery spotkania, gdy zdobywał po cztery bramki, siedem hattricków i 16 dubletów. Zespół opuścił nagle, zabierając ze sobą także swoje kontrowersyjne lektury i światopogląd. Z jednej strony żegnano wielkiego goleadora, z drugiej witano Di Stéfano i Gento. 

Pahíño wrócił w rodzinne strony, ale już nie na Balaídos. Wylądował bowiem w Deportivo, gdzie spotkał młodziutkiego, 18-letniego chłopaka, który nazywał się Luis Suárez. Jako piłkarz Dépor strzelił Celcie pięć goli, z czego cztery w pojedynczej potyczce 10 października 1954 roku. Gospodarze wygrali na Riazor 4:2. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!