Andy Kohlberg: Już dwa razy pokonaliśmy Real Madryt
Andy Kohlberg, 65-letni nowojorczyk z bogatym doświadczeniem w profesjonalnym sporcie (były tenisista), jest właścicielem i prezesem Mallorki. Amerykanin rozmawiał z dziennikiem AS przed półfinałem Superpucharu Hiszpanii.
Andy Kohlberg. (fot. X)
Co za moment przeżywa drużyna! 30 punktów, czwarty najlepszy wynik w historii klubu. Jak podsumowuje pan ten początek sezonu?
Myślę, że zbudowaliśmy na tym, co już osiągnęliśmy. Jagoba przyszedł i wykonał świetną pracę na bazie tego, co stworzył Javier Aguirre, szczególnie pod względem defensywy. Teraz gramy nieco bardziej ofensywnie. Wielu trenerów przychodzi i wywraca wszystko do góry nogami, ale Jagoba przyjrzał się temu, co działało dobrze, i dlatego radzimy sobie tak dobrze.
A wszystko to po rozstaniu z Javierem Aguirre. To dwaj zupełnie różni trenerzy, ale przede wszystkim dwie różne osobowości. Co skłoniło pana do wyboru Jagoby po Vasco?
Przede wszystkim fakt, że w Osasunie przyszedł z Segunda División i ustabilizował zespół w La Lidze. Jego konsekwencja i lojalność były kluczowymi czynnikami, podobnie jak zdolność do rozwijania młodych zawodników. To wszystko było decydujące, gdy podejmowaliśmy decyzję o jego zatrudnieniu.
Choć nie wszystko było różowe… Jak poradziliście sobie z tym, co wydarzyło się w Pontevedrze?
To sport. Czasami masz złe dni. A piękno sportu polega na tym, że po złym dniu przychodzi kolejny. Wielcy sportowcy, wielcy rywale zawsze myślą o tym, co będzie dalej. Nawet jeśli masz świetny dzień, musisz zagrać ponownie za trzy czy cztery dni. Najlepsi zostawiają przeszłość za sobą i patrzą w przyszłość. My robimy to samo – zapominamy o przeszłości i koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu.
A ten mecz to starcie z Realem Madryt. Odważy się pan na jakieś procenty?
Nie, nie podejmuję się procentów ani przewidywań (śmiech). Ale jesteśmy bardzo konkurencyjni i wygraliśmy z nimi dwa razy, odkąd tu jestem (1:0 w 2019 i 2023 roku). W piłce nożnej zawsze masz swoje okazje, a jeśli je wykorzystamy… Z pewnością stworzymy sobie dwie lub trzy sytuacje, a jeśli z nich skorzystamy, będziemy mieli szansę wygrać.
Proszę powiedzieć szczerze, wyobrażał pan sobie już, jak podnosi Superpuchar Hiszpanii?
Tak, wyobrażałem to sobie (śmiech).
Zagra Vinícius. Czy spodziewał się pan tego?
To zależało od RFEF. Każda decyzja, jaką by podjęli, byłaby dla nas w porządku. Zarówno dla prasy, jak i dla kibiców lepiej, gdy najlepsi zawodnicy są na boisku. Jesteśmy za tym. Nie jesteśmy rozczarowani tą decyzją.
Będzie się mówić o jego rywalizacji z Maffeo. Czy męczy pana to, że ta osobista rywalizacja skupia tyle uwagi podczas meczów Mallorca – Real Madryt?
Nie. Rozumiem, że to część sportu. Prasa lubi tworzyć historie wokół takich rzeczy. Ale zawodnicy i sztab szkoleniowy koncentrują się wyłącznie na meczu.
A osobiście spotka się pan z Florentino Pérezem. Jaka jest pańska relacja z nim?
Tak, tradycją La Ligi jest wspólny obiad przedstawicieli zarządów przed meczami i widziałem go kilka razy. Jak w przypadku każdego innego klubu. Rozmawialiśmy, nic szczególnego.
Prezes Realu Madryt często wskazuje na sport północnoamerykański jako model postępu. Czy pytał pana o rady?
(Śmiech) Nigdy nie prosił mnie o radę.
A co zaimplementowaliście w Mallorce z północnoamerykańskiego sportu?
Przede wszystkim staramy się zapewnić kibicom większą różnorodność doświadczeń. Na stadionie mamy około siedmiu stref VIP, gdzie organizowane są różne innowacyjne aktywności. Nie chcemy zmieniać podstawowego doświadczenia kibica, ale dać mu więcej możliwości, by czerpał z niego jeszcze więcej radości. Bo kibicowanie to tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie, a my chcemy ją zachować, jednocześnie rozwijając ofertę VIP, by poprawić całokształt. To nasz główny cel.
Dodatkowo bardzo się rozwijacie w Azji. Jak ważne było posiadanie zawodników takich jak Take Kubo, Lee Kang-in, Asano…?
To istotne, ale przede wszystkim wybieramy zawodników na podstawie ich występów na boisku, dopiero potem myślimy o aspektach biznesowych. Chociaż to też ma znaczenie. Oczywiście, Take był ważny przy pozyskaniu sponsora z Japonii, jakim jest Taica. Ale Take odszedł, a Taica wciąż jest z nami. Nadal mamy dużą oglądalność w Japonii, mimo że gra dla Realu Sociedad. Kontynuujemy tę współpracę i zawarliśmy porozumienie z Shimizu, lokalnym klubem pod Tokio. To pomogło nam zwiększyć popularność w Japonii.
Pańskim najlepszym strzelcem jest Larin, Kanadyjczyk, a pan pochodzi ze Stanów Zjednoczonych… Czy planujecie państwo większy krok naprzód również w Ameryce Północnej?
Zawsze mieliśmy w planach zwiększenie obecności w Ameryce Północnej. Sama Mallorca, jako wyspa, cieszy się sporą popularnością w Stanach Zjednoczonych. Widzimy w tym dużą szansę. Niewiele osób zna Real Mallorca, ale znają Majorkę. To unikalna okazja dla klubu, by rozwijać się w USA. Tam nie znają San Sebastián, Elche czy Granady, ale Majorkę – owszem. Musimy wykorzystać tę rozpoznawalność, by się promować.
W tym rozwoju kluczowe jest posiadanie charyzmatycznych zawodników, takich jak Muriqi…
Przede wszystkim patrzymy na nich jako na piłkarzy. Najważniejsze dla nas jest ich zaangażowanie w rywalizację i to, czy chcą być częścią zespołu. Mogą być świetnymi zawodnikami, ale tylko indywidualistami. A my szukamy graczy, którzy będą tworzyć drużynę. Muriqi oczywiście pasuje do obu tych kategorii. To, że jest charyzmatyczny, to tylko wisienka na torcie, ale nie dlatego go tu sprowadziliśmy. Wybraliśmy go, bo jest graczem zespołowym i wielkim rywalem.
Wracając do Superpucharu. Dużo mówi się o podziale finansowym.
Wszystkie kluby powinny otrzymać taką samą kwotę za udział, a potem dodatkowe premie za dotarcie do finału i za zwycięstwo. Ale za samą obecność tutaj wszyscy powinni dostać tyle samo.
Real Madryt i Barcelona przekazały część swojego wynagrodzenia Mallorce i Athleticowi.
Tak, podobnie jak w zeszłym roku. Było porozumienie i zostało powtórzone w tym roku.
Co pozwala panu lepiej spać: Mallorca czy Phoenix Suns?
Śpię dobrze bez względu na wszystko (śmiech).
Po awansie, utrzymaniu się w Primera División, Pucharze Króla, a teraz Superpucharze… Jaki jest kolejny krok dla Mallorki?
To niesamowite, że jesteśmy w tym miejscu, a w przyszłości potrzebujemy przede wszystkim konsekwencji. To właśnie robią wielkie kluby rok po roku. Trzeba być wśród dziesięciu najlepszych klubów w Hiszpanii, walcząc w kolejnych sezonach. Na razie udało nam się to przez 19 meczów. Musimy robić to przez 38, a potem w kolejnym sezonie. Budujemy fundamenty, by być konsekwentnym na najwyższym poziomie przez następne lata.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze