Sandji Baradji i jego droga do spełnienia marzeń
Blisko Cartageny istnieje drużyna, która na co dzień bierze udział w zmaganiach na czwartoligowym poziomie i która w ostatnim czasie sprawiła nie lada sensację, eliminując z Pucharu Króla Deportivo Alavés. Po dogrywce na tablicy wyników widniał wynik 2:2, następnie zaś gospodarze skuteczniej egzekwowali jedenastki. Strzelcem jednego z goli po 50-metrowym rajdzie był Sandji Baradji, bohater dzisiejszej opowieści Marki.
Sandji Baradji. (fot. X)
Za zawodnikiem Minery kryje się wzruszająca historia pełna wątków związanych z przezwyciężaniem trudności i walką o marzenie, by stać się zawodowym piłkarzem. Sandji przypłynął łodzią do Hiszpanii w 2018 roku. Nie umiał ani pływać, ani mówić po hiszpańsku. W styczniu 2019 roku trafił do Jumilli, miejscowości na północy Wspólnoty Autonomicznej Murcji. Tam los skrzyżował jego drogi z Jesusem Guardią. Ten były zawodowy piłkarz, a obecnie policjant, postanowił go usynowić i wraz z żoną poruszył niebo i ziemię, by uregulować jego sytuację formalną i pomóc mu w spełnianiu marzeń. – Jesús i Miriami są dla mnie bardzo ważni, ponieważ to oni od samego początku mi zaufali i otworzyli przede mną drzwi. Dzięki nim mogłem zacząć grać w piłkę w Hiszpanii – opowiada w rozmowie z Marką Baradji.
Sandji rozpoczął przygodę z hiszpańskim futbolem w rezerwach UCAM, ale bez ważnych dokumentów musiał opuścić drużynę. Droga do uregulowania formalności nie była krótka, łatwa i tania. Jesús i Miriam odwiedzali sądy, wypełniali niezliczone ilości dokumentów i wydali sporo pieniędzy. Ostatecznie wysiłek ten dał pozytywny rezultat. Małżeństwo zdołało zabezpieczyć przyszłość imigranta. – Uzyskanie niezbędnych papierów było dla nas najważniejsze – przyznaje Jesús.
Baradji jest za to niezwykle wdzięczny swojej drugiej rodzinie. – Pomogli mi z formalnościami, nigdy nie zostawili mnie samego i dali mi bezcenne rady. Dziś mogę powiedzieć, że mam czworo rodziców: dwoje z Mali i dwoje z Hiszpanii. Jestem niezwykle wdzięczny – wyznaje. Po uregulowaniu swojej sytuacji pomocnik występował w kilku klubach w regionie: CD Esparragal, Algezares, Ciezie, czy Águilas. Przed bieżącym sezonem trafił zaś do ekipy CD Minera.
Odkąd Jesús i Miriam przygarnęli Sandjiego pod swoje skrzydła pozwolili zamieszkać mu z nimi i zaczęli traktować jak członka rodziny. Uznają go na równi ze swoim kilka lat młodszym od niego synem. Relacja z Baradjim od początku stała się bardzo zażyła. Małżeństwo dbało o jego rozwój osobisty i edukację. Pomogli mu z językiem, zdaniem prawa jazdy i przygotowali do samodzielnego życia w hiszpańskim społeczeństwie, kontynuuje MARCA.
Obecnie Sandji przebywa w kraju w pełni legalnie i ma podpisany kontrakt z Minerą. Jesús i Miriam są przy nim na dobre i na złe. Baradji ma jednak także swoją rodzinę w Mali, której nie widział od siedmiu lat. W zeszłym roku dzięki Jesusowi i Miriam mógł się jednak znowu z nią zobaczyć. – Powrót do Mali był dla mnie chwilą wielkiego szczęścia, niezwykle cieszyłem się, że mogę ponownie spotkać się z rodziną i spędzić z nią kilka tygodni. Ten powrót mnie zmienił i dodał siły przed ponownym wylotem do Hiszpanii i dalszą walką o marzenie, jakim jest stanie się zawodowym piłkarzem – nie kryje wzruszenia Sandji. Zawodnik Minery nie znajduje odpowiednich słów, by wyrazić swą radość.
Bieżący sezon nie był dla Baradjiego łatwy. Do meczu z Deportivo Alavés podchodził po miesięcznej pauzie spowodowanej urazem mięśniowym. W konfrontacji z Baskami strzelił jednak gola, którego zapamięta do końca życia, choć na boisku pojawił się zaledwie kilka minut wcześniej. Malijczyk wykorzystał błąd gości w wyprowadzeniu piłki, przebiegł 50 metrów na pełnej szybkości i błysnął nieskazitelnym wykończeniem. Choć Deportivo zdołało jeszcze wyrównać, to jednak seria jedenastek rozstrzygnęła się na korzyść gospodarzy.
– Kiedy przejąłem piłkę, myślałem tylko o tym, by biec dalej w kierunku bramki, strzelić i świętować. Później, już na chłodno, dotarło do mnie, że zdołałem zdobyć bramkę w meczu z ekipą z La Ligi. To szaleństwo – opowiada Baradji o swojej chwili chwały. Wyeliminowanie Deportivo przyniosło nagrodę w postaci możliwości z mierzenia się z samym Realem Madryt. – Po losowaniu czułem się niezwykle zadowolony i szczęśliwy na myśli o tym, że będę mógł zagrać przeciwko drużynie z Ligi Mistrzów i jednemu z najlepszych klubów świata. Fakt, że wszyscy będą cię widzieć, stanowi świetną okazję, by pokazać się z dobrej strony. Chcę się cieszyć tą wielką chwilą – kontynuuje.
W międzyczasie Sandji spotkał się z prawdziwą lawiną wiadomości i telefonów. Wszyscy chcieli od niego bilety. Możliwość gry przeciwko Realowi to dla niego powód do dumy i coś, co będzie pamiętał do końca życia. – Nie jestem w stanie opisać tego, co czuję, gdy widzę, jak wszystko idzie do przodu. Sandji spełnia swoje marzenia – mówi wzruszony Jesús. Dla Baradjiego mecz z Realem to nagroda za wysiłek i upór, ale też sportowe wyzwanie. Tak czy inaczej, jakkolwiek potyczka ta może oddziaływać na wyobraźnię, jest ona w praktyce tylko kolejnym krokiem tej wciąż trwającej drogi.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze