Real Madryt wycofuje się jedynie z tych bitew, które dotyczą Joana Laporty i Barcelony
Prezes Królewskich aktywnie wspierał Barcelonę w zamian za sojusz na rzecz Superligi. W sprawie Negreiry zaangażował się jedynie symbolicznie.
Joan Laporta i Florentino Pérez. (fot. realmadrid.com)
Nowy rok przyniósł Barcelonie spore zamieszanie – nawet większe, niż zazwyczaj towarzyszy tej instytucji, która w sprawach organizacyjnych daleka jest od swoich najlepszych dni. Walka o rejestrację Daniego Olmo i Pau Víctora zakończyła się stanowczym odrzuceniem ze strony La Ligi i nowej RFEF. W tle wydarzeń stoją również Atlético, Sevilla i Athletic, które stanowczo sprzeciwiały się próbom Katalończków. Szczególnie ci ostatni są rozgoryczeni i z poczuciem, że Barcelona zawsze może liczyć na więcej wyrozumiałości niż reszta klubów, informuje Relevo.
Do tej listy niezadowolonych nie dołącza Real Madryt. Nie oznacza to, że nie śledzi sytuacji – oczywiście, że tak – ale ich reakcje są znacznie mniej emocjonalne niż innych klubów. Paradoksalnie, Los Blancos przypominają w tej sprawie raczej sojusznika niż przeciwnika. Rywale? Owszem. Adwersarze? Bez wątpienia. Ale wrogowie? Niekoniecznie.
Brak napięć w tej relacji kontrastuje z licznymi starciami, w jakie Real Madryt angażuje się na innych frontach – czy to z La Ligą, UEFA, czy w kwestii pomijania ich zawodników przy nagrodach indywidualnych albo spornych decyzji sędziowskich. W przypadku Barcelony, poza drobnymi wyjątkami, rzadko padają ostre słowa czy oficjalne komunikaty, stwierdza Relevo.
Podobnie jest w sprawie Daniego Olmo – to tylko jeden z przykładów. Joan Laporta od dawna zdaje sobie sprawę, że jego największe problemy nie powstaną na Bernabéu. Tę świadomość utrzymuje w dyskrecji, ponieważ zarówno wśród kibiców Barcelony, jak i Realu, trudno znaleźć zrozumienie dla pragmatyzmu czy długoterminowych planów, gdy w grę wchodzi współpraca z odwiecznym rywalem.
Obecna relacja między klubami jest nierówna, ale jednak istnieje. Real Madryt od lat funkcjonuje z większą swobodą finansową, co zapewnia mu niezależność – luksus, na który Barcelona, borykająca się z trudnościami ekonomicznymi, nie może sobie pozwolić. Tu wkracza Florentino Pérez, jeden z najważniejszych przedsiębiorców w Hiszpanii, który doskonale zna świat finansów i bankowości.
Znane są przypadki, gdy Anas Laghrari, finansowy doradca Florentino Péreza, wspierał Barcelonę w poszukiwaniu środków na projekty związane z Camp Nou czy restrukturyzacją długu. Oba kluby mają także umowy z firmą Legends, zarządzającą ich stadionami – najpierw do współpracy przystąpił Real, a kilka miesięcy później dołączyła Barcelona, zauważa Relevo.
Takie działania wykraczały poza kadencję Laporty. Jeszcze za czasów Bartomeu osoby związane z Realem Madryt uczestniczyły w negocjacjach z Goldman Sachs, które były kluczowe dla finansowania stadionu Barcelony. Z kolei JP Morgan, bank mający związki z Pérezem, pojawił się jako alternatywa dla CVC w sporze Barcelony z La Ligą.
Dla Florentino Péreza kluczowe znaczenie ma fakt, że Barcelona pozostaje w projekcie Superligi – jako jedyny klub otwarcie go wspiera, po tym jak Juventus wycofał się z tego pomysłu. Ta współpraca ma strategiczne znaczenie w walce Realu Madryt z UEFA.
Wsparcie to znalazło odzwierciedlenie również na poziomie instytucjonalnym. Kiedy Laporta miał trudności z uzyskaniem gwarancji finansowych na objęcie stanowiska, Florentino odegrał rolę w negocjacjach dotyczących zmiany prawa sportowego, które zniosło obowiązek takich zabezpieczeń. Dzięki temu Laporta zyskał większą swobodę zarządzania klubem, choć nie brakowało w tym kontrowersji, zauważa Relevo.
Pérez przekonał również Barcelonę do odrzucenia oferty CVC, proponowanej przez La Ligę. Argumenty, które uzasadniały decyzję Realu, przekonały również Laportę, mimo jego okresowych prób zbliżenia do Javiera Tebasa.
Trudne chwile
W tej współpracy nie brakuje jednak trudności. Gdy wybuchł skandal związany ze sprawą Negreiry, Real Madryt z opóźnieniem przystąpił do procesu jako strona oskarżająca. Laporta wykorzystał sytuację, by odwrócić uwagę od zarzutów wobec Barcelony, oskarżając Real o „służbę reżimowi” i przypisując mu historyczne uprzywilejowanie przez sędziów.
Choć Real odpowiedział na prowokacje Laporty materiałem w klubowej telewizji, cała sprawa nie wpłynęła na zerwanie współpracy między klubami. Zbyt wiele ich łączy, a wspólne interesy dominują nad sporadycznymi konfliktami.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze