Carvajal: Mój cel to powrót na Klubowy Mundial
Dani Carvajal w grudniu został człowiekiem roku hiszpańskiego Esquire. Teraz magazyn wypuścił wywiad ze zwycięzcą jego plebiscytu. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi drugiego kapitana Realu Madryt z tej rozmowy.
Dani Carvajal na grali Esquire. (fot. Getty Images)
Jak wygląda twój typowy dzień w trakcie rehabilitacji?
Teraz dużo lepiej, bo mogę prowadzić auto [śmiech]. To jest dla mnie ważne. Wstaję wcześnie, koło 7:30-7:45, by się umyć, zjeść śniadanie z żoną i Martínem, a następnie zawieźć go do szkoły. Kiedy go tam zostawiam, jadę do klubu i jestem na miejscu koło 9:45. Tam mam sesje fizjoterapii, siłownię, chodzenie, stymulację, basen... Koło 14:30 czy 15:00 wracam do domu. Tam zależymy trochę od małego Mauro. Jeśli śpi, to zostaję z nim w domu, a moja żona jedzie po Martína, a jeśli nie śpi, to jedziemy razem. Po południu zawsze coś planujemy, a o 19:30 zaczynamy wieczorną rutynę z myciem, kolacją i położeniem ich spać. Potem mamy trochę czasu dla siebie z żoną przed pójściem spać i trochę oglądamy telewizję.
Miałeś sporo kontuzji w trakcie kariery, ale ta bez wątpienia jest najpoważniejsza. O czym pomyślałeś, gdy zrozumiałeś, że doznałeś takiego urazu?
Poczułem, że rozpadło mi się kolano, że tak powiem. To była poważna kontuzja, ale jest to wpisane w ten zawód i trzeba do tego podejść ze świadomością, że sytuacja jest poważna, ale też pokazać optymizm, chęci do pracy i ruszyć dalej. To tylko kolejny kamień na drodze.
W tym względzie masz trochę pecha, bo doznawałeś kontuzji w poważnych momentach. Nie grałeś przez nie w ważnych meczach i turniejach, a teraz doznałeś takiej kontuzji w wieku 32 lat w być może najlepszym momencie kariery. Nie pomyślałeś sobie: nie wierzę, że doszło do tego właśnie teraz?
Właśnie nie, nie podszedłem do tego w taki sposób. Niestety faktycznie doznawałem kontuzji w mojej karierze. Szkoda, że wcześniej nie odkryłem tematu z dietą, odpoczynkiem i innym sposobem pracy... bo mógłbym jakiejś zapobiec. Ta kontuzja była traumatyczna, to jest oczywiste. Wiem też, że miałem dobry czas, bo byłem drugim kapitanem i ważnym graczem w zespole, ale te sprawy przychodzą w każdym momencie. Dziękuję Bogu, że przez tyle lat nie miałem poważnej kontuzji. Ta przyszła w momencie, gdy mam bardzo stabilne życie, dużo mocniejsze i lepiej ułożone, w klubie i w rodzinie. Z drugiej strony, widzę, że będę wiele miesięcy poza grą i to może też mi pomóc, bo nie będę narażony na ten stres wynikający z rywalizacji przez grę i podróżowanie co 3 dni. Kto wie, może to sprawi, że moja kariera wydłuży się o kilka lat.
Z tysięcy wiadomości, jakie otrzymałeś w tamtych dniach, któraś cię wyjątkowo zaskoczyła lub rozczuliła?
To prawda, że poczułem się bardzo kochany. Napisało do mnie wiele osób, także dzwoniło. Okazywali swoje wsparcie i sympatię. Wykorzystam tę rozmowę, by im podziękować. Była faktycznie jedna wiadomość, która mile mnie zaskoczyła. Ta od Cholo Simeone. To osoba kochająca futbol, którą bardzo podziwiam, oczywiście pomijając rywalizację. Uważam, że dzielimy wizję tego sportu opartą na dużych emocjach i wspominam jego wiadomość jako specjalny moment. Z tego miejsca przesyłam mu silne uściski.
Rozmawiając o kontuzjach, rośnie debata na temat obciążenia meczowego u piłkarzy grających na elitarnym poziomie. Wspomniano nawet o strajku. Twój kolega z kadry Rodri sam mówił o tym kilka miesięcy temu. Co o tym sądzisz?
To bardzo złożony temat. Na końcu liczba zawodników będących podstawowymi graczami w klubach, które grają w trzech rozgrywkach, oraz będących podstawowymi graczami reprezentacji jest ograniczona do bardzo małej grupy. Rozmawiamy o 50-60 piłkarzach. Obciążenie tych 50 piłkarzy, przy całym moim szacunku, nie jest takie samo jak u gracza Leganés. Ale też odzwierciedla to pensja, prawda? Ja włączam siebie do tej grupy, nawet jeśli teraz jestem kontuzjowany. W żadnym momencie nie powiedziano, żebyśmy grali mniej i zarabiali mniej. Widzimy, że przy takim obciążeniu meczami zaczynasz akceptować kontuzje. Do tego chociaż kadry są większe i mówi się, że można rotować, to mam przyjaciół czy znajomych, którzy mówią, że chcą obejrzeć ten czy tamten mecz, ale wtedy ludzie chcą oglądać Viníciusa, Mbappé, Bellingham… I to na najlepszym poziomie. Nie chcą widzieć zmęczenia czy słabej formy. Do tego jednak potrzebujesz lżejszego terminarza. Inaczej to jest niemożliwe.
W tym sezonie w Realu gracie dosłownie wszędzie, bo macie 7 różnych rozgrywek. W najlepszym scenariuszu z dochodzeniem do wszystkich finałów w samym klubie rozegracie 70 meczów.
A w międzyczasie masz 5 przerw na reprezentacje, czyli podróże, w tym Brazylijczycy czy Fede lecą za każdym razem za ocean. Na końcu nie chodzi o same mecze: to też podróże, zgrupowania, niewielki czas spędzany w domu. Chodzi o to, że nie wyrabiasz. Nie da się utrzymać poziomu co każde 3 dni. To nie my jednak tym rządzimy. Widzimy dobrze, że to jest czysty biznes: więcej meczów, więcej pieniędzy, więcej ludzi zarabia. Tutaj leży główna kwestia.
Jak oceniasz Real Madryt na starcie tego sezonu?
Na zewnątrz cierpi się dużo bardziej. Patrzysz inaczej na drużynę i to, jak możesz jej pomóc. Ja próbuję dorzucać swoją cegiełkę. Rozmawiam z kolegami, pytam jak się czują. A jak ich oceniam... Niestety zmagamy się z wieloma kontuzjami, poważnymi i lżejszymi, a kiedy zbierają się 2-3 urazy, to już nie możesz rotować i to zwiększa ryzyko wystąpienia kolejnych kontuzji. Myślę, że na razie dobrze to pokrywamy. W tym sezonie przyszedł ważny gracz jak Mbappé, ale odeszli też Toni, Nacho i Joselu. Musisz dopasować wszystkie puzzle. Zobaczymy, gdzie będziemy w marcu czy kwietniu.
Wrócisz na Klubowy Mundial [rozgrywany od 15 czerwca do 13 lipca] czy uznajemy twój sezon za skończony?
Taki mam cel. Na początku czerwca minie 8 miesięcy od operacji. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie. Kolano potrzebuje czasu. Ja stawiam to sobie za cel, ale kiedy zaczniemy zbliżać się do tej daty, zobaczymy, czy jest to możliwe.
Jaki był twój najlepszy moment w tym 2024 roku? Możesz wybierać spośród wielu.
[zastanawia się] Powiedziałbym, że gol w finale Ligi Mistrzów to coś wyjątkowego. To przechodzi do annałów. Strzelenie gola w 15. [Pucharze Europy Realu Madryt] i to głową po rożnym bez bycia wysokim piłkarzem było dla mnie czymś bardzo wyjątkowym. Uważam, że stoi na równi z EURO. Dla mnie gra w reprezentacji i bronienie barw kraju to maksymalna duma i zdobycie wielkiego tytułu z Hiszpanią było niesamowite.
Co do reprezentacji, ostatnio powołań do reprezentacji nie otrzymuje za wielu graczy Realu Madryt, bo też niewielu z nich gra w pierwszym składzie Realu Madryt. Ty jako wychowanek Realu, Hiszpan i madrytczyk z Leganés, co sądzisz o tym powolnym zanikaniu graczy Realu Madryt w kadrze Hiszpanii?
Twoje słowa są prawdą. Brak wielu powołań dla graczy Realu łączy się z tym, że nie ma za wielu Hiszpanów w pierwszym składzie Realu Madryt. Z drugiej strony, bardzo trudno grać w pierwszym składzie Realu Madryt, bo w nim grają najlepsi na świecie. By rozszerzyć trochę kontekst, w Castilli, która awansowała do Segundy w 2012 roku, graliśmy Morata, Nacho, Joselu, ja... Byliśmy ze zwycięskiej Castilli, która w dwumeczu o awans strzeliła 8 goli Cádizowi. Widać było, że to świetna generacja zawodników. Widzimy po tym przypadku, że wychowuje się tam piłkarzy na miarę Primera División i taki jest cel naszej szkółki. O grę w Realu Madryt jest jednak bardzo trudno. Nikt nie może zaprzeczyć, że polityka sportowa klubu w ostatnim czasie była spektakularna, bo przez długi czas wygrywano ligi i Ligi Mistrzów.
Nie uważasz, że to może doprowadzić do odłączenia się madridistas od reprezentacji?
Sądzę, że nie. Widzieliśmy teraz na EURO, że madridistas świętowali jak cała Hiszpania. Udało nam się zjednoczyć kraj, który w ostatnich latach był... Cóż, nie tak zjednoczony wokół reprezentacji, jak w czasach mundialu i mistrzostw Europy. Uważam, że osiągnęliśmy coś fantastycznego. Wszyscy byli z nami i uważam, że na końcu madridista dalej wspiera kadrę jak zawsze.
Nie mogę nie zapytać o Złotą Piłkę, bo byłeś jej pierwszoplanową postacią. Zostałeś czwartym najlepszym piłkarzem na świecie. Co sądzisz o tym, co się wydarzyło?
Wolę pominąć to pytanie. Rozumiem, że o to pytasz, ale wolę uniknąć odpowiedzi, bo sądzę, że moje słowa mogą zostać źle zinterpretowane. Mogę jedynie powiedzieć, że jeśli się nie mylę, to jestem prawym obrońcą, który zajął najwyższe miejsce w historii Złotej Piłki. Pomijając to, czy zasługujesz na zwycięstwo, czy nie zasługujesz, to ja i moja rodzina jesteśmy z tego bardzo dumni. Takie osiągnięcie w wieku 32 lat sprawia, że jesteś szczęśliwy.
Patrząc na swoje osiągnięcia, nie pomyślałeś w jakimś momencie: a co, jeśli dadzą ją mi?
Cóż... Przechodzi ci to przez głowę. Myślisz sobie: wygrałem wszystko, byłem ważny. Ale to złożona sprawa... Rozumiesz, że prawemu obrońcy jest dużo trudniej zdobyć Złotą Piłkę.
Często rozmawiasz ze swoim paszenogiem Joselu? Opowiada o życiu w Katarze?
Jest zachwycony. To inne doświadczenie, co nie? To też rozgrywki, gdzie wszystkie stadiony są blisko siebie, a jakość życia jest bardzo wysoka. On na to zasłużył, by mieć tak wysokie zarobki na podsumowanie kariery. Jestem szczęśliwy z jego powodu, także szwagierki i ich dzieci.
Namawia cię, żebyś do niego przyjechał?
Tak. Mówi, że na mnie czeka i że rezerwuje mi prawą obronę [śmiech].
Widziałbyś coś takiego w przyszłości?
Tak, bez wątpliwości. To nie byłoby nic oderwanego od rzeczywistości. Już powiedziałem, że jeśli kiedyś odejdę z Realu, to nie będę grać w Europie i nie będę rywalizować z Realem ani w Lidze Mistrzów, ani w Hiszpanii. To byłby możliwy kierunek.
Dużo myślisz o dalekiej przyszłości, gdy zakończysz już grę?
Nie, to sprawia, że panikuję. Czuję panikę, gdy myślę, że wstanę i nie będę musiał jechać na trening. To wzbudza strach. Dlatego próbuję na maksa cieszyć się codziennością. Teraz nawet widzę, jak trenują koledzy i mówię: aj, chciałbym tam być. Nadaję dzisiaj większą wartość wchodzeniu na boisku. Doceniam też sam przyjazd do klubów, bycie z kolegami, swoje sesje na siłowni, pracę z fizjoterapeutami, rozmowy w klubie. Nadaję temu dużą wartość, bo wiem, że to się kończy i trzeba się tym cieszyć.
Jak to się kończy?
Cóż, mam 32 lat, nie jestem już dzieckiem. Ile może mi zostawać? Cztery lata w futbolu? Pięć? To mało, czas biegnie szybko.
Teraz modne są seriale dokumentalne. Oferowano ci taką opcję?
Tak, oferowano, szczególnie przez temat kontuzji. Wiele platform chciało udokumentować ten czas, ale to odrzuciłem. To może być coś pięknego, ale patrzę inaczej na rodzinę i najbliższych. Ja lubię pracować w cieniu, w tej ciszy każdego dnia, ze skupieniem na celu. Nie jestem z tych, którzy pokazują swoje życie, ale także cierpienie czy wysiłek. To każdego wieczoru zostaje tylko dla mnie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze