Koncert w WiZink Center, lider bez szans
Na zakończenie pierwszej serii meczów w Eurolidze Real Madryt wysoko pokonał liderujące Monaco. Królewscy rozegrali znakomite spotkanie, ale osiem zwycięstw w dorobku to ciągle zbyt mało, by być w czołowej dziesiątce. Runda rewanżowa musi być znacznie lepsza, żeby dostać się do play-offów.
Džanan Musa. (fot. Getty Images)
Koszykarze Realu Madryt rozegrali dzisiaj prawdopodobnie najlepszy mecz w tym sezonie. Byli drużyną, która nie dała najmniejszych szans liderującemu Monaco. Przewaga Królewskich była na tyle ogromna, że Chus Mateo mógł sobie pozwolić na rotacje, co jeszcze całkiem niedawno było nie do pomyślenia. Tavares spędził na parkiecie tylko 10 minut, a Campazzo – niecałe 16. Najlepszym graczem spotkania zasłużenie został Musa. Ponownie decyzją trenera poza kadrą został Xavier Rathan-Mayes, którego przyszłość może być daleko od Madrytu.
Chus Mateo powtórzył udany eksperyment z Paryża, zostawiając Campazzo na ławce. Początek był wyrównany, ale prezentujący się z meczu na mecz lepiej Džanan Musa jako pierwszy zaczął robić różnicę. W połowie kwarty trener posłał na parkiet Hezonję oraz Campazzo i obaj szybko pokazali swoje mocne strony. Królewscy wyszli na dwucyfrowe prowadzenie i dopiero w ostatnich sekundach Monaco zdołało dojść do głosu, zdobywając kilka punktów z rzędu (29:22).
Druga kwarta była potwierdzeniem dobrego rytmu, jaki ostatnio zaczynają łapać madrytczycy. Każdy z zawodników dołożył coś od siebie, wliczając w to Hugo Gonzáleza, który w takich spotkaniach nie odczuwa już tremy. Celna „trójka” Ibaki wyprowadziła Real Madryt na 18-punktowe prowadzenie. Monaco próbowało wrócić do gry, oczywiście poprzez Mike’a Jamesa. Amerykanin nie mógł sobie pozwolić na zbyt długi odpoczynek na ławce, bo bez niego goście byli bezradni. Wśród gospodarzy znakomite minuty rozgrywał Deck i to jego rzut z dystansu był idealnym podsumowaniem pierwszej połowy w wykonaniu Realu Madryt (53:35).
Po zmianie stron koncert Realu Madryt trwał. Prowadzenie szybko przebiło granicę dwudziestu punktów i ciągle rosło. Monaco szybko wyczuło, że tego dnia w Wizink Center nie jest w stanie nic osiągnąć i celem gości stało się uniknięcie całkowitej kompromitacji, ponieważ po celnych rzutach Garuby na minutę przed końcem kwarty madrytczycy mieli na koncie 31 punktów więcej. Takiej przewagi nie dało się roztrwonić w ostatniej części meczu (77:47).
Na początku czwartej kwarty Monaco popisało się serią 11:0, ale to ciągle niczego nie zmieniało. Chus Mateo poprosił o czas, spokojnie dokonał kilku korekt i zaraz wszystko zaczęło znów funkcjonować. Oczywiście nie było potrzeby walki na maksymalnych obrotach, bo zwycięstwo było w garści. Królewscy zakończyli pierwszą rundę pozytywnym akcentem, lecz przed nimi jeszcze bardzo dużo pracy.
94 – Real Madryt (29+24+24+17): Musa (22), Deck (12), Tavares (2), Feliz (5), Ndiaye (4), Abalde (8), Campazzo (12), González (2), Hezonja (13), Garuba (9), Ibaka (5), Llull (0).
72 – Monaco (22+13+12+25): Loyd (13), Motiejūnas (12), Tarpey (2), Brown (4), James (19), Blossomgame (2), Papagiannis (0), Korkmaz (2), Cornelie (4), Jaiteh (4), Begarin (0), Strazel (10).
Poza kadrą znalazł się:
• Xavier Rathan-Mayes – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze