Advertisement Advertisement
Menu
/ elpais.com

Pozostałość Mourinho w Realu Madryt

„Według Florentino Péreza wszyscy są przeciwko Realowi: La Liga, Hiszpańska Federacja Piłkarska, UEFA, sąsiedzi… Oczywiście najbardziej sędziowie”, zaczyna swój felieton na łamach El País Alfredo Relaño. Hiszpan to emerytowany dziennikarz i były dyrektor dziennika AS od 1996 do 2019 roku, ale ciągle udziela się w mediach.

Foto: Pozostałość Mourinho w Realu Madryt
José Mourinho i Florentino Pérez w 2019 roku. (fot. Getty Images)

Athletic odwiedził w tym tygodniu Fenerbahçe, a Mourinho, którego kariera trenerska zaprowadziła właśnie tam, skorzystał z okazji, by nie tylko schlebiać Realowi Madryt, lecz także udzielić mu rady, której ten być może nie potrzebuje: zwrócić uwagę na Nico Williamsa. Wiadomo – może i sam o tym wie – że Madryt ma go na swojej liście, by stworzyć imponujące trio atakujących z Mbappé i Viníciusem. Mourinho wykorzystał okazję, by stwierdzić, że Williams wydaje mu się lepszy od Lamine’a Yamala, co jest porównaniem doskonale trafiającym w gusta bardziej radykalnych kibiców Los Blancos. Ci deprecjonują sukcesy szkółki Barcelony niczym lis z bajki Ezopa, który pogardzał winogronami, do których nie mógł dosięgnąć, twierdząc, że są jeszcze niedojrzałe.

Mourinho tęskni za Realem. Od czasu rozstania radzi sobie znacznie gorzej niż klub, który w tym czasie dołożył do swojego dorobku kolejne triumfy w Lidze Mistrzów. Tymczasem jego kariera stacza się po łagodnej, lecz niezmiennej równi pochyłej. Przeżywał lepsze chwile, ale zmarnował je swoim zachowaniem i wypowiedziami. Stworzył sobie wizerunek niegrzecznego enfant terrible, choć być może taki po prostu jest – i to właśnie ten charakter stopniowo zamykał mu drzwi do największych klubów, zmuszając go do szukania miejsca w mniej prestiżowych zespołach. Wiem, że także Florentino Pérez za nim tęskni, choć problem w tym, że trenerzy, którzy dali mu zwycięstwa w Lidze Mistrzów, reprezentowali zupełnie odmienny styl – byli ludźmi kulturalnymi i pojednawczymi. Mam tu na myśli Del Bosque, Zidane’a i Carletto. Florentino z radością gościł ich w swojej loży, gdzie chętnie otacza się ludźmi, którzy lubią krytykować innych – to jego ulubiona rozrywka. Nie dostrzega przy tym, że gdy tych osób nie ma, to właśnie o nim mówi się źle.

Florentino zarzuca jednak swoim trzem multizwycięskim trenerom jedno: zbytnią uległość wobec zawodników. Woli surowych przywódców niż liderów, którzy dowodzą z przekonaniem. Tymczasem to właśnie łagodniejsze podejście działa w Realu, a nie wrzaski Mourinho, który ostatecznie skłócił się z głównymi postaciami zespołu. Dlatego trudno będzie, by wrócił na Santiago Bernabéu.

A jednak w pewnym sensie Mourinho nadal tu jest. Już wiele lat temu Florentino powiedział, że Portugalczyk reprezentuje wartości Realu, co mnie zdziwiło, bo wartości, które zawsze postrzegałem i ceniłem w tym klubie, były zupełnie inne. Być może Florentino, stopniowo przejmując dzikość wilkołaka, mówił o przyszłości, w rodzaju samospełniającej się przepowiedni. Słuchając go podczas ostatniego zgromadzenia, wyraźnie można było dostrzec tę korektę w tradycyjnych wartościach Realu, przekształconych w retorykę opartą na poczuciu krzywdy.

Wszyscy są przeciwko Realowi: La Liga, Hiszpańska Federacja Piłkarska, UEFA, sąsiedzi… Oczywiście najbardziej sędziowie. Florentino widzi siebie jako bohatera walczącego z systemem, zdeterminowanego, by zburzyć każdą przeszkodę w imię sportu i miasta, które nie okazują mu wdzięczności. To zupełne przeciwieństwo tego, czym był Real przez dekady: wielkim, przyjaznym klubem, kluczowym elementem instytucjonalnego porządku. Był zaangażowany w tworzenie FIFA i Pucharu Europy, a jego strategia wobec sędziów opierała się na zasadzie: nigdy ich nie krytykować. Przeciwnie, to ich bezpośredni rywale, Atlético i Barcelona, regularnie narzekali. Real był symbolem hiszpańskiego i europejskiego futbolu, zawsze postępując w zgodzie z tym zobowiązaniem. Nigdy nie postrzegał się ani nie był postrzegany jako ofiara, raczej wręcz przeciwnie.

Mourinho zaszczepił jednak w Realu mentalność narzekania. Pamiętacie jego słynne: „Dlaczego? Dlaczego?”. Pewnego dnia wsadził palec w oko Tito Vilanovy podczas paskudnego ataku od tyłu, a na kolejnym meczu Bernabéu pojawił się ogromny transparent: „Mou: Twój palec wskazuje nam drogę”. Podpisała się pod nim Peña La Clásica, jedna z tych grup kibicowskich, które teraz tworzą uległe trybuny dopingujące.

Tak, Mou wskazał drogę.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!