Advertisement Advertisement
Menu
/ elpais.com

Lejeune: Rüdiger jest bardzo uciążliwy, szczypie cię w sutki

Florian Lejeune, środkowy obrońca Rayo, rozmawiał przed dzisiejszym meczem z dziennikiem El País.

Foto: Lejeune: Rüdiger jest bardzo uciążliwy, szczypie cię w sutki
Florian Lejeune i Antonio Rüdiger podczas meczu w ubiegłym roku. (fot. Getty Images)

Florian Lejeune już dawno doświadczył niemal wszystkiego, co obecnie uznaje się za trendy w futbolu. Zerwał oba więzadła krzyżowe w 2019 roku, został wykupiony przez Manchester City jako jedna z pierwszych inwestycji klubu, gdy ten przejmował Gironę w 2015 roku, a w 2022 roku kusiła go Arabia Saudyjska. Zamiast pustyni wybrał jednak Vallecas, gdzie w poprzednim i obecnym sezonie jest najczęściej grającym zawodnikiem z pola. Trafił do tej dzielnicy Madrytu, nigdy wcześniej nie grając tam jako rywal, i od razu się zakochał: „To jest coś niesamowitego. Atmosfera, bliskość ludzi… Bardzo cię wspierają, nigdy cię nie wygwiżdżą. Nigdy. Dają ci ogromne zaufanie. Wiem też, że rywale nie lubią przyjeżdżać do Vallecas, a to mi się podoba. Wtedy myślę: spróbujmy ich trochę zdenerwować i ich dobić” – opowiada na obiektach treningowych klubu przed sobotnią wizytą Realu Madryt na południu stolicy.

Ta wizyta przypomina mu też o zawodniku, który najbardziej go rozzłościł. Jego koledzy z drużyny byli w zeszłym sezonie zaniepokojeni, gdy po starciu z Rüdigerem ten coś wyszeptał mu do ucha. „Nie chcę wchodzić w żadne polemiki. Będę mówił tylko o jego grze w defensywie, a nie o tym, co mi powiedział” – wyjaśnia. „Jest bardzo uciążliwy… Szczypie cię w sutki. Wróciłem do domu, a moja żona pyta: «Co ci się stało?». A ja jej mówię: «Ten gość przy różnych jest niesamowicie upierdliwy, po prostu bardzo upierdliwy… »”.

Nie zawsze tak było. W maju 2019 roku obaj spotkali się jako pacjenci w klinice Villa Stuart w Rzymie, świeżo po operacjach lewego kolana – Rüdiger po naprawie łąkotki, Lejeune po zerwaniu więzadła, ledwie kilka miesięcy po powrocie po kontuzji drugiego kolana. Francuz grał wtedy w Newcastle. „Po powrocie moim pierwszym meczem w Premier League był mecz przeciwko Chelsea, gdzie grał Rüdiger. Poprosiłem go o koszulkę i wymieniliśmy się nimi”. Do dziś ją zachował.

To jedno z jego wspomnień o tym, co mogło być. „Wiele osób mówi mi, że mogłem mieć znacznie lepszą karierę. Myślę, że też tak mogło być. Ale pech z dwoma kontuzjami więzadeł krzyżowych trochę zatrzymał mój rozwój. Mimo to mam szczęście, że nadal mogę grać i cieszyć się futbolem”.

Ta druga kontuzja, przy której poznał Rüdigera, zahamowała rozwój, który cztery lata wcześniej zauważył Manchester City. „To była ciekawa historia” – wspomina z uśmiechem. „Grałem w Gironie, w drugiej lidze, po moim pierwszym roku. Było lato, miałem wakacje, a Quique Cárcel [dyrektor sportowy Girony] dzwonił do mnie bez przerwy. Kilka nieodebranych połączeń… Zastanawiałem się, co się dzieje, bo zwykle w ogóle nie dzwoni. A on mówi: «Flo, dlaczego nie odbierasz? To bardzo ważne». Pytam: ‚«Co się dzieje? Jakiś problem?». A on: «City chce kupić część Girony i chcą cię podpisać». A ja mu na to: «Quique, jestem na wakacjach, daj mi spokój, to brzmi podejrzanie»”.

Ale to było prawdziwe. Chcieli go zostawić w Gironie na wypożyczeniu, a on uznał, że przynajmniej zagwarantuje sobie lepszy kontrakt. „Powiedzieli mi, że w następnym sezonie przyjdzie Guardiola i ja będę tam, bo lubi takich zawodników jak ja. Rozmawiałem z jego bratem, Pere, i asystentami”. Został w Gironie, zakończył sezon jako najlepszy obrońca Segunda División, a City zaprosiło go na przedsezonowe zgrupowanie w Azji. Ale Lejeune zorientował się, że nie będzie miał miejsca w składzie i nie chce grać dalej w drugiej lidze. „Dzwonię do Txikiego [Begiristaina] i mówię: «Przepraszam, ale chcę przejść do Eibaru, chcę grać w Primera». A on na to: «Jesteś pewien? Może popełniasz błąd. Musisz robić wszystko stopniowo». A ja mu powiedziałem: «Jeśli jestem dobry, to znowu mnie kupicie». Zakończyliśmy sezon na dziesiątym miejscu z Mendilibarem. I wtedy kupiło mnie Newcastle”.

W Newcastle spotkał Rafę Beníteza, być może trenera, który najbardziej na niego wpłynął: „Był maniakiem taktyki. Ciągle pracowaliśmy nad ustawieniem, obroną, przejściami, co robić, gdy masz pięciu rywali kontra czterech twoich zawodników… A potem w meczu mówił: «To właśnie ćwiczyliśmy». I to działało. Bardzo się poprawiłem”.

Miał tam też jeden z najbardziej niezwykłych momentów w swojej karierze: wrócił na boisko po swojej drugiej kontuzji więzadła krzyżowego, w meczu z Evertonem na Goodison Park. Strzelił wtedy dwa gole w 102 sekundy, z czego jeden nożycami. W drugim zespole trenerskim siedział rywal z sobotniego meczu: „Ancelotti musi mnie pamiętać, myślę, że tak” – mówi z uśmiechem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!