Relevo: Florentino zmęczony kolejnymi kontuzjami
Prezes uważnie analizuje to, co się dzieje, a lekarze i fizjoterapeuci nie potrafią znaleźć rozwiązania problemów zdrowotnych piłkarzy.
Florentino Pérez. (fot. Getty Images)
Kylian Mbappé jako ostatni dołączył do długiej listy kontuzjowanych graczy Realu Madryt w tym sezonie. Jakby to było déjà vu, gwiazdor, który właśnie strzelił wspaniałego gola, usiadł na murawie Gewiss Stadium i wyraźnie pokazał, że dłużej już nie wytrzyma na boisku. W tym momencie wszyscy zaczęli się trząść ze stresu. Zwłaszcza służby medyczne, które widzą, jak sytuacja wymyka się spod kontroli. Dwa dni później potwierdzono u Francuza kontuzję mięśnia lewego uda. Wydaje się, że nikt nie jest w stanie zatamować rzeki kontuzji i w klubie zaczyna się analizować tę sytuację.
Relevo stwierdza, że pierwszym, któremu ani trochę nie podoba się obecny stan rzeczy, jest Florentino Pérez. Prezes musi oglądać, jak co trzy dni jeden z jego piłkarzy wypada. Ani on, ani nikt nie unika stwierdzenia, że napięty terminarz nie pomaga. Że obciążenie meczami jest niesamowite i że piłkarze są na granicy swoich możliwości. Jednak tego, czego doświadczyliśmy w tym sezonie, nie da się porównać z wcześniejszymi kampaniami. Stojąc przed tak wymagającą serią meczów, klub musi szukać rozwiązań.
Z tego powodu prezes prosi o doprecyzowanie obowiązków każdego z pracowników i znalezienie antidotum. Zaczęło się od podpisania kontraktu z dietetyczką Itziar González de Arriba, o czym jako jedyne informowało Relevo. Profesjonalistka ta znacznie poprawiła odporność fizyczną Daniego Carvajala, a teraz przejmuje obowiązek dbania o całą pierwszą drużynę. Źródła z szatni zapewniają, że Itziar od początku wzięła byka za rogi, próbując zmienić wiele utrwalonych nawyków zawodników.
Ta zmiana nie zwiększyła jeszcze zaufania niektórych piłkarzy, którzy z ukosa patrzą na to, co dzieje się w Valdebebas. Media donosiły już o braku zaufania do metod Pintusa. Trener od przygotowania fizycznego jest jednym z pracowników będących najbardziej na cenzurowanym ze względu na wszystkie kontuzje, a ci, którzy go znają, widzą go zdenerwowanego, świadomego, że jego zawsze chwalona praca stoi teraz pod znakiem zapytania.
Sztab medyczny i fizjoterapeuci. Oni są bez wątpienia najbardziej zaniepokojeni. Nie tylko dlatego, że biorą na siebie część odpowiedzialności za kontuzje, ale też dlatego, że widzą, jak piłkarze tracą wiarę w ich metody. Felipe Segura, szef służb medycznych i cały jego zespół wraz z towarzyszącymi zespołowi fizjoterapeutami starają się chronić zawodników, a w każdy weekend muszą składać nowy raport o urazach. Panuje wśród nich pewna panika, są świadomi, że każda kontuzja naraża ich jeszcze bardziej. Każde ćwiczenie, zabieg czy masaż wykonują teraz ze szczególną starannością.
W środku tej burzy klub narzeka na pewien brak koordynacji pomiędzy pracą wykonywaną w Valdebebas a tym, co każdy robi w domu. To nie przypadek, że gracze zwracają się do fizjoterapeutów, trenerów lub prywatnych lekarzy. Niektórzy z nich kiedyś pracowali w Realu. To decyzje, które nie znajdują aprobaty w klubie, ale są akceptowane. Różne strony obwiniają się nawzajem. W tej bitwie piłkarze, będący głównymi ofiarami, stawiają się właśnie w roli pokrzywdzonych.
Nie oznacza to, że gracze pierwszego zespołu nie mają w Realu Madryt ludzi godnych zaufania. Przykładem jest Courtois, który zatrudnił fizjoterapeutę Davide Violatiego, aby z nim współpracował. Nie on jeden, ponieważ inni piłkarz poza Valdebebas też pracują z ludźmi z klubu.
Ancelotti też nie jest bezpieczny. Obwinia się go o brak cierpliwości i zbyt wczesne wystawianie do gry piłkarzy wracających po kontuzjach. W skrócie nieprzestrzeganie tego, co nakazują ustalone protokoły. W ostatnich tygodniach, w przypadkach takich jak Rodrygo przeciwko Getafe czy Viniciusa przeciwko Leganés i Atalancie, niektórzy również wskazują na niego jako odpowiedzialnego. W każdym razie Włoch zawsze bierze pod uwagę odczucia piłkarza i słucha opinii służb medycznych.
Relevo zauważa, że do przerwy zimowej pozostały trzy mecze, w których można mieć nadzieję – choć z pewnym sceptycyzmem – że nie będzie już więcej kontuzji. Od stycznia kalendarz stanie się jeszcze bardziej napięty i zawodnicy będą grać co trzy dni praktycznie do końca sezonu. Zarząd zaczyna wywierać presję na członków sztabu. Albo ustaną kontuzje, albo poniosą oni konsekwencje.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze