Chacho: Uwielbiałem grać, a teraz uwielbiam być obecnym dla moich dzieci
Sergio Rodríguez udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Opowiadał w nim o tym, jak wygląda jego życie po zakończeniu kariery.
Sergio Rodríguez. (fot. Getty Images)
Kto ciągle mówi na ciebie Sergio?
Niewiele osób, prawdę mówiąc. Przede wszystkim w ostatnich latach tak na mnie mówiono, kiedy byłem za granicą, w Mediolanie czy w Rosji. Jednak ludzie w większości mówią na mnie Chacho.
Kto to wymyślił?
Wszystko zaczęło się na pierwszych zgrupowaniach młodzieżowych reprezentacji, gdzie prawie wszyscy pochodzący z Wysp Kanaryjskich byli nazywani muchacho albo chacho. Po pierwszym zgrupowaniu pojechałem do Bilbao, a ci, którzy byli ze mną, dalej mnie tak nazywali. Kiedy trafiłem do Estudiantes, ci, którzy grali ze mną w reprezentacji, jak Carlos Suárez, już mówili na mnie Chacho. To było coś bardzo naturalnego.
Czym jest albo czym było Chachismo?
Czym było? Cholera, to trudne (śmiech). Myślę, że to była forma rozumienia, jak podchodzić do wszystkiego: cieszyć się, czuć odpowiedzialność, być profesjonalnym, pracować, żeby dotrzeć do ważnych momentów w najlepszej dyspozycji i później dawać z siebie wszystko, żeby wygrać.
Nie wiem, czy jesteś świadomy tego, jak uszczęśliwiałeś ludzi swoją grą. To jest coś, czym niewielu może się pochwalić.
Przede wszystkim czułem, że osobiście cieszy mnie to, co robię. Uwielbiałem grać, cieszyłem się tym i bawiłem. Otoczenie również było sprzyjające dla mojej osobowości. Mogłem otoczyć się przyjaciółmi, kolegami i pracowaliśmy wspólnie w jednym celu. Później wynikiem były zwycięstwa albo przynajmniej gotowość do zwycięstwa i możliwość przekazywania ludziom tego, co mnie cieszyło.
Podczas kariery zademonstrowałeś wiele umiejętności, ale jeśli miałbyś wybrać jedną, co by to było?
Nie wiem. Myślę, że moje wady też mi pomogły rozwijać rzeczy, które robiłem dobrze i diagnozować to, czego nie robiłem dobrze. W ten sposób mogłem zadbać o to, żeby to nie było negatywne dla drużyny. Wysilałem się we wszystkim, czego potrzebowała drużyna. Zawsze starałem się, ze wszystkimi moimi wadami, starać się pomóc.
Pamiętasz dokładny moment, w którym zdecydowałeś o zakończeniu kariery?
To nie stało się z dnia na dzień. W ostatnich latach miałem być może obsesję, żeby zakończyć karierę, zwyciężając. Podobało mi się to. Chciałem to zrobić w dobrej formie fizycznej, bez kontuzji. Bardzo trudno jest wybrać moment. Chodzi o okoliczności, które się pojawiają i w poprzednim sezonie były idealne. Już w trakcie sezonu miałem odczucie, że chcę zakończyć karierę. Do tego doszły też kwestie osobiste, rodzinne, narodziny czwartej córki… To wszystko mniej pasowało do rutyny profesjonalnego zawodnika, która obejmuje nie tylko mecze, treningi i podróże… Chodzi też o obecność z rodziną tylko w przerwach, mało czasu i brak takiej obecności, jakiej bym chciał.
Jaki był poranek po ostatnim meczu, kiedy wiedziałeś, że to już jest koniec?
To był poranek satysfakcji po zwycięstwie. Mieliśmy okazję rozgrywać nasze ostatnie spotkanie w Murcji, gdzie wygraliśmy finał Ligi Endesa po trzech meczach. Wracałem do domu z drużyną i moją żoną, która pojechała obejrzeć mecz. Czułem wtedy spokój i chęć zakończenia tego szybko. Chciałem ogłosić swoją decyzję, wziąć udział w konferencji prasowej, zorganizować pożegnanie, które chciałem, żeby było ładne. Cieszyłem się tym. Kiedy to ogłosiłem, otrzymałem niesamowite wsparcie. Ludzie do mnie dzwonili i starali się ze mną skontaktować. Później nadeszło pożegnanie, za które jestem bardzo wdzięczny Realowi Madryt, że mogłem to zrobić w taki sposób i móc się pożegnać i opowiedzieć trochę o mojej karierze.
Jak przygotować się do emerytury w wieku 38 lat, kiedy tyle życia jest przed tobą?
Masz uczucie, że w ostatnich latach byłeś ekspertem, że masz duże doświadczenie, że pokonujesz każdego roku drogę, którą znasz. I nagle dochodzisz do momentu, kiedy wszystko jest nowe. Zacząłem grać, kiedy miałem osiem lat i od tego momentu praktycznie nie miałem weekendów. Teraz mam możliwość planowania podróży, momentów z moją rodziną, z przyjaciółmi. To przychodzi w bardzo naturalny i bardzo wdzięczny sposób. Czuję się w tym bardzo komfortowo, ale mam świadomość drogi, którą pokonałem przez te wszystkie lata i wielkiej odpowiedzialności, którą miałem w klubie i reprezentacji. Sam od siebie wiele wymagałem.
Jak teraz wygląda normalny dzień Chacho?
Zależy. W pierwszych miesiącach po zakończeniu kariery pojawiają się rzeczy, których później nie będziesz miał: nagrody, przyjęcia, różnego rodzaju wydarzenia, jak to w Mediolanie czy oglądanie meczów. Wizja jest jednak inna niż wcześniej. Wyjścia do Palacio, oglądanie meczów domowych, wiele momentów spędzonych z rodziną, co było bardzo potrzebne. Wcześniej przez wiele lat rodzina dorastała, a ja traciłem wiele rzeczy z codzienności. Możliwość odzyskania tego bardzo mi się podoba.
Wcześniej asystowałeś swoim kolegom, a teraz asystujesz swoim dzieciom.
Obie rzeczy mnie cieszą. Uwielbiałem grać, a teraz uwielbiam być obecnym dla moich dzieci. Niech dorastają, mając mnie bardzo blisko, bez konieczności odbywania tylu podróży. Jestem bardzo pozytywny i zawsze patrzę na zmiany w bardzo optymistyczny sposób. Staram się wykorzystać moment, w którym jestem, mając duże doświadczenie z międzynarodowych turniejów czy teraz, będąc spokojniejszym i mogąc wykonywać rzeczy, których wcześniej nie mogłem robić, takich jak uprawianie innych sportów czy spędzanie więcej czasu w domu.
Za czym najbardziej tęsknisz?
Nie tęsknię za wieloma rzeczami z czasów bycia zawodnikiem. Wykorzystałem to do maksimum. Tęsknie za to za napięciem związanym z koniecznością wygrania meczu, za śledzeniem wydarzeń przez cały tydzień, żeby podejść do danego meczu i go wygrać, szczególnie kiedy oglądam Real Madryt. Mogę tęsknić za byciem podłączonym do tego wszystkiego, ale ogólnie jestem zadowolony z momentu, w którym się znajduję.
Jakie masz plany na przyszłość?
Na razie znajduję się w momencie na refleksję i spokój. Mam za sobą wiele lat robienia tego samego. Potrzebuję również takiego momentu, w którym nic nie muszę.
W twojej głowie musi być dużo koszykówki.
Tak, wiele meczów. Z pewnością przyszłość będzie związana z koszykówką, ponieważ ona mnie zachwyca i jest moją pasją. To jest coś, na czym naprawdę się znam i co mnie cieszy.
Bycie trenerem?
Nie wiem, na razie nie. Nie widzę siebie jako trenera, ale chciałbym być związany w jakiś sposób z koszykówką.
Często pojawiasz się w WiZink Center. Cierpisz na trybunach?
Tak, tak. Pierwsze razy, kiedy idziesz obejrzeć mecze i wędrujesz na trybuny w miejscu, które tak dobrze znasz, są dziwne. Uciekasz w obserwowanie rzeczy, które nie są meczem. Patrzysz, jak funkcjonuje wszystko wokół. Moją uwagę przyciąga moment, kiedy zostało jeszcze 15 czy 20 minut do meczu i patrzysz, co się dzieje wokół boiska. Cieszę się tymi nowymi rzeczami, których wcześniej nie miałem. Wcześniej, nawet kiedy miałem możliwość pójść na mecz, to oglądałem go jako zawodnik. Teraz cieszę się tym i lubię obserwować, co się dzieje wokół meczu.
Nie kusi cię, żeby wskoczyć na parkiet? Oglądasz mecz, myśląc, że coś zrobiłbyś inaczej?
Na razie nie. Myślę, że kiedy nadejdą kluczowe momenty sezonu, wtedy tak będę miał. Teraz wszystko jest świeże. Sądzę, że potrzebuję na to czasu.
Patrząc na postawę Realu Madryt, myślisz, że za tobą tęsknią?
Myślę, że nie. To są momenty struktury drużyn. Real Madryt ma bardzo utalentowany zespół i ma za sobą sezon pełen sukcesów. Być może kiedy wygrywasz tak wiele w poprzednim sezonie, pierwsze miesiące kolejnego sezonu wydają ci się odległe. Myślisz: „Zaczniemy grać na poważnie od lutego albo na koniec sezonu”. Nam się to przytrafiło na początku sezonu 2014/15. Było trudno, a na koniec wygraliśmy wszystko. Myślę, że Real Madryt ma solidne fundamenty, bardzo utalentowaną kadrę i doświadczenie. Jestem przekonany, że na koniec sezonu albo od lutego wszystko będzie we właściwym miejscu, żeby rywalizować i walczyć o tytuły.
Zdobyłeś 26 tytułów, odcisnąłeś swoje piętno, nikt o tobie źle nie mówi, masz wspaniałą rodzinę. Czy wszystko jest takie dobre?
Miałem szczęście, że mogłem się poświęcić czemuś, co mnie pasjonowało. W tej pasji musiałem wykonywać wysiłek, żeby jak najlepiej się przygotować do ważnych momentów. Kiedy masz pasję wobec czegoś, co ci się podoba, wszystko przychodzi w bardzo naturalny sposób. Byłem otoczony rodziną i przyjaciółmi. Miałem wiele szczęścia z moją żoną, rodziną, którą stworzyliśmy, więc jestem bardzo dumny. Jestem bardzo optymistyczny wobec mojej codzienności.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze